El. ME 2016. Weronika Gawlik ucięła wszelkie spekulacje

PAP / Marcin Bielecki / PAP/Marcin Bielecki
PAP / Marcin Bielecki / PAP/Marcin Bielecki

Nawarstwienie spotkań eliminacyjnych do ME w piłce ręcznej i turnieju kwalifikacyjnego do Igrzysk Olimpijskich Polek wzbudziło pewną dyskusję. Weronika Gawlik postanowiła uciąć wszelkie spekulacje.

Organizatorzy po spotkaniu eliminacyjnym do ME 2016 Polski z kadrą Węgier na MVP postawili na Weronikę Gawlik. Polska bramkarka znakomicie weszła w mecz i była jedną z głównych sprawczyń dobrej gry naszych pań. - Czy zachwyciłam? Wyszłam na parkiet w bardzo trudnym, ale i dobrym momencie. Dziewczyny mocno zmobilizowały się w obronie. Zaczęły grać agresywniej, a ja dostałam kilka piłek praktycznie w sam środek bramki. Należało je tylko zbić i podać do przodu. Myślę, że to wpłynęło na moją pewność siebie i zagrać te zawody na jakimś poziomie - oceniła sama zainteresowana.

O ile defensywa zła nie była, tak atak pozycyjny nie spełnił do końca swojego zadania. Widoczne to było zwłaszcza po zmianie stron. - Trudno to ocenić z mojej pozycji. Ten poziom emocji i zmęczenia w drugiej połowie był duży. Za ocenę naszej gry odpowiedzialny jest trener Kim Rasmussen. Szczegółowa analiza wideo pokaże nam, jakie popełniałyśmy błędy - powiedziała polska bramkarka.

- Cóż mogę jeszcze powiedzieć: szkoda. W pierwszej połowie zdążyłyśmy dogonić wynik i zeszłyśmy na przerwę z remisem. Mogłyśmy jeszcze myśleć o pozytywnym zakończeniu meczu. W drugiej zabrakło siły, koncentracji, a zespół węgierski jest na tyle doświadczony, że nie pozwolił sobie wydrzeć tego zwycięstwa - dodała Gawlik.

W tym meczu wyraźnie decydowały szczegóły. Przy stanie 19:21 była jeszcze szansa na powrót z dalekiej podróży. Dobrej zmiany nie dała niestety Karolina Zalewska. - Jest to jednak sport zespołowy. To, że Karolina nie trafiała do bramki o niczym nie świadczy. Jedna pozycja czy zawodniczka nie przegrała nam meczu. Sama miałam kilka rzutów, które powinnam obronić. Gra się przez 60 minut i czasami ta koncentracja spada - stwierdziła.

Podopieczne Rasmussena w niedzielnym rewanżu będą chciały się zrehabilitować. - Na pewno jest teraz jakiś czas na odpoczynek i na analizę tego spotkania. Rewanż nie jest aż tak szybko. Nie jest to też mecz rangi mistrzowskiej, gdzie gra się co drugi dzień albo nawet dzień po dniu. Zdążymy odpocząć i powiedzieć sobie, co było złe i zagrać w niedzielę nowe zawody - zaznaczyła szczypiornistka.

Na koniec przyznała, że Igrzyska Olimpijskie też zaprzątają Polkom głowę. Ucięła jednak spekulacje jakoby mecz eliminacyjny z Węgierkami do ME 2016 w Szwecji miał się jedynie odbyć. - Myślimy o tym, rozmawiamy, ale to wcale nie znaczy, że "olałyśmy" sobie te mecze z Węgierkami. Myślę, że podjęłyśmy walkę. Rywalki po prostu były lepsze.

- Dobrze, że mamy te mecze przed kwalifikacjami. Możemy sprawdzić, czego nam brakuje. Mamy nowe zawodniczki, które przez pewien czas nie występowały w kadrze. Dwie zawodniczki, które do tej pory zawsze z nami były, odpadły. Mówię o Iwonie (Niedźwiedź - dop. red.) i o Karolinie (Kudłacz-Gloc - dop. red.). O ile Iwona na pewno nie zagra, tak w przypadku Karoliny jeszcze nie wiadomo. Dobrze, że mecze z Węgierkami gramy w tym momencie - podsumowała Gawlik.

Zobacz wideo: #dziejesiewsporcie: fenomenalny gol w MLS

Komentarze (0)