Do jednej bramki - relacja z meczu KPR Legionowo - AZS UW Warszawa

KPR Legionowo w swoim pierwszym ligowym meczu tej wiosny grając we własnej hali zrównał z ziemią szczypiornistów Uniwersytetu Warszawskiego.

Gospodarze od samego początku zdominowali przebieg boiskowych wydarzeń. Podopieczni Witolda Rzepki i Roberta Lisa nie mieli żadnego pomysłu na przedarcie się przez szczelną linię defensywną legionowian, a gospodarze natarcia pozycyjne konstruowali sprawnie i efektownie. Atakami KPR-u doskonale zarządzał Paweł Albin i gdyby nie problemy ze skutecznością graczy beniaminka, losy meczu już po kwadransie (!) byłyby rozstrzygnięte.

W ekipie Akademików widać było brak Łukasza Nowaka, który zimą zamienił stolicę na Przemyśl. Najskuteczniejszy gracz warszawskiej siódemki jesienią w trakcie jednego meczu potrafił oddać na bramkę rywala nawet dwadzieścia rzutów, nie tylko trafiając do siatki, ale także ułatwiając sprawę kolegom, poprzez nieustanne angażowanie obrońców rywali. Gracze Rzepki i Lisa nie byli w stanie wypracować sobie jakiejkolwiek rzutowej sytuacji, a rywale z minuty na minutę grali coraz swobodniej.

Takiej dominacji, jaką w pierwszej połowie niedzielnego meczu zaprezentowali gracze Jarosława Cieślikowskiego i Marcina Smolarczyka, kibice zgromadzeni na trybunach Areny Legionowo jeszcze w tym sezonie nie widzieli. Przyjezdni byli bezradni i nawet, gdy zdołali się już przedrzeć pod bramkę gospodarzy, na drodze do sukcesu stawał im Tomasz Szałkucki. Problemy z wykorzystywaniem czystych sytuacji - w czym przodowali przede wszystkim obrotowi - sprawiły jednak, że na przerwę KPR schodził tylko z... trzynastoma bramkami przewagi.

W drugiej połowie gospodarze wyraźnie spuścili z tonu, Akademicy nie byli jednak w stanie tego wykorzystać. Ciężar gry w ataku usiłował wziąć na siebie doświadczony Łukasz Wolski, a wyżej do rywali wyszli w obronie Bartosz Zaprutko oraz Sławomir Kuc. Swoje do dorobku zespołu dołożył Marcin Malanowski i w ciągu dziesięciu minut przyjezdni swój dorobek z pierwszej części meczu zdołali podwoić. Różnicy dzielącej obie ekipy warszawiacy zmniejszyć jednak nie byli w stanie, czemu mocno przysłużył się przede wszystkim Tomasz Rybicki.

KPR Legionowo - AZS UW Warszawa 32:18 (17:4)

KPR: Szałkucki, Kardyka, Rybicki - Zasikowski 3, Kasprzak 3, Albin 2, Kolczyński 3, Pomiankiewicz 5 (3/4), Ciok, Wiak 2, Szmulik 5, Olęcki 1, Lisicki 3 (2/2), Milewski 1, Suliński 3, Piechnik 1.

AZS UW: Malanowski, Troński - Wysocki 1, Flisiak 2, Wolski 2, Zaprutko 1 (0/1), Kuc 2, Praski 1, Chmielewski 1, Puszkarski 6 (4/4), Ł. Monikowski 2.

Kary: KPR - 10 min. (Wiak, Kolczyński, Kasprzak - 2 min., Lisicki - 4 min.) oraz AZS UW - 12 min. (Kuc, Flisiak, Puszkarski, Wolski - 2 min., Ł. Monikowski - 4 min.)

Komentarze (6)
avatar
wwwitek2006
28.01.2013
Zgłoś do moderacji
1
2
Odpowiedz
Do "jednej bramki" i "zrównanie z ziemią" (co to za słownictwo w sprawozdaniu sportowym?!), to nastąpiło w ogromnej ilości spotkań superligowych, gdzie należałoby oczekiwać wyrównanego poziomu, Czytaj całość
Czarek
28.01.2013
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Brawo KPR Legionowo. Teraz trzeba tak grać w każdym meczu! Tak efektywnie! 
avatar
kantor
27.01.2013
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
UW bedzie spadek niestety. A wygladalo to z zepterem jak fajnie budowany klub... 
avatar
HANDBALL PL
27.01.2013
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Wiem że to z innej beczki, ale tak patrze że fajnie prezentują się byli zawodnicy Juranda - klubu który właśnie przestał istnieć. Może wrócą odpowiedni ludzie i odbudują klub j Czytaj całość