Arcytrudna przeprawa mistrza Polski w Zabrzu

Vive Tauron Kielce wywiózł komplet punktów ze Śląska, po bardzo trudnym boju z Górnikiem Zabrze. Podopieczni Talanta Dujszebajewa długo męczyli się z walecznym rywalem, ale ostatecznie wygrali różnicą czterech trafień.

Mecz z mistrzem Polski był dla kibiców Górnika Zabrze prawdziwym handballowym świętem. Już na godzinę przed pierwszym gwizdkiem sędziego hala przy Wolności była wypełniona w ponad połowie, a o 19:00 gdy mecz się rozpoczął trudno było znaleźć na trybunach wolne miejsce.

Do świetnej atmosfery równali zawodnicy obu ekip. Co prawda mecz rozpoczął się od dość szybkiego i łatwego prowadzenia Vive Tauronu Kielce (2:0), ale po chwili zabrzanie nie tylko doprowadzili do wyrównania, ale nawet zdołali wyjść na prowadzenie (3:2).

Słabo spisywał się w kieleckiej ekipie Mateusz Kus, a nie najlepszą skuteczność prezentował też Sławomir Szmal, który m.in. zbyt pochopnie wyszedł z bramki przy długim podaniu Mateusza Korneckiego do Bartłomieja Tomczaka, za sprawą czego lewy skrzydłowy Górnika mógł rzucić piłkę do pustej bramki, zostawiają bramkarza gości w okolicach linii środkowej boiska.

Po kwadransie gry w Zabrzu nieznacznie prowadził Vive Tauron (10:8), a gracze Górnika - w głównej mierze za sprawą bardzo skutecznego w pierwszych fragmentach gry Jurija Gromyko - nie pozwalali rywalom odskoczyć na dystans większy niż dwa trafienia.

Dopiero na pięć minut przed zakończeniem pierwszej połowy - gdy na ławkę kar powędrował Paweł Niewrzawa - kielczanie zdołali odskoczyć gospodarzom na trzy bramki (17:14).

Gra w przewadze na dobre wyszła też gospodarzom, którzy - wykorzystując karę Denisa Bunticia - zdołali odrobić straty. Bohaterami pogoni byli Sebastian Kicki, który odbił dwie bardzo ważne piłki i Mariusz Jurasik, dwukrotnie zmuszając "Kasę" do kapitulacji. Do remisu na 70 sekund przed przerwą doprowadził Aleksander Tatarincew, ale bramkę przewagi do szatni dał gościom po rzucie karnym Julen Aguinagalde (19:18).

Po zmianie stron gospodarze szybko doprowadzili do wyrównania, a do siatki trafił Tatarincew (19:19). Chwilę później w jeszcze większe opały Vive wpędził Tobias Reichmann, za głupi faul na Tomczaku wędrując na ławkę kar. Grając w przewadze zabrzański zespół wyszedł na prowadzenie (22:21). Był to moment przełomowy o tyle, że od tego czasu to goście z Kielc przez kilkanaście minut musieli gonić wynik i prowadzenie zdołali odzyskać dopiero w 44. minucie spotkania (26:25).

Sytuację Górnika skomplikowała kara, jaką dwie minuty później otrzymał Gromyko. Grający w osłabieniu zabrzanie popełniali proste błędy w ataku pozycyjnym, które kończyły się szybkimi kontrami Vive. W konsekwencji kielczanie odskoczyli gospodarzom na trzy bramki (30:27).

Ostatnie dziesięć minut było niezwykle emocjonujące. Vive co prawda prowadziły 3-4 bramkami, ale Górnik nie zamierzał się poddawać i prosić o najniższy wymiar kary. Na straconą bramkę zabrzanie odpowiadali trafieniem, co nie pozwalało mistrzowi Polski na rozluźnienie nawet w końcówce. Ostatecznie Trójkolorowi strat nie odrobili, ale w starciu z czołową ekipą Europy pozostawili po sobie bardzo dobre wrażenie.
 
Górnik Zabrze - Vive Tauron Kielce 34:38 (18:19)

Górnik: Kornecki, Kicki, Witkowski - Niedośpiał, Daćko 8, Lasoń, Tomczak 5, Gromyko 4, Jurasik 7, Buszkow 1, Tatarincew 6, Niewrzawa 2, Niedźwiedzki, Ścigaj 1.
Karne: 1/4.
Kary: 4 min.

Vive: Szmal, Sego - Vujović 4, Jurecki 3, Reichmann 4, Kus, Aguinagalde 6, Bielecki, Jachlewski, Strlek 8, Lijewski 4, Buntić 6, Zorman 3.
Karne: 5/6.
Kary: 10 min.

Kary: Górnik - 4 min (Niewrzawa, Gromyko - po 2 min); Vive - 10 min (Reichmann, Lijewski, Buntić - po 2 min, Kus - 4 min).

Sędziowie: Korneliusz Habierski, Grzegorz Skrobak (Głogów).

Widzów: 1000.

Źródło artykułu: