Choć nielbiści zagrali w Olsztynie dobre spotkanie, to nie udało się im jednak wygrać. - Chłopcy zaprezentowali bardzo ambitną piłkę. Nasza postawa była zdecydowanie lepsza, niż w pierwszym meczu w Wągrowcu. Jestem pełen podziwu dla zawodników. Niestety przeciwnik postawił poprzeczkę jeszcze wyżej, jak w pierwszej konfrontacji. Nie załamujemy się jednak. Sport jest tylko sportem. Trzeba również umieć przegrywać - tłumaczył na gorąco wągrowiecki szkoleniowiec.
Zdaniem Łukasza Gieraka, mecz był do wygrania, tym bardziej, że wągrowieccy szczypiorniści mieli zdecydowanie dużo lepszą skuteczność, niż w pierwszym boju. - Niestety mam zastrzeżenia do kilku spornych sytuacji, po których sędziowie gwizdali na korzyść gospodarza. Olsztyn ma jednak bardziej doświadczonych zawodników. Przez to lepiej rozegrali końcówkę spotkania i zwyciężyli - wyjaśniał rozgrywający beniaminka.
- Nie chciałbym komentować dziwnych zachowań arbitrów. Pomimo naszego dobrego meczu nic się nie dało zrobić... Zabrakło nam też po prostu szczęścia! Żałuję bardzo pierwszego meczu w Wągrowcu. On zadecydował o tym, że przegraliśmy rywalizację z Olsztynem - wyjaśniał zaaferowany bramkarz Nielby, Adrian Konczewski.
Druga przegrana z Olsztynem spowodowała odpadnięcie podopiecznych Edwarda Kozińskiego z rywalizacji o 5. miejsce. Wiadomo już, że przeciwnikiem wągrowieckich piłkarzy ręcznych w walce o 7. lokatę będzie Piotrkowianin. W sobotę (8 maja) nielbiści wyjadą do Piotrkowa Trybunalskiego. Ostateczne miejsce MKS-u w pierwszym, historycznym sezonie w ekstraklasie poznamy w sobotę (15 maja) w hali w Wągrowcu.
W sezonie zasadniczym żółto-czarni musieli dwa razy uznać wyższość Piotrkowianina. - Teraz chcielibyśmy zrewanżować się za wcześniejsze porażki. Nie uważam jednak, że jesteśmy słabszym zespołem - ocenia Adrian Konczewski.