Upadki klubów, czyli chleb powszedni w polskiej piłce ręcznej

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Grzesiek Jędrzejewski / Na zdjęciu: Vistal Gdynia świętuje mistrzostwo Polski
WP SportoweFakty / Grzesiek Jędrzejewski / Na zdjęciu: Vistal Gdynia świętuje mistrzostwo Polski
zdjęcie autora artykułu

Mistrzynie Polski z Gdyni, najbardziej utytułowany polski klub, mnóstwo drużyn z Superligi i I ligi. Bankructwa w polskim szczypiorniaku to element przygnębiającego krajobrazu, który dopełnia obraz całości piłki ręcznej w naszym kraju.

To se nevrati... Tak gdynianki cieszyły się z mistrzostwa Polski
To se nevrati... Tak gdynianki cieszyły się z mistrzostwa Polski

Arka Gdynia 

Kurz po zawirowaniach w Gdyni dopiero opada. Agonia byłych mistrzyń Polski trwała ponad rok. Wiosną 2017 roku, jeszcze pod szyldem Vistalu, świętowano złoty medal Superligi. Sponsor odszedł wraz z końcem roku, klub przestał być wypłacalny, w konflikt z prezesem Markiem Gutteterem wpadły Małgorzata Gapska, Patrycja Kulwińska i trener Agnieszka Truszyńska. Wszystkie trzy pożegnały się z klubem, tak jak zawieszona reprezentantka Polski Aleksandra Zych.

Po zmianie nazwy na GTPR głównym żywicielem zostało miasto. Problem w tym, że jedynie niewielki procent z 2 mln złotych przekazanych z budżetu na promocję znalazł się na kontach zawodniczek. Reszta wyparowała albo - według oficjalnej wersji - horrendalne koszty generowały występy w Lidze Mistrzyń i Pucharze EHF. Latem 2018 roku 13 zawodniczek opuściło Gdynię, kontrakty niektórych z nich zostały rozwiązane z powodu zaległości. Skład uzupełniły juniorki. W nowym rozgrywkach szczypiornistki wystartowały jako Arka, w ramach projektu zrzeszającego wszystkie gdyńskie zespoły pod jedną nazwą.

Szambo wybiło jesienią, kiedy byłe piłkarki napisały błagalny list do ministra sportu z prośbą o pomoc w odzyskaniu 100 tys. złotych, a rodzice zawodniczek nagłośniły katastrofalną sytuację grup młodzieżowych. Poszły za tym kolejne rewelacje, brak wypłat dla seniorek od kilku miesięcy, groźby eksmisji z mieszkań. Klub nie miał za co zorganizować spotkań, a prezes Gutteter pozostawał nieuchwytny.

Trener Marcin Markuszewski i jego podopieczne na własną rękę podjęli próbę ratowania drużyny. Rozmowy w ratuszu zakończyły się fiaskiem, nowe stowarzyszenie musiałoby czekać na dotację przynajmniej do stycznia. Nie udało się zebrać funduszy do przedłużenia warunkowej licencji, zawodniczki rozjechały się do domów, rozpoczął się proces likwidacji, a ZPRP wykluczył zespół z Superligi. Mogą przetrwać jedynie juniorki, dla seniorek światło już zgasło.

W ciągu roku upadł drugi klub w Trójmieście. Po rezygnacji firmy Łączpol z rozgrywek wycofał się AZS AWFiS Gdańsk, który podzielił los męskiej sekcji.  [nextpage]

W 2010 roku Śląsk Wrocław zakończył swój żywot
W 2010 roku Śląsk Wrocław zakończył swój żywot

Śląsk Wrocław 

Bodaj najbardziej spektakularny zmierzch w polskiej piłce ręcznej. Rekordowe 15 mistrzostw kraju (ostatnie w 1997 r.), finał Pucharu Europy, wielkie nazwiska (Jerzy Klempel, Bogdan Kowalczyk, Daniel Waszkiewicz). W Śląsku do poważnej piłki ręcznej wkraczali Krzysztof Lijewski, Tomasz Rosiński, Rafał Gliński.

