Spotkanie Biało-Czerwonych z Norwegami przeszło do historii polskiego sportu, tak jak słowa trenera Bogdana Wenty w samej końcówce rywalizacji i zwycięski rzut Artura Siódmiaka do pustej bramki.
Konfrontacja Polaków z norweską drużyną była ważna nie tylko dla samych zainteresowanych, ale także dla Niemców, którzy liczyli na remis w tym starciu. Wygrana dawała Polsce albo Norwegii awans do półfinału mundialu, zaś podział punktów zapewniłby przepustkę do 1/2 finału kadrze Niemiec.
Końcówka meczu w Zadarze rozgrzała kibiców do czerwoności. Jeszcze na 1 minutę oraz 24 sekundy przed końcem potyczki Norwegowie prowadzili z podopiecznymi Wenty 30:28 i już witali się z gąską. Wówczas po rzutach w wykonaniu Mariusza Jurasika i Rafała Glińskiego Biało-Czerwoni wyrównali (30:30), a do końca spotkania pozostały 34 sekundy i piłkę mieli Skandynawowie. O to, żeby ten rezultat już nie uległ zmianie, modlili się Niemcy, którzy w tamtym momencie byli w strefie medalowej imprezy.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 100. Jacek Gmoch wybuchł śmiechem. Rozbawiły go własne lapsusy językowe [1/4]
Na 15 sekund przed końcem zawodów o czas dla norweskiej drużyny poprosił jej szkoleniowiec, a podczas tej przerwy Bogdan Wenta powiedział swoim zawodnikom tak: - Panowie, jak wprowadzą siódmego zawodnika, mają piętnaście sekund. Przerywać i mamy pustą bramkę. Tylko spokojnie, mamy dużo czasu.
Jak się chwilę później okazało, były to prorocze słowa selekcjonera polskich szczypiornistów, bo Norwegia straciła piłkę, a rzutem z własnej połowy triumf 31:30 i awans Polakom zapewnił Siódmiak. Po tym trafieniu radości w polskiej ekipie nie było końca.
W półfinale MŚ 2009 co prawda Polska przegrała z Chorwatami 23:29, ale w meczu o brązowy medal rozbiła Danię 31:23.