Sztab Rebud KPR bez ogródek. Mówią o tym, co nie wyszło

PAP / PAP/Tomasz Wojtasik / Na zdjęciu: Kim Rasmussen
PAP / PAP/Tomasz Wojtasik / Na zdjęciu: Kim Rasmussen

Szczypiorniści Rebud KPR Ostrovia zafundowali swoim kibicom dreszczowiec na otwarcie ORLEN Superligi. O losach spotkania z MKS Zagłębie Lubin rozstrzygnęły dopiero rzuty karne (27:27, k. 5:3), a sztab gospodarzy był wyraźnie rozczarowany.

Rebud KPR Ostrovia Ostrów Wielkopolski przystępowała do ligowej inauguracji w roli faworyta. Trener Kim Rasmussen przyznawał, że jego zespół jest na to przygotowany. Jednocześnie przestrzegał przed rywalami. W podobnym tonie wypowiadali się również zawodnicy.

Początek meczu z MKS Zagłębie Lubin był dla ostrowian wymarzony. Szybko wyszli na prowadzenie 6:2. Później jednak spotkanie się wyrównało, a goście wychodzili nawet na prowadzenie. Dosłownie w ostatnich sekundach Tomasz Pietruszko doprowadził do wyrównania.

W rzutach karnych lepsi okazali się miejscowi. I - jak przyznał sztab KPR - był to jedyny element gry, który działał bez zarzutu.

- Kiedy prowadziliśmy 6:2 w pierwszej połowie, nie wykorzystaliśmy bodajże trzech sytuacji, by odskoczyć i zamknąć wynik - powiedział Rafał Stempniak, asystent Kima Rasmussena, w rozmowie z infostrow.pl.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pogromca Błachowicza złapał oponę. Kilkanaście sekund i po sprawie!

- To się zemściło. Co nie wyszło? Praktycznie wszystko, poza rzutami karnymi, które wykonywaliśmy na stuprocentowej skuteczności - dodał.

W Ostrowie pozostał spory niedosyt, a w 2. kolejce o poprawienie dorobku będzie piekielnie trudno. Rebud KPR Ostrovia zmierzy się bowiem na wyjeździe z Industrią Kielce. MKS Zagłębie Lubin czeka natomiast domowe starcie z Górnikiem Zabrze.

Czytaj także:
O krok od sensacji w Ostrowie. Pasjonujące otwarcie rozgrywek
Orlen Superliga zaczyna się na serio. W weekend sześć spotkań

Komentarze (0)