W zupełnie odmiennych nastrojach przystępowały do swojego przedostatniego występu w fazie zasadniczej mistrzostw Starego Kontynentu Niemki i Francuzki. Dla pierwszych to kolejna impreza z tych nieudanych. W mistrzostwach świata awansowały do ćwierćfinału, na arenie europejskiej weszły jedynie do fazy zasadniczej (7. miejsce). Co ciekawe, podobnej rzeczy "dokonały" w ME 2012 Trójkolorowe (9. miejsce), które obecnie mają spore szanse na grę nawet o medale.
[ad=rectangle]
Od prowadzenia rozpoczęły Niemki. Co ciekawa, bramka ta została zdobyta w dość szczęśliwych okolicznościach. Amandine Leynaud wpadła z piłką do własnej bramki. Tego samego nie można było jednak powiedzieć o dalszej fazie tego meczu. Już po 5. minutach na tablicy świetlnej pojawił się wynik 4:0 dla naszych zachodnich sąsiadek. Impas strzelecki Francuzek przełamała dopiero Allison Pineau. Potem oglądaliśmy już prawdziwą wymianę ciosów. Oba zespoły stawiały na atak, a mniej skupiały się na formacji defensywnej. Wynik nie zmieniał się tylko dzięki postawie golkiperek. Dobre wrażenie pozostawiała po sobie Angie Geschke, która po 10 minutach miała już na swoim koncie cztery trafienia (6:2). W czterech wcześniejszych meczach zdobyła ich raptem... 6.
Francuzkom zupełnie nie szło odrabianie strat. W ich grze widać było pewien chaos. Szwankowała skuteczność, a i do obrony można było mieć sporo zarzutów. Nie pomógł nawet czas na żądanie dla szkoleniowca Alaina Portesa. Nic więc dziwnego, że odbiło się to na rezultacie zawodów. Ten po 21 minutach brzmiał już 11:5. Skutecznością imponowała Marlene Zapf, która, podobnie jak skrzydłowa Geschke, nie należała do liderek swojej drużyny pod tym względem. Postawa siódemki z Kraju Franków naprawdę mogła budzić zdziwienie i tylko dzięki słabej końcówce rywalek w pierwszej połowie udało im się zejść na przerwę z dość korzystnym bilansem (13:10). Niemki nie trafiły do siatki przez ponad sześć minut.
Po zmianie stron kilka pierwszych akcji okazało się być nieskutecznych i to w wykonaniu obu drużyn. Po chwili wszystko wróciło do wydarzeń z pierwszej części gry. Wydawać się jednak mogło, że drugiej tak nieudanej połowy w wykonaniu zawodniczek Portesa nie będziemy oglądać, tymczasem ich gra nie przypominała tej z poprzednich spotkań. Francuzki z Katii Schülke robiły prawdziwą bohaterkę (52 proc. obron).
Pewną zmianę dało się zauważyć w okolicach 40. minuty meczu. Co prawda, dalej "leżała" skuteczność z rzutów karnych Trójkolorowych, ale wynik zaczął w końcu oscylować wokół remisu 18:17 (po bramce Paule Baudouin). Do pierwszego! remisu doprowadziła po udanie wykończonej kontrze Siraba Dembele i emocje rozgorzały na dobre. Z kolei kara dwóch minut dla Luisy Schulz wyprowadziła tym samym rywalki na jednobramkowe prowadzenie 18:19.
Ostatni kwadrans to już gra bramka za bramkę. Trudno było wskazać drużynę, która zasługiwałaby na dwa punkty. Nie brakowało bowiem ładnych, szybkich akcji, ale i prostych błędów w czystych sytuacjach. Na 8 minut przed końcem tablica świetlna wskazywała wynik 22:21, niemniej niczego on nie oznaczał. Dla Polek taki obrót spraw nie był zbyt korzystny. W ostatnich minutach Francja postanowiła maksymalnie zaryzykować. Postawiła obronę 4:2, ale na Niemki było to ciągle zbyt mało. Brak skuteczności w kluczowym momencie mógł stać się gwoździem do trumny. Remis dał im rzut karny, którego tym razem nie zmarnowała Baudouin.
Niemcy - Francja 24:24 (13:10)
Niemcy: Schülke (19/43 - 44 proc.) - Zapf 6/4, Lang, Müller 2, Loerper, Smits, Minevskaja 2/1, Naidzinavicius, Steinbach 3, Althaus, Nadgornaja 1, Huber, Geschke 9, Wohlbold, Schulze 1.
Karne: 5/7
Kary: 4 min.
Francja: Leynaud (8/24 - 33 proc.), Attingre (3/11 - 27 proc.) - Kamto Njitam 1, Ayglon, Cisse 1, Pineau 3/1, Landre 2, Baudouin 5/2, Zaadi, Prouvensier, Dembele 5, Leveque, Nze Minko 4, Gnabouyou, Niombla, Lacrabere 3.
Karne: 3/6
Kary: 4 min.
Sędziowie: Dennis Stenrand, Anders Kaerlund Birch (obaj Dania).