Na kilka dni przed inauguracją rundy rewanżowej rozgrywek I ligi doszło do prawdziwej niespodzianki transferowej. Grający nieprzerwanie od blisko 6,5 roku lider przemyskiej drużyny Paweł Stołowski zdecydował się na zmianę barw klubowych. Popularny Stołek, który jest jednocześnie najlepszym strzelcem rozgrywek w grupie B zdecydował się na grę w ostatnim zespole PGNiG Superligi - Piotrkowianinie Piotrków Trybunalski. Oznaczało to, iż AZS pozostał bez podstawowych rozgrywających, zaś do gry zdolnych było tylko 9 graczy z pola. Wcześniej fatalnych kontuzji doznali bowiem Piotr Żak i Mateusz Sikora. Z kolei ekipa Aleksandra Malinowskiego przyjechała na pojedynek do Przemyśla w podstawowym składzie.
Spotkanie dobrze rozpoczęli Wojskowi. Prowadzenie objęli po trafieniu z rzutu karnego byłego reprezentanta Polski Arkadiusza Miszki. Po chwili było już 3:0, a do bramki miejscowych trafił były gracz AZS-u - Łukasz Nowak oraz Maciej Ścigaj. W 4. minucie przełamali się wreszcie Harcerze, a autorem pierwszej bramki był Mateusz Kroczek. W pierwszym kwadransie gry tylko jego trafienia z linii siódmego metra zapewniły przemyślanom 3/4 dorobku bramowego. Dość niespodziewanie jednak Śląsk nie potrafił odskoczyć na więcej niż 3-4 trafienia. Mało tego - AZS złapał w 21. minucie kontakt z drużyną z Wrocławia po golu Damiana Misiewicza.
Dramatycznie osłabieni podopieczni Piotr Kroczka i Przemysława Korobczaka ambitnie walczyli jak równy z równym z hegemonem tegorocznych rozgrywek i absolutnym faworytem do awansu. Świetną pracę wykonywał duet Mateusz Kroczek - Maciej Kubisztal, brakowało jednak trafień z drugiej linii oraz dłuższej ławki rezerwowych, aby objąć prowadzenie. Akademicy wykorzystali również dużą ilość wykluczeń w drużynie Śląska. Z drugiej strony szalał wyżej wspomniany Ścigaj. Dorobek 10 bramek świadczy o tym, jak ważny jest dla zespołu z Dolnego Śląska były skrzydłowy Chrobrego Głogów. Po 30. minutach minimalnie lepsi byli goście, którzy schodzili na przerwę z przewagą trzech trafień (15:12).
Po udanych dla miejscowych pierwszych 5 minutach, w których Harcerze znów zbliżyli się do WKS-u na różnicę jednej bramki nastąpił ,,odjazd" wrocławian. Okres pomiędzy 34. a 40. minutą Śląsk wygrał 6:0 i emocje praktycznie się skończyły. W kolejnych minutach AZS sporadycznie pokonywał bramkarza rywali, co było spowodowane niesamowitym ubytkiem sił i oczywiście klasą zespołu lidera I ligi, który dominował właściwie w każdym elemencie handballowego rzemiosła. Również w karach, bowiem Bogumił Baran za trzy dwuminutowe wykluczenia ostatnie 20 minut oglądał z trybun.
W 53. minucie gracze lidera prowadzili już różnicą 13 trafień (31:18), lecz końcówka była nieco bardziej udana dla Akademików, którzy po raz pierwszy w całym spotkaniu zanotowali dłuższą serię bramkową (cztery z rzędu) i zmniejszyli straty. Po końcowym gwizdku wynik brzmiał 34:23 na korzyść podopiecznych Aleksandra Malinowskiego. W zasadzie nikt nie oczekiwał jednak po Harcerzach lepszego wyniku. Przemyślanie grający praktycznie jedną siódemką nie byli w stanie przeciwstawić się rozpędzonej maszynerii z Wrocławia, która pewnym krokiem podąża do Superligi.
AZS Przemyśl - Śląsk Wrocław 23:34 (12:15)
AZS: Sar, Jarosz - Misiewicz 3, Kostka 2, Wańkowicz, Dejnaka 3, Błażkowski, Kalinowski, Kroczek 10, Kubisztal 5
Śląsk: Phillipe, Schodowski - Krupa 1, Płonka 2, Herudziński, Baran 1, Koprowski 2, Nowak 3, Jarowicz 6, Wróblewski 4, Kryński, Ścigaj 10, Miszka 5
Kary: AZS - 6 minut, Śląsk - 16 minut
Karne: AZS - 4/7, Śląsk - 5/5
Sędziowie: Paweł Podsiadło, Adam Świostek (obaj Radom)
Widzów: 180