Pierwsza połowa meczu przy Piaseczyńskiej była bardzo wyrównana. Żadna z ekip nie była w stanie zbudować sobie większej, bramkowej przewagi. Drugą część spotkania znakomicie otworzyli rywale. W 36. minucie podopieczni Ryszarda Kmiecika prowadzili już różnicą czterech trafień. To był punkt zwrotny meczu.
[ad=rectangle]
- Po moich zawodnikach było widać, że czekają na majówkę. Przez trzy kwadranse graliśmy w chodzonego. W zespole było duże rozprężenie. Zawodnicy chcieli chyba dograć ten sezon jak najmniejszym nakładem sił. Na szczęście ostatnich piętnaście minut rozegraliśmy przyzwoicie. Kiedy przegrywaliśmy czterema golami, w zawodnikach obudziły się pokłady ambicji - relacjonuje w rozmowie ze SportoweFakty.pl Porzeziński.
W ostatnich fragmentach meczu warszawiacy zdominowali przebieg boiskowych wydarzeń. - Weszliśmy na przyzwoity rytm grania i dlatego zwyciężyliśmy. Skończyły się indywidualne fajerwerki. Zaczęła się gra zespołowa połączona z realizację założeń. To przyniosło bramki i gdyby nie parę głupot, wynik byłby jeszcze wyższy - nie kryje szkoleniowiec stołecznej drużyny.
Jego podopieczni sezon pierwszej ligi zakończyli na piątej lokacie. - Wszyscy się cieszymy, zwłaszcza biorąc pod uwagę perturbacje, jakie nasz zespół przechodził w trakcie sezonu - podkreśla Porzeziński. - W pierwszej rundzie zdobyliśmy piętnaście punktów, w drugiej czternaście. Moim zawodnikom za waleczność oraz ambicję należą się słowa uznania.