Gdańszczanie zbudowali ciekawy system szkolenia młodzieży. Wybrzeże ma aż trzy zespoły juniorów młodszych i dwa juniorów starszych, w których grają też zawodnicy pochodzący z innych miast. Ponadto wielu szczypiornistów tego klubu występuje w SMS-ie ZPRP Gdańsk, a gdy po zakończeniu wieku juniora brakuje im jeszcze nieco do występów w pierwszej drużynie, ogrywają się w SPR GKS-ie Żukowo.
Za grę na początku 2018 roku chwalony był Kamil Adamczyk. W ostatnim, przegranym 23:24 meczu z KPR Gwardią Opole niemal przez 60 minut występował Krzysztof Komarzewski, który z 5 bramkami był najskuteczniejszym zawodnikiem swojego zespołu. - Niestety fatum Wybrzeża trwa i tym razem lekkiej kontuzji stawu skokowego nabawił się Wojtek Prymlewicz. Zostałem tylko ja na prawym skrzydle i myślę, że trochę wykorzystałem swoją szansę. Zabrakło mi szczęścia, a tak długo zagrałem właśnie ze względu na kontuzję Wojtka - wyjaśnił zawodnik.
W kilku momentach u młodego zawodnika wyszedł brak ogrania i superligowego cwaniactwa. Objawiło się to między innymi w sytuacji, w której mógł na kilkanaście sekund przed końcem wyprowadzić drużynę na prowadzenie 24:23. Skończyło się łatwą stratą piłki. - Ostatnia akcja miała potoczyć się inaczej, ale jak powiedział trener Lijewski, młodość ma swoje prawa. Ja zdecydowałem nieodpowiednio i nie wyszło to na dobre dla drużyny. Liczyłem na to, że złapię tę piłkę, a nie wyszło. Cała drużyna walczyła o ten wynik - podkreślił Komarzewski.
We wrześniu było widać dużą różnicę pomiędzy zawodnikami grającymi w Wybrzeżu od lat, a młodą falą dobijającą do zespołu. Teraz wszystko powoli się wyrównuje. - Zdecydowanie teraz trener daje więcej minut młodym zawodnikom i jest to fajna sprawa. Musimy się ogrywać, by w przyszłości zaistnieć w tym klubie. Ja chcę grać i wyciągać z tego dla siebie jak najwięcej - podsumował Krzysztof Komarzewski.
ZOBACZ WIDEO: Kamil Stoch: Mój kask wygląda naprawdę wspaniale