W krótkim odstępie czasu ekipy z Lublina i Trójmiasta zmierzyły się ze sobą pięciokrotnie. Cztery razy w rywalizacji o złoto oraz raz w półfinale Pucharu Polski. Można powiedzieć, że w sobotę gdynianki wzięły rewanż na świeżo upieczonych mistrzyniach kraju.
[ad=rectangle]
MKS Selgros Lublin przez znaczną część meczu nie przypominał zespołu, który stanął niedawno na najwyższym stopniu podium. Walki ekipie z Koziego Grodu nie można jednak odmówić, bo po szaleńczym pościgu stanęła przed szansą doprowadzenia do dogrywki.
Jak oceni postawę swoich podopiecznych trenerka? - Mecz od początku był pod dyktando gdynianek. Zagraliśmy na pewno słabo w obronie, słabiej też w związku z tym funkcjonowała nasza bramka. W drugiej połowie też początek nie najlepszy - przyznała szkoleniowiec Sabina Włodek.
- Zdecydowaliśmy się na wprowadzenie siódmej zawodniczki i to był impuls do odrabiania strat. Rzeczywiście zbliżyłyśmy się na jedną bramkę, ale mieliśmy jeszcze kilka stuprocentowych sytuacji, które powinniśmy zamienić na trafienie. Być może losy tego spotkania by się odwróciły. Nie wykorzystaliśmy swoich szans i będziemy walczyć o trzecie miejsce - dodała trener.
Złote medalistki sezonu 2014/2015 nie załamują rąk i chcą zwyciężyć w niedzielę w "finale pocieszenia". - Uważam, że spotkanie należało do ciekawych, szczególnie w drugiej połowie kiedy dochodziłyśmy rywalki. Zabrakło nam trochę czasu i wykorzystanych "setek", które obroniła Małgorzata Gapska. Nie spuszczamy głów. Zwyciężyła drużyna lepsza w dniu dzisiejszym. Jutro nowy dzień - powiedziała rozgrywająca mistrzyń Polski, Kristina Repelewska.