Polscy szczypiorniści dzięki wygranym z Białorusią i Rosją do meczu z Czechami przystępowali już jako zwycięzcy turnieju kwietniowego. Naszym sąsiadom z południa wiodło się w Lublinie znacznie gorzej. Osłabieni brakiem Filip Jichy nie radzili sobie zbyt dobrze i dwukrotnie przegrali.
Niedzielny mecz rozpoczął się od efektownego trafienia Mariusza Jurkiewicza. Chwilę później do bramki strzeżonej przez Petra Stochla trafił Michał Szyba, a w międzyczasie dobrze między słupkami polskiej drużyny pokazał się Marcin Wichary. Skuteczna defensywa biało-czerwonych na początku spotkania sprawiła, że Czesi na swoje pierwsze trafienie musieli czekać aż do 5. minuty.
Wtedy też reprezentanci Polski popełnili kilka błędów w ataku, co skrzętnie wykorzystali ich rywale i niemal natychmiastowo doprowadzili do remisu. Słabszy okres gry podopiecznych Michaela Bieglera nie trwał jednak długo. Polacy zaczęli grać bardziej uważnie w ataku, co przełożyło się od razu na wynik - zdobyli pięć bramek z rzędu i wyszli na prowadzenie 8:3. Świetnie funkcjonował duet Wichary i Wojciech Gumiński. Popularny "Wichura" wyczyniał cuda broniąc rzuty Czechów, a młody zawodnik Zagłębia Lubin skutecznie wykorzystywał kontrataki.
Na kilka minut przed końcem pierwszej połowy w grę Polaków znów wkradło się trochę chaosu. Niewykorzystane rzuty i niecelne podania sprawiły, że szczypiorniści trenera Vladimira Habera zdołali zmniejszyć przewagę gospodarzy do trzech trafień, a zdenerwowany poczynaniami swoich podopiecznych o czas poprosił szkoleniowiec Michael Biegler. Jego uwagi przyniosły spodziewany efekt, bo na kilkanaście sekund przed gwizdkiem sędziego Polacy przeprowadzili skuteczną akcję zakończoną przez Michała Jureckiego.
Drugą część meczu Polacy rozpoczęli bardzo niemrawo, co natychmiastowo wykorzystali ich rywale, Czesi bowiem rzucili cztery bramki z rzędu i doprowadzili do remisu. Zirytowany szkoleniowiec polskiej drużyny znów był zmuszony prosić o czas dla swojego zespołu.
Kibice zgromadzeni w lubelskiej Hali Globus musieli czekać aż siedem minut na trafienie biało-czerwonych. Jego autorem był skrzydłowy Damian Kostrzewa. Co prawda w ataku nie wiodło się naszym reprezentantom najlepiej, ale wciąż bardzo dobrze spisywał się strzegący polskiej bramki Wichary. Jego interwencje oraz twarda postawa defensorów sprawiła, że Czesi mieli spore problemy ze zdobywaniem bramek. Szczypiorniści znad Wisły powiększali za to swoją przewagę dzięki Michałowi Daszkowi, który skutecznie wykonywał rzuty karne oraz kontrataki.
Na dziesięć minut przed końcem spotkania polscy zawodnicy prowadzili już 21:16 i spokojnie kontrolowali wynik. Na ponad trzy minuty przed końcem z orzełkiem na piersi zadebiutował Michał Obiała. Ostatecznie Polacy wygrali 28:21 i zakończyli towarzyski turniej z kompletem zwycięstw.
Polska: Wichary, Wyszomirski - M. Jurecki 3, Kuchczyński, Masłowski 1, B. Jurecki, Jurkiewicz 3, Szyba 2, Chrapkowski 2, Wiśniewski, Daszek 8, Grabarczyk, Gumiński 6, Kostrzewa 1, Obiała, Zadura, Krzysztofik 2.
Karne: 5/6
Kary: 8 minut
Czechy: Mrkva, Stochl - Hrstka 4, Becvar, Jurka 1, Kubes, Motl 1, Strzinek 4, Skvaril , Petrovsky 6, Stehlik, Linhart 2, Sklenak, Hanisch, Sindelar, Konsel 2, Vinkelhofer 1.
Karne: 5/9
Kary: 6 minut
Sędziowie: M. Gatelis, V. Mazeika.