W nowy sezon podopieczni Larsa Walthera weszli spacerkiem, bez większych problemów bijąc kolejnych ligowych rywali. Przed wyjazdem do Puław płocczanie zapowiadali wprawdzie, że czeka ich przeprawa najtrudniejsza z dotychczasowych, tak zaciętego oporu i remisu - a mogli nawet przegrać - chyba się jednak nie spodziewali.
- Puławianie pokazali się z dobrej strony, my natomiast zagraliśmy fatalnie. Rywal postawił nam trudne warunki, ale tak naprawdę to my i tylko my słabą grą zgotowaliśmy taki mecz sobie i kibicom - nie owija w bawełnę najskuteczniejszy gracz wtorkowego meczu, Arkadiusz Miszka. On sam rzucił Azotom aż osiem bramek, do poziomu nie dostosowali się jednak koledzy, którzy mieli ogromne problemy z dojściem dogodnej do sytuacji rzutowej. W efekcie mistrzowie Polski zdobyli w Puławach tylko dziewiętnaście bramek.
- Ten mecz pokazał nasze braki, jeśli chodzi o grę w ataku. Przestrzeliliśmy za dużo czystych sytuacji i w kolejnych meczach może nas to drogo kosztować. Mam jednak nadzieję, że przeanalizujemy to, co się stało i wyciągniemy z tego odpowiednie wnioski - wyjaśnia Michał Kubisztal.
Bardzo krytyczny w stosunku do swojej drużyny jest także trener, Lars Walther. - Azotom należą się gratulacje za bardzo dobrą walkę, ale ten mecz nie miał nic wspólnego z piłką ręczną - przyznaje 46-letni Duńczyk. - Za dużo było błędów z obu stron, a nie chodzi tylko o zawodników. Postawa sędziów to była katastrofa. Rywalom nie zamierzam jednak nic ujmować, bo mieliśmy dobrą walkę przez pełne sześćdziesiąt minut - podsumowuje szkoleniowiec płockiej ekipy.
Z Waltherem zgadza się Kubisztal. - To był mecz olbrzymiej walki, a oba zespoły włożyły mnóstwo wysiłku w obronę - wyjaśnia były reprezentant Polski. - To spotkanie miało pokazać, w jakim jesteśmy miejscu i ciężko odpowiedzieć na to pytanie jednoznacznie - dodaje. Wiślacy nie potrafili utrzymać w końcówce spotkania czterobramkowej przewagi, a gdyby nie fantastyczna gra Marcina Wicharego w całym meczu i niezdolność puławian do wykończenia finałowej akcji, mogli nawet przegrać.
Słaba gra musi martwić kibiców, bo już w sobotę Nafciarze zainaugurują zmagania w fazie grupowej Ligi Mistrzów. - Jeżeli przez kilka dni nie poprawimy naszych mankamentów, to będzie to dla nas bardzo ciężkie przeżycie - nie ma wątpliwości Kubisztal.
Pozytywów w remisie szuka Miszka. - Musimy to sobie przeanalizować, dostaliśmy zimny prysznic, nie jesteśmy wirtuozami piłki ręcznej. Myślę, że w sobotę na pewno będzie lepiej. Czy czujemy niepokój? Na pewno nie, raczej mobilizację. Gorzej grać już nie możemy, Azoty pokazały nam nasze mankamenty, musimy to przetrawić i przeanalizować - podsumowuje doświadczony skrzydłowy. Z taką grą ofensywną, jaką zaprezentował jego zespół w Puławach, w sobotę o wygraną będzie niezwykle ciężko.