Pierwsze załamanie przyszło po rozczarowujących sezonie 2004/05. Miało być złoto, ale w półfinale fazy play-off lepsze okazało się Zagłębie Lubin. Klub podupadł, gdyby nie firma AS-BAU już wtedy Śląsk mógłby skończyć swój żywot. Osamotniony sponsor odpuścił w 2010 roku, miasto nie wyciągnęło drużyny z tarapatów i klub upadł. To był akurat feralny czas dla sportu we Wrocławiu, wcześniej pogrzebano sekcję koszykarską i siatkarzy Gwardii.

ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: Mecz Niepodległościowy dla Gwardii Opole

Za kontynuatora wielkiego klubu niesłusznie uważa się Śląsk Wrocław Handball Team. Stowarzyszenie w 2011 roku ruszyło od zera, zespół błyskawicznie awansował do Superligi, ale skończyło się spektakularną klęską. Po dwóch latach szczypiorniści zlecieli do I ligi, a klub był na skraju bankructwa. Obecnie tuła się po II lidze. [nextpage]

W Warszawiance wypromował się m.in. Grzegorz Tkaczyk
W Warszawiance wypromował się m.in. Grzegorz Tkaczyk

Warszawianka Warszawa 

Piłka ręczna w Warszawie umierała trzy razy. Rzecz jasna w stolicy nie istniał tylko jeden zespół, ale to właśnie Warszawianka zgarniała trofea (dwa Puchary Polski, cztery medale w ekstraklasie). W 2001 roku do mistrzostwa zabrakło punktu, być może tego ze spotkania z Wisłą Płock. Po burdzie na trybunach jeden z kibiców spadł na parkiet, mecz przerwano przy prowadzeniu Warszawianki. Nafciarze dostali walkower.

To był zespół wschodzących gwiazd z Jarosławem Cieślikowskim na ławce. W siódemce Sławomir Szmal bądź Marcin Wichary, Rafał Kuptel, Paweł Albin, Grzegorz Tkaczyk, którego za 150 tys. złotych wykupił SC Magdeburg. Dwa lata po srebrnym medalu odszedł sponsor, nastąpił pierwszy krach. Reaktywowana drużyna, oparta na juniorach, mierzyła w ekstraklasę. W 2009 roku znowu zabrakło środków, po trzech latach wystartowano od nowa. Scenariusz identyczny, zawodnicy nie chcieli dokładać do interesu, bo nie dostawali nawet zwrotów za transport.

Niestrudzony trener Tomasz Porzeziński zaczął po raz czwarty. Warszawianka awansowała do II ligi, ale jest przedostatnia w tabeli.  [nextpage]

W Rudzie Śląskiej grała m.in. Agata Cebula
W Rudzie Śląskiej grała m.in. Agata Cebula

Plaga w PGNiG Superlidze Kobiet

Kilka lat temu do porządku dziennego przeszły problemy kobiecych klubów. Swój żywot zakończyła Zgoda Ruda Śląska. Dwukrotne zdobywczynie Pucharu Polski w grudniu 2010 roku dostały dwutygodniowe wypowiedzenia, miasto - będące głównym ofiarodawcą - zakręciło kurek i wstrzymało wypłatę stypendiów. W styczniu zespół rozwiązano.

Potem ruszyła lawina. AZS AWF Gardinia Wrocław utrzymał się w Superlidze, ale z powodu zaległości nie przystąpił do sezonu 2012/13. Tylko kilka miesięcy dłużej wytrzymał UKS Finepharm Polkowice. Koniec był żenujący. 21 porażek na 21 spotkań w Superlidze i walkower za mecz... na własnym parkiecie. Niektóre firmy bukmacherskie przestały przyjmować zakłady na potyczki Finepharmu. Po spadku trwała agonia, polkowiczanki nie stawiły się w Lublinie, a przez znaczną część sezonu grały w sześcioosobowym składzie. Farsa skończyła się w listopadzie 2012 roku.

