- Mecz zaczął się nerwowo. Mamy trochę okrojoną kadrę ze względu na kontuzje, czyli tzw. szpital - tłumaczył słaby początek meczu w wykonaniu Warmii Olsztyn, Karol Królik. - W pierwszej połowie raz prowadziła Warszawa, raz my. Taka bitwa nerwów, a nie umiejętności, bo to nerwy odgrywały pierwszoplanową rolę - dodał rozgrywający olsztynian.
Goście z północy uciekli spod topora w starciu z AZS-em UW Warszawa, bo choć do 41. minuty przegrywali 15:19, zdołali do końca meczu wyciągnąć wynik na 24:20 na swoją korzyść. - Przez newralgiczny moment straciliśmy zaledwie jedną bramkę i pokazaliśmy siłę charakteru. Kadrowo jesteśmy osłabieni, ale udało się - cieszył się Królik.
Szczypiornista Warmii sukcesu w końcówce upatrywał w dobrym przygotowaniu fizycznym zespołu. To przecież oni mieli z powodu problemów kadrowych opaść w końcówce z sił, a jednak na finiszu zdominowali rywali. - Bardzo solidnie przepracowaliśmy okres przygotowawczy, bardzo dużo biegaliśmy - wspominał zawodnik. - W tym właśnie upatruję sukces. Oprócz pokazanego charakteru, to również te letnie treningi zaprocentowały i opłacało się pracować, by teraz cieszyć się ze zwycięstwa - dodał.
Po pięciu kolejkach Warmia zajmuje drugie miejsce w tabeli, mając stratę tylko punktu do prowadzącego Legionowa. Czy powrót do ekstraklasy może przyjść już w pierwszym sezonie po spadku? - Zarząd stawia nam cele awansu, ale to dopiero w perspektywie trzy-, czteroletniej. Teraz chcielibyśmy uplasować się w górnej części tabeli i to jest nasz plan na obecny sezon - tonuje atmosferę Królik.
Kolejna okazja do podtrzymania serii zwycięstw - ma ich Warmia już cztery na koncie - będzie sobotnia wizyta Wybrzeża Gdańsk w Olsztynie.