Gdy Akwasi Frimpong wyruszał do Korei Południowej, termometr w ghańskim Kumasi wskazywał 38 stopni Celsjusza. W Pjongczangu temperatura oscyluje w okolicach 15-20 stopni poniżej zera. W Ghanie niewielu słyszało o zimie i opadach śniegu. On postanowił udowodnić swoim rodakom, że każde marzenie można spełnić. Frimpong marzył o starcie na zimowych igrzyskach olimpijskich.
31-latek jest drugim w historii Ghańczykiem, który wystąpi na ZIO. W 2010 roku w Vancouver w narciarstwie alpejskim startował Kwame Nkrumah-Acheampong. W slalomie specjalnym zajął 47. miejsce. Wszak jak głosi olimpijska maksyma, liczy się udział. Frimpong będzie pierwszym sportowcem pochodzącym z Afryki, który będzie rywalizował na igrzyskach w skeletonie.
Patrzyli na niego jak na szaleńca
- Kiedy byłem w Ghanie i powiedziałem, że chcę startować na zimowych igrzyskach olimpijskich, to patrzono na mnie jak na szaleńca. Jednak nie zajęło mi dużo czasu, by wszystkich przekonać do tego pomysłu - wspominał Frimpong. Nie ma się co dziwić zachowaniu ghańskich działaczy. Wszak Afryka z zimą ma niewiele wspólnego.
Wzorem dla Ghańczyka jest Elizabeth Yarnold. Reprezentantka Wielkiej Brytanii w 2014 roku w Soczi zdobyła złoty medal olimpijski. - W jej kraju nie ma toru lodowego, a i tak odniosła tak wielki sukces. Nie chodzi o to, skąd pochodzisz. Ważne jest to jak mocno chcesz coś osiągnąć - dodał 31-letni skeletonista, który w światowym rankingu sklasyfikowany jest w okolicach setnego miejsca. Mimo to marzy o medalu.
- Chcę zainspirować ludzi w Ghanie i na całym świecie, by odważyli się marzyć. Mnie to zajęło 15 lat. Udowodniłem, że wytrwałość i ciężka praca mogą się opłacić - stwierdził Ghańczyk.
Pomógł mu Johan Cruyff
Pierwsze osiem lat Fimpong spędził w Ghanie, gdzie w malutkim domu mieszkał z babcią i dziewięciorgiem rodzeństwa. Następnie trafił do Holandii, gdzie jego sprinterskie umiejętności przyciągnęły uwagę Instytutu Johana Cruyffa, co pozwoliło mu pozbyć się statusu nielegalnego imigranta. Dostał holenderskie obywatelstwo i został w Europie. Zaprzyjaźnił się z Johanem Cruyffem.
ZOBACZ WIDEO Kamil Stoch o zmianie stref czasowych. "Trzeba znieść pierwsze dwa dni"
Swój talent miał oszlifować na uczelni w Utah w Stanach Zjednoczonych. Jednak na przeszkodzie stanęły kontuzję, które sprawiły, że zrezygnował z biegów na rzecz bobslejów. Tam jednak też nie odnosił sukcesów i szukał dla siebie nowej drogi. Postanowił startować w skeletonie i to jako reprezentant Ghany.
Do trzech razy sztuka
Dla Frimponga skeleton jest trzecią uprawianą dyscypliną. Najpierw swoich sił próbował w sprincie, ale na igrzyska w Londynie w 2012 roku nie pojechał ze względu na kontuzję. Swoje marzenie chciał spełnić dwa lata później w Soczi, ale w kadrze holenderskich bobsleistów był jedynie rezerwowym. Dopiero w Pjongczangu posmakuje olimpijskiej rywalizacji.
Skeletonista do igrzysk przygotowywał się z własnych funduszy, które zarobił jako akwizytor. Żaden sponsor nie był zainteresowany wspieraniem go. - Dla wielu byłem tylko facetem z Afryki, który dwa razy nie dostał się na igrzyska - mówił.
- Mam trzy ambicje na Pjongczang. Chodzi o przełamywanie barier i pokazanie, że czarnoskórzy mogą być częścią sportów zimowych. Do tego chcę tworzyć historię mojego kraju, a także przygotowywać się do igrzysk w 2022 roku. Chcę przełamać stereotypy i pójść krok dalej. Jestem realistą i wiem, że to nie wydarzy się w 2018 roku, ale chcę startować w Pekinie i wygrać. Mówią, że jestem bardzo optymistycznym człowiekiem, ale wierzę, że spełnię to odważne marzenie - przyznał Frimpong.