Piłka ręczna. El. ME 2022. Pomarańczowa lampka ostrzegawcza. Polacy dalej od awansu!

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: Polak Przemysław Krajewski (w środku) i Ivo Steins (z lewej) z Holandii
PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: Polak Przemysław Krajewski (w środku) i Ivo Steins (z lewej) z Holandii
zdjęcie autora artykułu

Zimny prysznic we Wrocławiu. Szło jak po grudzie, wynik ratował Adam Morawski, ale nie zapewnił reprezentacji zwycięstwa. Po dramatycznej końcówce Holendrzy pokonali Polaków 27:26 i są bliżej awansu do ME 2022.

W tym artykule dowiesz się o:

Po meczu w Słowenii, który można było wygrać, przyszedł czas na spotkanie pod dużą presją, starcie z serii tych "podwójnie" punktowanych. Holendrzy nie są potęgą w środowisku piłki ręcznej (jak ich koleżanki z damskiej reprezentacji, aktualne mistrzynie świata), ale stale robią postępy, po drodze urwali punkt Słoweńcom i w grupie eliminacyjnej stali się głównymi konkurentami Polaków do awansu.

Stawka chyba trochę paraliżowała. I jednych, i drugich, chociaż napięcie jakby bardziej udzielało się Polakom. Swojego dnia nie miał Szymon Sićko, który w Słowenii zapewnił osiem bramek, a przez 30 minut ani razu nie znalazł sposobu na Barta Ravensbergena. Jakby tego mało, to na ławce nie siedział klasowy zmiennik. Tomasz Gębala rehabilituje stopę w Kielcach, Damian Przytuła dopiero wchodzi do kadry. O słabości polskiego ataku najlepiej świadczą statystyki skrzydłowych. Przemysław Krajewski i Michał Daszek trafili do siatki sześć razy w pierwszej połowie, ale aż czterokrotnie po karnych. Nie funkcjonowała prawa strona z Rafałem Przybylskim, wiele akcji było po prostu wymuszonych. Gra kadry przypominała sztukę improwizacji.

Oranje okazali się bardzo niewygodnymi rywalami dla rosłych Piotra Chrapkowskiego i Macieja Gębali. Polacy wyraźnie górowali warunkami fizycznymi, ale Luc Steins - ten którego obawiano się najbardziej - kręcił piruety między defensorami. Mierzący zaledwie 172 cm, niby niepasujący do współczesnej piłki ręcznej, ale szybszy niż wiatr na nadodrzańskich bulwarach, przy tym niezwykle kreatywny. Rozgrywający PSG potrafił zrobić coś z niczego.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: strzał, rykoszet i... przepiękny gol. Ale miał farta!

Holendrom brakowało jednak wyrachowania, nie licząc Steinsa i Kaya Smitsa, kolejnego z tych dynamicznych i niespecjalnie rosłych. Poza tym dobrą formę z MŚ w Egipcie potwierdzał Adam Morawski. Bramkarz Wisły Płock co najmniej pięć razy uratował kadrę w beznadziejnej sytuacji, bez jego pomocy miny byłyby nietęgi.  Morawski firmował reprezentację swoim nazwiskiem, ale w nieskończoność nie mógł pudrować postawy swoich kolegów w ataku.

Coś drgnęło po przerwie, na moment obudził się Sićko, Polacy wyglądali na żwawszych i wyszli na pierwsze istotne prowadzenie 15:12. Względny spokój trwał raptem pięć minut, po serii błędów Holendrzy znów doprowadzili do remisu. I taki to był mecz, eufemistycznie ujmując - niezbyt piękny, bardziej przypominający wzajemne przeciąganie liny i czekanie na gorszy moment przeciwnika.

Swoje popisy kontynuował Steins, filigranowy środkowy zamieniał wszystko w złoto. Nie dość, że właściwie nie mylił się w rzutach, to jeszcze kreował kolejnych liderów. Sićko i reszta budowali pewność siebie Ravensbergena, nie będącego przecież europejskim gigantem bramki.

Skoro nie szło Przybylskiemu, to w jego rolę wcielił się Michał Daszek. Przestawiony awaryjnie ze skrzydła rzucił dwie ważne bramki w końcówce i dał drugie życie kadrze. Przy remisie 26:26 Morawski w końcu wyczuł Steinsa i Polakom zostało 37 sekund. Koledzy wypracowali pozycję Sićce, ale bramka pozostała jak zaczarowana. Erlingur Richardsson szybko poprosił jeszcze o czas i zaplanował akcję po mistrzowsku.

Steins pokazał swój kunszt. Zamiast rzucać z ostrego kąta, znalazł na środku wolnego Smitsa, a ten po wrzutce wpakował piłkę do bramki... Tuż przed końcową syreną.

Czar dobrego występu z MŚ 2021 prysł. Porażka bardzo utrudniła życie w eliminacjach. Żeby być pewnym awansu do ME 2022, najlepiej pokonać w rewanżu Holendrów i Słoweńców, a to zadanie z gatunku nieoczywistych.

Polska - Holandia 26:27 (11:11)

Polska: Morawski - Daszek 6, Olejniczak 4, Sićko 4, Czuwara, Pilitowski 1, Syprzak 2, Krajewski 4, M. Gębala 5, Przybylski, Fedeńczak, Dawydzik, Chrapkowski Karne: 5/6 Kary: 8 min. (M. Gębala, Krajewski, Daszek, Chrapkowski)

Holandia: Ravensbergen, van den Beucken - Kooijman, Sluijters, L. Steins 7, Schagen , I. Steins 3, Schoenaker 1, Versteijnen, K. Smits 10, J. Smits, Jerry, Smit, Ten Velde 2, Baijens 2 Karne: 4/6 Kary: 6 min. (Schoenaker - 4 min., K. Smits)

ZOBACZ:  Znamy mistrzynie Polski juniorek Niespodziewany finalista Pucharu Polski

Źródło artykułu: