- Praktycznie cały czas graliśmy w osłabieniu, ktoś był wykluczany - tłumaczy w rozmowie ze SportoweFakty.pl trener AWF-u, Marcin Smolarczyk. W drugiej połowie jego zawodnicy uzbierali cztery kary, a wyniku ich gradacji kwadrans przed końcem meczu na trybuny odesłany został Michał Reszko. - Uczulałem na to zespół niejednokrotnie. Będąc w osłabieniu ciężko jest ułożyć grę i ją prowadzić. Nam po przerwie zabrakło pomysłu - nie ukrywa.
W pierwszej połowie AWF był dla Inżynierów równorzędnym rywalem, w pewnym momencie prowadził nawet trzema bramkami, by ostatecznie zejść do szatni z wynikiem 15:14. - Politechnika skutecznie wyłączyła nam z gry dwóch rzucających i ciężko było znaleźć lukę w ich strefie. Mam trochę uwag do naszej podstawy w ataku, gdyż w pierwszej połowie było dużo miejsca na szóstym metrze, co należało lepiej wykorzystać - ciągnie Smolarczyk.
W zespole AWF-u w ostatnich minutach widać było braki kondycyjne. - Nie mamy na to praktycznie wpływu. Przygotowujemy się do ligi bardzo krótko, stąd momentami brakuje kondycji, świeżości i - przede wszystkim - zimnej głowy - tłumaczy. - Remis w Płocku to historia, tak samo zapominamy o meczu z Politechniką. Osiem bramek to duża różnica - gdyby była mniejsza, to nawet mimo porażki mógłbym być lekko zadowolony. Tymczasem pozostaje niedosyt.