- W sobotę było widać, że kiedy przez czterdzieści pięć minut graliśmy konsekwentnie i mądrze, przykładaliśmy się do rzutów, to Kiel miało pewne problemy. Później do gry włączył się Andreas Wolff (bramkarz Niemców - przyp. red.) i ich obrona. Mieliśmy większe problemy ze zdobywaniem bramek, a rywale przeprowadzali kontrataki i zdobywali z nich łatwe trafienia - tłumaczył Masłowski. - Szkoda tego ostatniego kwadransa, bo mecz mógł wyglądać troszeczkę inaczej - żałował.
Po ostatnim meczu pucharowym w tym sezonie pozostał więc pewien niedosyt. Wynik, który zawsze "idzie w świat" mógłby być bardziej korzystny. - Powtarzałem, że jeśli nie będziemy w pełni skoncentrowani przez pełne sześćdziesiąt minut, to z każdym zespołem z naszej będzie bardzo ciężko o dobry wynik. Mają taką klasę i doświadczenie w pucharach, że każdy nasz przestój czy nietrafiony rzut ze stuprocentowej sytuacji, będą zamieniać na bramki - powiedział rozgrywający Azotów.
Czytaj również: Grupa Azoty Puławy nadal sponsorem szczypiornistów z Lubelszczyzny -->
Zbagatelizował za to męczenie fizyczne, jako jedną z przyczyn takiej sytuacji. - Gramy często, ale nie jest to dla nas żadna nowość. Trener stara się rotować składem, bo jest on dosyć szeroki. Siły mają się tak rozkładać, żebyśmy w danym spotkaniu mieli wystarczającą energię przez pełne sześćdziesiąt minut. Nie możemy tłumaczyć się zmęczeniem. Rywale też grają co trzy dni w silnej Bundeslidze. Nie doszukiwał bym się tego naszego gorszego grania w słabszej kondycji.
W lidze też czasem czegoś brakuje by wygrać. Przykładem był ostatni mecz z MMTS Kwidzyn. (porażka 26:28 - przyp. red.). - Prowadziliśmy 19:15 i mogło się wydawać, że mecz jest już ułożony. Niestety okazało się inaczej. Sprawdziło się to, o czym już wspomniałem - przestój, trochę mniejsza koncentracja i rywal to wykorzystał.
ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: Piotrkowianin zagra w play-off. Przypieczętował sukces u siebie