Puławscy kibice na ligowe zwycięstwo swojej drużyny czekali dokładnie 171 dni. - Bardzo się cieszymy - nie ukrywa w rozmowie ze SportoweFakty.pl doświadczony bramkarz Azotów. - Muszę jednak zaznaczyć, że w drugiej połowie straciliśmy za dużo bramek. Defensywa z biegiem czasu grała coraz gorzej i gdyby nie niezła pierwsza część spotkania, to prawdopodobnie przegralibyśmy z Gorzowem - nie ukrywa Stęczniewski.
Z czego wynikła owa słabnąca skuteczność formacji defensywnej? - Dziewięciobramkowa przewaga sprawiła, że po przerwie trochę się rozluźniliśmy. Przeciwnik przyspieszył grę, wdaliśmy się w niepotrzebną wymianę ciosów - tłumaczy. Może kolegom zabrakło sił, by szybko wrócić i ustawić się w obronie? - Nie sądzę. Kondycyjnie wyglądaliśmy naprawdę dobrze. Oni gonili, my goniliśmy, stąd tyle bramek w drugiej części spotkania - przyznaje.
Stęczniewski obronił 21 z 49 rzutów. - Zwycięstwo na pewno nie jest moją zasługą, fantastycznie zagraliśmy bowiem w ataku - cieszy się bramkarz Azotów. - Widać, jak wiele dał nam powrót Dymitro Zinczuka. Miejmy nadzieję, że wytrwa w zdrowiu do końca sezonu - mówi. - Zawsze chcemy wygrywać. Raz idzie lepiej, raz gorzej. Dziś było super, wszystko zmierza w dobrym kierunku. Mam nadzieję, że za tydzień w Wągrowcu będzie podobnie.