Marcin Lijewski: Orlen Wisła jest chimeryczna, ale może wygrać

- Liga Mistrzów po reformie to dla pasjonata coś wspaniałego. Będąc zawodnikiem plułbym jednak organizatorom w nogi i w brodę - mówi WP SportoweFakty Marcin Lijewski. W weekend zmierzą się jego dwa byłe kluby - Flensburg i Orlen Wisła.

WP SportoweFakty: Już w niedzielę derby Marcina Lijewskiego - w Lidze Mistrzów grają drużyny z Płocka i z Flensburga, w których występowałeś łącznie przez osiem sezonów. Jak oceniasz szanse Orlen Wisły?

Marcin Lijewski: Słowo derby jest może trochę przesadzone, ale rzeczywiście nie jest to dla mnie obojętny mecz, gdyż miałem przyjemność bronić barw obu zespołów. Oczywiście moje serce będzie biło pół na pół, ale Orlen Wisła gra u siebie i myślę, że ma wszystkie atuty ku temu, by wygrać przed własną publicznością.

Co w tym momencie cechuje SG Flensburg-Handewitt?

- Zespół z Flensburga gra niezmienioną piłkę ręczną od wielu lat. Grają strasznie szybko i mocno do przodu. To wszystko jest poparte betonową defensywą. W bramce mają dwóch bardzo dobrych zawodników - Mathiasa Anderssona, a obecnie szczególnie Kevina Moellera. Są oni w wyśmienitej formie. Zadanie postawione przed płocczanami nie będzie łatwe, ale jest to jak najbardziej wykonane.

Ilu zawodników z Flensburga zostało w tym klubie z twoich czasów?

- Zostało ich niewielu, ale zobaczę tam kilku moich kolegów z czasów gry w tym klubie. Jest Anders Eggert, Thomas Mogensen, oczywiście trener Ljubo Vranjes. W składzie Flensburga jest też Jacob Heinl, który nie gra bo leczy kontuzję.

Żyjemy w takich czasach, że przed meczem zespołu z Polski i z Bundesligi mówisz, że Orlen Wisła może wygrać. Czy spodziewałeś się, że nastąpi tak szybko?

- Oczywiście, możemy liczyć na zwycięstwo. Kiedyś było tak, że do takiego meczu podchodziło się z myślą, by zakończył się on jak najniższym wymiarem kary. Teraz mamy wszystkie argumenty, by móc pokusić się o wygraną. W zeszłym roku Orlen Wisła Płock zwyciężyła u siebie z zespołem z Flensburga. Wtedy był on zdziesiątkowany kontuzjami. Niemiecka drużyna ma teraz dodatkową motywację, by się zrehabilitować. Jestem ciekawy, że to spotkanie będzie ciekawe i wyrównane.

Na co stać płocczan w tej edycji Ligi Mistrzów?

- Płocki zespół gra dosyć chimerycznie. Orlen Wisła zaczęła dobrze, bo od remisu z jedną z najsilniejszych drużyn w Europie - MVM Veszprem. Później zagrali bardzo dobry mecz w Paryżu z PSG, w którym zabrakło im trochę szczęścia i wygrali z RK Celje Pivovarną Lasko, gdzie kolejny raz pokazali się z jak najlepszej strony. Chwilę później nastąpił blamaż z THW Kiel, a następnie po super meczu w Zagrzebiu nie było punktów. Gdyby opanować tę sinusoidę, Orlen Wisłę stać na wiele.

Drugi nasz zespół - Vive Tauron jedzie do Skopje. Czy Vardar może zagrozić kielczanom?

- Tutaj nie spodziewam się jakichś fajerwerków ze strony Vardaru i wydaje mi się, że kielczanie pewnie wywiozą dwa punkty z Macedonii.

Na razie w najważniejszych rozgrywkach w Europie Wybrzeże Gdańsk grało dwa razy w finale, a Śląsk Wrocław raz. Brakuje upragnionego zwycięstwa w Lidze Mistrzów. Czy Vive Tauron jest w stanie tego dokonać?

- Oczywiście, że tak. To na pewno marzenie, ale zespół z Kielc od kilku lat jest budowany właśnie pod takim kątem, żeby walczyć o zwycięstwo w Lidze Mistrzów. Już sam udział w Final Four im nie wystarcza. W tym roku przyszli nowi gracze. Mateusz Kus potrzebuje czasu, by się wkomponować w drużynę, ale taki zawodnik jak Mariusz Jurkiewicz gdy dojdzie do pełni sił, to Vive Tauron będzie jeszcze mocniejszym i bardziej kompletnym zespołem. Tym samym szanse na sam udział w Final Four, a co za tym idzie na zwycięstwo w Lidze Mistrzów będą jeszcze większe.

Przed tym sezonem Liga Mistrzów przeszła rewolucję. Jak oceniasz te zmiany?

- Dla mnie jako aktualnie pasjonata piłki ręcznej jest to coś wspaniałego. Co tydzień mamy 2-3 mecze, które wprost rozgrzewają publikę do czerwoności. Jak bym był zawodnikiem, to plułbym organizatorom w nogi i w brodę. Taka intensywność spotkań kosztuje zawodników dużo sił i na pewno nie są zadowoleni z tych zmian.

Szczególnie dotyczy to chyba zespołów z Bundesligi...

- Tak, w Niemczech po tych zmianach zespoły mają przynajmniej dwa mecze w tygodniu na najwyższym poziomie. Potrafię sobie wyobrazić jakie obciążenia mają ci zawodnicy.

Czy przewidujesz jakieś niespodzianki w tym sezonie Ligi Mistrzów?

- Niespodzianki zawsze były, są i będą. To czyni ten sport pięknym. Nigdy nie można być pewnym końcowego rezultatu. Sam jako ekspert telewizji typowałem wyniki, które dla mnie były logiczne, a później się okazywały zupełnie inne. Siedźmy przed telewizorami, oglądajmy mecze, trzymajmy kciuki i cieszmy się Ligą Mistrzów.

[b]Rozmawiał Michał Gałęzewski
Fiorentina – Lech 0:2: gol Gajosa

{"id":"","title":""}

[/b]

Źródło artykułu: