W Zabrzu coraz więcej Piekar

Jak łatwo można było się domyśleć, po przejęciu sterów w NMC Powen przez trenera Krzysztofa Przybylskiego, w Zabrzu zaczynają pojawiać się zawodnicy związani z drużyną z Piekar Śląskich. Ale są ku temu także inne, nie związane z osobą szkoleniowca, powody. Tamtejsza Olimpia, na której czele stał niegdyś właśnie Krzysztof Przybylski, to grono naprawdę niezłych zawodników.

Zabrzański handball, który latami był oparty na własnych wychowankach, wyraźnie zmienił kurs na poszukiwanie zawodników w innych, pobliskich zespołach. SMS Zabrze, który jest podległy NMC Powenowi, przez wiele lat gościł na finałowych rozgrywkach Mistrzostw Polski Juniorów. Szkoła Mistrzostwa Sportowego wypuściła w świat takich graczy jak Tomasz Rosiński, Arkadiusz Miszka czy Marcin Wichary, którzy obecnie należą do elity polskiego handballu. Te przykłady potwierdzają teorię, że na Górnym Śląsku jest klimat i warunki, by rodzili się wybitni zawodnicy, gwiazdy polskich lig, czy nawet reprezentacji kraju. Jednakże obecna sytuacja, czyli gra na zapleczu Ekstraklasy, nie sprzyja temu, by budować silną, prawdziwie zabrzańską drużynę. Dlatego, by nieco "rozkręcić" zespół, włodarze klubu, na czele z trenerem Przybylskim i managerem Szolcem postanowił personalnie wzmocnić drużynę. Obrali kierunek: Piekary Śląskie.

Był sezon 2006 /2007...

GKS Olimpia Piekary Śląskie dość niespodziewanie zajęła 4 miejsce w sezonie zasadniczym, będąc przed takimi drużynami jak MMTS Kwidzyn czy Chrobry Głogów. Również w fazie play off zawodnikom z Piekar wiodło się całkiem przyzwoicie. Owy sezon zakończyli na wysokiej, czwartej pozycji, co jest do tej pory największym sukcesem klubu. Triumf miał miejsce w czasie, gdy szkoleniowcem drużyny był obecny trener Reprezentacji Polski Piłkarek Ręcznych. Wtedy to gwiazdami Olimpii byli, miedzy innymi, obecni gracze NMC Powen Zabrze: Mariusz Kempys, Marceli Migała, Robert Tatz. Poza tym, w skład drużyny wchodzili na przykład Remigiusz Lasoń czy Arkadiusz Miszka. Grał wśród nich również Łukasz Stodtko, ostatnio reprezentujący barwy Chrobrego Głogów.

"Piekarskie" Zabrze

Co prawda, los Mariusza Kempysa w Zabrzu nie jest pewny, ale można się spodziewać, iż obecny trener zabrzan namówi swojego podopiecznego do pozostania w szeregach Powenu. Natomiast w ostatnich tygodniach potwierdziły się inne domysły wielu kibiców: do tegorocznego spadkowicza z Górnego Śląska dołączyli dwaj nowi piłkarze. Jeden z nich - Arkadiusz Kowalski, jest byłym graczem właśnie Olimpii Pierkary Śląskie. Natomiast drugi, Dominik Droździk w poprzednim sezonie reprezentował barwy ASPR-u Zawadzkie. Kowalski jest lewym rozgrywającym, natomiast Droździk obrotowym, który w zeszłym sezonie w 22 meczach zaliczył 81 trafień. Od wtorku nowym zawodnikiem NMC Powenu Zabrze jest także, wspomniany już, Łukasz Stodtko. To już trzeci nowy piłkarz, którego zakontraktował po sezonie grający manager, Michał Szolc.

Bardziej Zabrze, bardziej Piekary...?

Co prawda w zespole NMC Powenu pozostaną miejscowe "wielkie nazwiska": Szolc, Mogielnicki, Kulak... ale łatwo można zaobserwować, że w zabrzańskim zespole tworzy się "piekarska kolonia" graczy Olimpii. Jaki przyniesie to skutek? Wielu twierdzi, że z ekipą, jaka była w Zabrzu, można by spokojnie powalczyć o powrót do Ekstraklasy... Jednakże zdaniem ekspertów jak i samych graczy, brakuje (dosłownie i w przenośni) rąk do pracy. Widać, że włodarze z Górnego Śląska, po nieudanym ostatnim sezonie, czym prędzej poszli po rozum do głowy. Myślą już nie tylko o najbliższej lidze, ale również o odleglejszej przyszłości. Niesie to za sobą inne, dla niektórych pozytywne, dla innych negatywne, konsekwencje. Kończy się bowiem coś, co chyba kiedyś było domeną zabrzańskiej Pogoni - klub ten składał się w większości z rodowitych zabrzan, wychowanków, a osoby z zewnątrz jedynie uzupełniały skład. Sezon 2009/2010 pokazał, że rozwiązanie to nie jest idealnym. Uczący się na błędach zabrzanie sięgają więc coraz śmielej po talenty z innych klubów. Czy dzięki temu odrodzą się, pokazując "kawał dobrej (śląskiej) roboty"? Na ocenę tej sytuacji musimy poczekać przynajmniej sezon, jeśli nie dłużej.

Źródło artykułu: