Michał Jurecki: Zagraliśmy z głową

W 11. kolejce PGNiG Superligi Mężczyzn w szlagierze mistrzowie Polski - Vive Targi Kielce pokonali w wyjazdowym meczu brązowych medalistów poprzedniego sezonu - Orlen Wisłę Płock 34:27 (16:14). Dzięki tej wygranej podopieczni Bogdana Wenty zostali samodzielnymi liderami ekstraklasy.

Wspaniała seria Vive dalej trwa. Mistrzowie Polski nie znaleźli pogromcy już od 42 spotkań! Czy obecny sezon również zakończą bez jakiejkolwiek porażki? Czas pokaże.

Środowe widowisko w Orlen Arenie dostarczyło sympatykom szczypiorniaka ogromnych emocji. Wydawało się, że właśnie teraz płoccy szczypiorniści mogą pogrążyć mistrzów Polski. Niestety i tym razem maksyma "bij mistrza" nie znalazła swojego potwierdzenia na parkiecie.

Co prawda podopieczni Larsa Walthera toczyli wyrównany bój z ekipą Bogdana Wenty, jednak tylko do 45. minuty. Potem płocka maszyna wyraźnie się zacięła i przyjezdni skrzętnie to wykorzystali, budując z minuty na minutę coraz bardziej okazałą przewagę. - Ten mecz kosztował nas sporo sił, bo w ataku graliśmy z niewielkimi zmianami. Ale wytrzymaliśmy kondycyjnie lepiej niż gospodarze. W końcówce mieliśmy siły, żeby narzucić jeszcze większe tempo - powiedział dla Echa Dnia rozgrywający Vive Targi Kielce Michał Jurecki.

Reprezentant Polski, zapytany o elementy, które zaważyły na zwycięstwie, stwierdził: - Graliśmy bardzo konsekwentnie w ataku, to była gra "z głową". Jeśli mnie nie udało się dojść do dobrej pozycji, to Tomek Rosiński bardzo spokojnie wchodził w obronę Wisły i kończył to celnymi rzutami. Myślę, że dobrze zagraliśmy w obronie. Jeśli ktoś się przez nią przedarł, to trafiał na Marcusa.

Początek spotkania był minimalnie lepszy w wykonaniu Wisły, która w pewny momencie prowadziła z Vive różnicą 2 bramek. Wyglądało na to, że kielczanie stracili tzw. "zimną głowę" i spokój, a losy meczu mogły rozstrzygnąć się nie na ich korzyść.

Więcej w Echu Dnia.

Komentarze (0)