W ostatnim spotkaniu ćwierćfinałowym Portugalia po raz pierwszy w historii miała okazję zagrać w 1/4 MŚ. Od kilku lat szczypiorniści z Półwyspu Iberyjskiego coraz mocniej rozpychali się na przeróżnych turniejach. Ukoronowaniem tego progresu był właśnie ćwierćfinał mistrzostw świata, gdzie przyszło im się zmierzyć z głodnymi sukcesów i medali Niemcami.
Reprezentacja Portugalii jednak w poprzednich fazach pokonywała takie drużyny, że Niemcy nie robili na nich większego wrażenia. Już wcześniej wygrywali choćby z Norwegią, Hiszpanią, czy zremisowali ze Szwecją. Pokazali więc, że mogą rywalizować z najlepszymi, co było widać od pierwszej minuty na parkiecie w Oslo, bo to Niemcy wyszli na to spotkanie ćwierćfinałowe przestraszeni.
W zasadzie gdyby nie genialny Andreas Wolff to już po pierwszej połowie niemieccy kibice mogliby machnąć ręką i przestać się łudzić o tak wyczekiwanym medalu MŚ, na który czekają już 28 lat. Były bramkarz Industrii Kielce ratował naszych zachodnich sąsiadów, jak mógł. Odbijał niewiarygodne piłki. Gdyby nie on, to po trzydziestu minutach Portugalczycy wypracowaliby sobie taką przewagę, że spokojnie mogliby wyjść na drugą połowę. Mimo tylko 54 proc. skuteczności rzutów, prowadzili 13:9.
ZOBACZ WIDEO: Tomasz Majewski dostał dziwną propozycję. "To zupełnie nie moja bajka"
Niemcy byli bezradni w ataku pozycyjnym. Wypracowane klarowne sytuacje można by policzyć na palcach jednej ręki. Odbijali się jak od ściany stworzonej przez Victora Iturrizy Alvareza, Salvadora Salvadora i Luisa Frade. Jedynym ich pomysłem było granie na Renarsa Uscinsa, który próbował, ale nie był aż tak skuteczny jak w poprzednich spotkaniach. Na całe szczęście dla Alfreda Gislasona, Lukas Zerbe wykorzystywał rzuty karne. Gra Niemców w pierwszej połowie przedstawiała obraz nędzy i rozpaczy.
Momentem zwrotnym w tym ćwierćfinałowym była czerwona kartka dla Luisa Frade na początku drugiej połowy. Niestety, należy dodać, że dość kontrowersyjna, tak jak i kilka innych decyzji norweskich sędziów, o co miał ogromne pretensje selekcjoner Portugalczyków. Raz otrzymał nawet dwie minuty kary za protesty.
Niemcy jednak zaczęli grać lepiej. Zdecydowanie lepiej spisywał się Juri Knorr, zaczęła układać się również gra z kołem, gdzie dobre podania na bramki zamieniał Johannes Golla. Skutek był taki, że w czterdziestej piątej minucie wyszli na prowadzenie. Wtedy jednak nasi zachodni sąsiedzi ponownie zaczęli popełniać proste błędy, a ratował ich Andreas Wolff, dzięki któremu udawało się utrzymywać przewagę nad Portugalią.
Tyle ile mógł, to bronił, ale w kółko przecież się nie dało. Na minutę przed końcem udało mu się w rewelacyjny sposób zatrzymać rzut z prawego skrzydła, ale już w powtórzonej akcji Portugalczycy trafili do siatki i doprowadzili do remisu. Niemcy mając piłkę i 22 sekundy, źle rozegrali akcję i na koniec ćwierćfinałów doczekaliśmy się dogrywki.
Dodatkowe dziesięć minut toczyło się pod kontrolą Portugalczyków, mimo że byli ciągle zatrzymywani przez Wolffa. Na 20 sekund przed końcem Niemcy jednak wyrównały, wtedy jednak piłkę wziął Martim Costa, który zapewnił swojej reprezentacji awans do piątkowego półfinału z Duńczykami. Dodajmy, że to największy sukces w historii piłki ręcznej w Portugalii. Za to Niemcy na medal MŚ będą musieli poczekać jeszcze co najmniej dwa lata.
Ćwierćfinał
Portugalia - Niemcy 31:30 (13:9)
Najlepsi strzelcy:
Portugalia: Francisco Costa 8
Niemcy: Juri Knorr 7