Z problemami nie uporał się też KSS Kielce. Długi sięgały 200 tys. złotych. Gwoździem do trumny okazał się udział w Challenge Cup. Podróże po Europie wyczyściły kasę co do joty i klub musiał zrezygnować z Superligi. KSS zastąpiła Korona, występująca obecnie na najwyższym szczeblu. Z I ligą pożegnała się Słupia Słupsk, a z większych lub mniejszych tarapatów musieli wydostawać się w Lublinie i Piotrkowie Trybunalskim. Zresztą do tej pory znaczna część drużyn Superligi zmaga się z kłopotami finansowymi.  [nextpage]

Drużyna Juranda Ciechanów
Drużyna Juranda Ciechanów

Superligowa czkawka

Światło zgasło też w Gorzowie Wielkopolskim. Po awansie GSPR-u szumnie zapowiadano budowę mocnej ekipy. Skończyło się klapą, na jaw wyszły defraudacje środków publicznych, miasto przestało pomagać, w trakcie sezonu odeszli Bartosz Janiszewski czy Wojciech Gumiński, a po spadku m.in. Paweł Kiepulski i Arkadiusz Bosy. Przed startem I ligi pojawiły się fundusze ledwie na spłatę poprzednich zobowiązań. Po 18. kolejkach GSPR splajtował. Piłka ręczna w Gorzowie Wlkp. odradza się teraz dzięki Stali, będącej w czołówce na zapleczu Superligi.

Powoli odbudowuje się CKS Jurand Ciechanów, który zapłacił wysoką cenę za występy w elicie. Klub był nieprzygotowany organizacyjnie i finansowo na takie wyzwanie jak Superliga. Podjęto wiele bezsensownych decyzji kadrowych, w krótkim czasie ściągnięto armię kosztownych graczy. Skład pod wodzą Pawła Nocha wszedł w ligę z przytupem, pokonał Chrobrego i Azoty, ale okazało się, że działacze porwali się z motyką na słońce i nie zapewnili stabilnego finansowania. Po spadku podjęto decyzję o wycofaniu z I ligi.

Źle działo się też w Opolu, Legionowie, Kwidzynie, Szczecinie czy Elblągu, dopiero niedawno z długów wyszła Stal Mielec. Właściwie jedynie ścisła czołówka zachowuje płynność, przynajmniej pozorną, bo latem na światło dzienne wyszła ogromna dziura budżetowa PGE VIVE Kielce.  [nextpage]

Niedawno z I ligi wycofała się Pomezania Malbork
Niedawno z I ligi wycofała się Pomezania Malbork

Kryzys na zapleczu

Pierwsza liga stała się głębia, która w ciągu trzech lat pochłonęła cztery kluby. Głównie dlatego, że w piłkę ręczną na zapleczu Superligi nie opłaca się inwestować. Nikłe zainteresowanie, coraz słabszy poziom, a koszty rosną.

Przed obecnym sezonem nadszedł kres Pomezanii Malbork. Nie udało się zebrać środków po odejściu Krajowej Spółki Cukrowej i skończył się siedmioletnia przygoda z pierwszą ligą. Jeśli uda się przygotować budżet, to w sezonie 2019/20 możliwe będzie zgłoszenie Pomezanii do II ligi.

Miejskich pieniądze zabrakło w Oławie. Mówiło się nawet, że Moto-Jelcz planuje skok na Superligę. Ściągnięto uznanych ligowców - Macieja Ścigaja, Jarosława Palucha i Marcina Schodowskiego. Po trzech sezonach prezes Robert Padula oznajmił nam, że to koniec. Jeszcze przed startem poprzednich rozgrywek zdezerterował beniaminek, OKPR Orkan Ostróda.

Po 22 latach poddali się entuzjaści z Wolsztyna, Wolsztyniak zaczął funkcjonować od podstaw, w dłuższej perspektywie planuje wrócić do I ligi dzięki wychowankom. Na młodzieży skupił się również MKS Poznań. Przyczyna jasna - kasa. Po stracie sponsora upadł BKS Bochnia.

Lista mogła być szersza. Na zapleczu nie jest kolorowo, o przetrwanie walczyły niedawno MKS Wieluń i MKS Nielba Wągrowiec, na koncie MKS-u Grudziądz było... 48 złotych, a nikogo nie zdziwi, jeśli w tym sezonie wypłyną kolejne informacje o zadłużeniach.

Źródło artykułu: