Robert Nowakowski (trener SPR Pogoń Baltica): Przede wszystkim słaba skuteczność jeśli chodzi o pierwszą część zawodów, stąd też taka nerwówka. Dziewczyny za szybko chciały dojść do pozycji rzutowej. Nad tym musimy popracować troszkę dłużej. Multum błędów własnych typu złe podanie, wpadanie na faul ofensywny. To było spowodowane tym, że mieliśmy grać z każdej piłki atak szybki, pośredni i bezpośredni i bez względu na to, jak się tam zawodniczki ustawiają. Musieliśmy ten element ćwiczyć, bo nie ma kiedy, nie ma przeciwnika, a tutaj można było sobie na to pozwolić, dlatego tyle błędów. Za bardzo nerwowo podeszły do tego spotkania na samym jego początku. Myślały, że to się tak na hura uda zrobić, nie tędy droga. Wystarczyły pierwsze dwa, trzy rzuty niecelne, słupek, poprzeczka, odbicie bramkarki i zamiast 3:0 zrobiło się 1:3. A potem wiadomo ciężej się już gra przez właśnie niepewność, nerwowość. Dziewczyny jednak opanowały to granie. Wydaje mi się, że troszkę kondycyjnie zabiegały ten zespół, bo przyjechały w 9 osób. Cieszę się z dwóch punktów.
Anna Cegłowska (rozgrywająca SPR Pogoń Baltica): Wygrałyśmy, ale spotkanie było na takim średnim poziomie. Nie jesteśmy do końca z siebie zadowolone. Jesteśmy zadowolone jedynie z tego, że wygrałyśmy ten mecz, ale z naszej gry już na pewno nie. W pierwszej połowie narzuciłyśmy sobie taki chaos. Jak w obronie wybroniłyśmy to w ataku było źle. Jednak w drugiej połowie już nam to zdecydowanie lepiej wychodziło. To co w szatni trener powiedział przeniosło się na boisko, bardzo nam pomógł i myślę, że ta druga połowa była już troszkę lepsza od pierwszej, w każdym bądź razie inna.
Katarzyna Sabała (skrzydłowa SPR Pogoń Baltica): Ten mecz nie był dobry w naszym wykonaniu. Wkradło się bardzo dużo błędów, chciałyśmy jak najlepiej, a wyszło inaczej. Grałyśmy u siebie z przeciwnikiem teoretycznie słabszym, no ale niestety wyszło inaczej. Byłyśmy zdenerwowane i chciałyśmy za wszelką cenę wygrać i to jeszcze jak największą ilością bramek. A tu się zdarzył słupek, sama też miałam wiele sytuacji, ale nie dorzuciłam. Dobrze, że ta druga połowa była inna. Dostałyśmy reprymendę od trenera i zaczęłyśmy grać po prostu swoje.
Adam Fedorowicz (trener Finepharm): Mecz mogę ocenić tak, że był on godny pozycji obu drużyn w tabeli, jeżeli chodzi o poziom sportowy. Jedyny optymistyczny akcent, że w drużynie ze Szczecina jest duża rzesza młodych zawodniczek, chociaż szkoda, że nie dysponującymi zbyt dobrymi warunkami fizycznymi. W przyszłości, po ewentualnym awansie, też raczej będą skazane na dolne rejony tabeli. My mamy taki plan. Była teraz strasznie duża transformacja personalna w drużynie. Pierwsza siódemka ze słabej drużyny całkowicie odeszła. Jestem tu dopiero półtora miesiąca, także jeszcze nie ma co dużo wymagać. Mamy jeszcze w zanadrzu trochę tej młodzieży lepszej od tej, która dziś grała, ale z różnych przyczyn dziewczyny nie mogły na to spotkanie przyjechać. Myślę, że celowo zmierzamy szybkim marszem do I ligi, po to, żeby tam wrócić jeszcze do szkolenia, bo młodzież pokazała, że chce grać, a ja chcę im w tym pomóc. W tym meczu były spanikowane, grały całkowicie bez wiary. Nie miały siły, one były kompletnie nieprzygotowane do tych rozgrywek. Zostały rzucone na głębokie wody.
Katarzyna Skoczyńska (rozgrywająca Finepharm): Tak jak było widać, sił starczyło nam na pierwszą połowę. Bardzo krótka ławka, co jest spowodowane bardzo ciężką sytuacją w klubie. Pogubiłyśmy się w drugiej połowie. Odcięły nam jedną rozgrywającą i ciężko było przeprowadzać nam ataki. Odskoczyły nam w pierwszej połowie czterema kontrami. Już nie dałyśmy rady odrobić tych strat.
Agata Pawliszak (skrzydłowa Finepharm): Spodziewaliśmy się, że będzie ciężko, że będzie walka. Tym bardziej, że przyjechałyśmy z bardzo krótką ławką. Było nas 9 w tym 3 bramkarki. Jedna bramkarka grała w polu. Pomogła, bo pomogła. Było bramka za bramkę, a skończyło się tak jak się skończyło. Myślę, że wynik chyba nie oddaje tego co było na parkiecie. Nie odpuszczamy do końca. To jest sport i rywalizacja. Ciężko było, dużo kar i to też nas osłabiło.