Drużynie Azotów Puławy, która na zakończenie sezon zasadniczego zajęła mało dla niej satysfakcjonujące 7. miejsce, w konfrontacji ćwierćfinałowej przyszło się zmierzyć z wiceliderem tabeli - Orlen Wisłą Płock.
W pierwszym pojedynku na parkiecie Orlen Areny puławianie przegrali minimalnie, będąc blisko sprawienia niespodzianki. W kolejnym spotkaniu już przed własną publicznością szczypiorniści Azotów zaprezentowali się zdecydowanie słabiej, nie będąc wstanie nawiązać równorzędnej walki z Nafciarzami. W wyniku czego po dwóch przegranych potyczkach pożegnali się z myślą gry w strefie medalowej PGNiG Superligi. - Z drużyną doszliśmy do wniosku, że trzeba walczyć do końca. Nie udało nam się awansować do najlepszej czwórki, to musimy teraz zająć jak najwyższe miejsce - mówi na łamach Kuriera Lubelskiego Marcin Kurowski, szkoleniowiec Azotów.
Azoty, których celem teraz jest zajęcie możliwie najwyższego, czyli 5. miejsca, w sobotę na własnym parkiecie rozegrają pierwszy pojedynek z Chrobrym. Rewanż odbędzie się tydzień później w Głogowie. Lepszy z dwumeczu zespół zagra o 5. lokatę na zakończenie sezonu. W rundzie zasadniczej w konfrontacji obu drużyn zwycięstwa padły łupem przyjezdnych, bowiem w Puławach Azoty uległy Chrobremu, rewanżując się przeciwnikom na ich parkiecie w Głogowie. - Chrobry ma bardzo doświadczonych i ogranych zawodników. To solidny zespół i jego miejsce w tabeli przez większość sezonu nie odzwierciedlało prawdziwej wartości tej drużyny. Jej główną siłą jest wyrównany skład - dodaje trener puławskiej "siódemki".
Źródło: Kurier Lubelski