Wisła nie mogła zagrać drugiego równie katastrofalnego spotkania. W Opolu nic nie funkcjonowało jak należy - od bramkarzy, przez niefrasobliwą obronę, po atak pozycyjny. Nafciarzy ratowały tylko indywidualne popisy Gilberto Duarte i niesamowitego Michała Daszka. Gwardia postawiła ich pod ścianą, ale różnica była znikoma (33:32) i płocczanie mogli zapędzić rywali w kozi róg.
Trener Krzysztof Kisiel wprowadził kilka innowacji, obok Igora Źabicia na środku obrony postawił nie w pełni wykorzystanego w Opolu Dana-Emila Racotea, zaufał Marcinowi Wicharemu i Gwardziści nie rozhulali się tak jak na własnym parkiecie. Kilka prób z dystansu wpadło do siatki, ale było widać istotną różnicę - rozgrywający nie mieli swobody w swoich działaniach. Spotkanie zapowiadające się jako ekscytujące widowisko, najciekawsze od kilku sezonów, stało się typowym starciem w Orlen Arenie.
Gwardia, póki nie zawodziła ich skuteczność, utrzymywała kontakt, mocnymi rzutami zameldowali się Przemysław Zadura i Antoni Łangowski. Bramki przychodziły im z większym wysiłkiem niż w Opolu, nie tylko dzięki lepszej współpracy Nafciarzy w obronie. Dużo jakości zapewnił Wichary, który na przerwę zszedł z siedmioma udanymi interwencjami i zrehabilitował się za występ sprzed kilku dni.
Niepowodzenia odbiły się na opolanach. Próbowali jeszcze wzmocnić obronę, by zapobiec nieuchronnemu. Rozpierała ich energia, może za bardzo, bo często zadzierali z rywalami i łapali karę za karą. Po kilku minutach dwa wykluczenia pojawiły się przy nazwisku Łangowskiego, momentami musieli bronić się w czwórkę.
ZOBACZ WIDEO Kielecki walec przejechał po Azotach. PGE VIVE blisko kolejnego finału!
Wisła na nic nie zważała, byli skoncentrowani i realizowali nakreślony scenariusz. Duarte przyspieszał i odwracał akcje, Racotea ożywił zespół także w ataku, w dobrym stylu wrócił rekonwalescent Jose Guilherme de Toledo. A różnica rosła. Gwardię zatopiły ostatecznie kontry po jej kiksach w rozegraniu (17:10).
Po przerwie temperatura spadła niemalże do zera. Przez 10 minut Wichary nie sięgnął po piłkę, wykręcił ponad 50 proc. skuteczności. Wisła nie szczędziła razów i dorżnęła zrezygnowanych Gwardzistów. Druga połowa po prostu odbyła się. Racotea gromadził bramki, a trenerzy Rafał Kuptel i Michał Skórski wysłali na parkiet zmienników, by poczuli atmosferę półfinału. Jeden z młodych, Jan Klimków, chyba niesłusznie zobaczył czerwoną kartkę, bo w starciu z Racotea bardziej przeskrobał Zadura.
Wisła do końca nakręcała tempo, Krzysztof Kisiel wymagał maksymalnego zaangażowania. Przy wyniku 30:18 trudno o nadzwyczajną mobilizację, ale np. Mateusz Piechowski korzystał z jednej z niewielu okazji do gry i podreperował bilans z tego sezonu. Skończyło się na pogromie, co nie zmienia faktu, że Gwardii należy się szacunek za fazę play-off i obnażenia chwilowej mizerii Nafciarzy. A w spotkaniu o brąz nie będą na straconej pozycji.
Szkoda tylko, że awans miejscowych do finału podziwiało tak mało widzów. Orlen Arena (znowu) świeciła pustkami.
PGNiG Superliga, półfinał (2. mecz):
Orlen Wisła Płock - KPR Gwardia Opole 33:21 (17:10)
Orlen Wisła:
Wichary (15/36 - 42 proc.) - Racotea 6, Duarte 4, Piechowski 4/1, Mihić 3, Tarabochia 3, Źabić 3/1, De Toledo 3, Daszek 2/1, Ghionea 2/2, Krajewski 2, Ivić 1
Karne: 5/8
Kary: 12 min.( Piechowski - 4 min., Zabić, De Toledo, Ghionea, Racotea - po 2 min.)
Gwardia: Malcher (7/27 - 26 proc.), Zembrzycki (2/14 - 14 proc.) - Zadura 4, Dementiew 3, Mauer 3/2, Siwak 3, Łangowski 3, Mokrzki 2, Jankowski 1, Tarcijonas 1, Zarzycki 1, Klimków, Lemaniak, Milewski, Morawski
Karne: 2/3
Kary: 14 min. (Łangowski - 4 min., Zadura, Dementiew, Mauer, Mokrzki, Jankowski - po 2 min.)
Widzów: 1025
Pierwszy mecz: 33:32 dla Gwardii
W dwumeczu: 65:54 dla Wisły
Awans: Orlen Wisła Płock
o ile postawa Gwardii w Opolu mogła się podobać, choć wiadomo, że nie obyło się bez błędów, o tyle w Płocku Czytaj całość