Ekipa Stali przyjechała do Głogowa w glorii chwały po sensacyjnym zwycięstwie w Kwidzynie. Komplet punktów wywalczony w wyjazdowym pojedynku przeciwko MMTS-owi mocno podbudował morale zespołu z Podkarpacia, który w drugim z rzędu meczu na terenie rywala ponownie zaskoczył. - Po takim spotkaniu trudno powiedzieć coś pozytywnego o grze swojej drużyny. Muszę pogratulować przeciwnikom kolejnego zwycięstwa na wyjeździe - komentuje trener Jarosław Cieślikowski.
Drużyna z Dolnego Śląska w spotkaniu ze Stalą zmarnowała aż 6 rzutów karnych i wiele stuprocentowych sytuacji. Wielka w tym zasługa grającego trenera mieleckiej ekipy Krzysztofa Lipki, który popisywał się imponującymi paradami w bramce. - 21 bramek straconych to nie jest dużo. My potrafimy rzucić w każdym ze spotkań około 30. Przeciwko Stali nam się to nie udało, a zatrzymał nas bardzo dobrze grający w bramce Krzysztof Lipka - nie kryje szkoleniowiec.
O ile do gry swoich podopiecznych w szeregach defensywnych opiekun Chrobrego nie miał zastrzeżeń, to solidny cień na nią położyły brak skuteczności i poczynania zespołu w ataku. - Martwię się jednak bardzo, że w tym meczu pomimo pewnych ustaleń i takiej przestrogi, jaką mieliśmy po meczu Stali w Kwidzynie nie było w naszych poczynaniach skupienia i determinacji. Szczególnie jeśli chodzi o wykończenie całej akcji, czyli o rzut. Przestrzeliliśmy sporo takich idealnych sytuacji, nie wspominając nawet o karnych i to zadecydowało na wyniku - podsumowuje.
Zaledwie 4 dni po meczu ze Stalą w ostatnim tegorocznym pojedynku o ligowe punkty głogowską drużynę czekać będzie starcie z Górnikiem Zabrze.
ZOBACZ WIDEO "Jakie to był czasy!" 10 lat Marcina Gortata w NBA (źródło TVP)
{"id":"","title":""}