Dla Pogoni Baltica Szczecin to już druga przygoda z Pucharem EHF. W zeszłym roku nie trwała ona zbyt długo, ale i rywal nie należał do przysłowiowych słabeuszy. Pogoń wyeliminowała LC Brühl Handball (w dwumeczu 59:42). W kolejnej fazie nie sprostała już ASC Coronie 2010 Brasov, ulegając Rumunkom 24:20 (w pierwszym meczu padł remis po 24). Corona awansowała do półfinału pucharu.
Szczeciniankom w tegorocznej rywalizacji pomóc może doświadczenie, choć działacze nie ukrywają, że zamierzają "wyciągnąć" z niej coś więcej. - Doświadczenie oczywiście zaprocentuje, ale najważniejszym dla nas jest możliwość podpatrywania innych klubów. Rozgrywki pucharowe to również okazja do osobistych kontaktów, wymiany doświadczeń. Chętnie z tego korzystamy - przyznaje Przemysław Mańkowski.
Sternik granatowo-bordowych reprezentowanie Polski na arenie międzynarodowej ocenia przez pryzmat nagrody za trud włożony w poprzednim sezonie. Liczy przy tym na ciągły głód sukcesu swojego zespołu. - Sportowo nasza drużyna okrzepła i nadal drzemie w niej nieujawniona moc. Przygoda, jaką jest udział w pucharach to też nagroda dla zawodniczek i sztabu za ich sukces osiągnięty w minionym sezonie.
Przed szczeciniankami postawiono jednak dość jasno sprecyzowany cel. - Chciałbym, aby nasz zespół dotarł do fazy grupowej. To jest cel, do którego będziemy dążyli. Trzeba pokonać trzech rywali, a to będzie nie lada sztuka patrząc na naszych rywali - zakończył Mańkowski.
Przypomnijmy, że Pogoń Baltica rywalizację w EHF rozpocznie już od pierwszej rundy. Rywalem szczecinianek będzie ukraińska Galiczanka Lwów. Zespół ten już raz poległ z podopiecznymi Adriana Struzika. Miało to miejsce dwa lata temu w półfinale Challenge Cup. Pogoń zaliczyła wówczas historyczny sukces. Jako pierwsza żeńska polska drużyna zagrała w finale tych rozgrywek.
ZOBACZ WIDEO Lisinac: Na igrzyskach będę kibicował Polakom (źródło TVP)
{"id":"","title":""}