Niklas Landin ponownie bohaterem Danii. Bramkarz przyznał, że na chwilę stracił rozum [WYWIAD]

PAP / Adam Warżawa  / Na zdjęciu: Niklas Landin
PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Niklas Landin

Dania pokonała Hiszpanię 26:23 i awansowała do finału mistrzostw świata piłkarzy ręcznych. To zwycięstwo nie byłoby możliwe bez Niklasa Landina, który bronił z 43-procentową skutecznością.

Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: Awansowaliście do finału mistrzostw świata, jednak czy nie powinniście jeszcze szybciej zakończyć tego meczu?

Niklas Landin, reprezentant Danii: To prawda, można było skończyć szybciej ten mecz, ale gdy mierzysz się z Hiszpanią, nigdy nie jest łatwo. Zawsze gra się ciężko z tym rywalem, a dodatkowo Gonzalo Perez de Vargas zagrał bardzo dobry mecz. Było gorąco w samej końcówce, a w pierwszej połowie prowadziliśmy 15:10.

Na pewno był to mecz bramkarzy. Pan miał 43 procent skuteczności, a Gonzalo Perez de Vargas 35 procent.

Jestem szczęśliwy z tego powodu, że wszystko rozstrzygnęło się na naszą korzyść. Uważam, że nasza drużyna grała bardzo dobrze w obronie, a środek defensywy w postaci Magnusa Saugstrupa i Henrika Mollgaarda grała niemal perfekcyjnie. To nie był jednak perfekcyjny mecz w moim wykonaniu, miewałem już lepsze w swojej karierze.

ZOBACZ WIDEO: Mróz, wichura, a on wspinał się w takim stroju. Hit sieci!

Czy to był pojedynek o miano najlepszego bramkarza na świecie?

Czy ja wiem? Na pewno był to dobry mecz dla nas obu i niewiele zabrakło do tego, by to on mógł cieszyć się z awansu do finału.

Z czego wynikała wasza słabsza gra w ataku w drugiej połowie?

Niemal cały czas grało trzech tych samych zawodników. Jak mamy jakieś słabsze strony, to nie chcę się o nich wypowiadać.

Czy czuliście jednak, że powoli wygrana wypada wam z rąk? Daliście tlen Hiszpanii.

Ofensywa i defensywa nie do końca dobrze u nas wyglądała, do tego mieliśmy problem z pokonaniem hiszpańskiego bramkarza, który miał fantastyczne obrony. To powód, przez który rywale wrócili do gry.

W końcówce meczu doszło do kontrowersyjnej sytuacji, gdy ucierpiał pan po rzucie Daniela Dujshebaeva. Czy wszystko jest w porządku z nosem?

Tak, jest dobrze. Byłem jednak dość zmieszany. Nie mam żadnych pretensji do Daniela Dujshebaeva, po prostu straciłem rozum na kilkanaście sekund, no, może na minutę!

Mówi się, że bramkarze są trochę szaleni.

Tak, ale nie ja! Jak powiedziałem, tylko straciłem rozum na jakiś czas, ale to się może zdarzyć w tak wielkim meczu, jak ten. Wiem, że Daniel nigdy nie zrobiłby mi nic złego.

Co pan myślał przed ostatnim, obronionym rzutem karnym, który mógł jeszcze namieszać w końcówce?

Na pewno w mojej głowie była tylko jedna myśl, że Ferran Sole rzuci w górne rejony bramki. Stanąłem naprzeciwko niego i szanse były 50/50. Poszedłem w górę i obroniłem piłkę.

Wiemy, że dotąd wszystkie mecze Danii były w Szwecji, a teraz po jednym dniu w Gdańsku znów wracacie do Sztokholmu. To dość dziwna sytuacja, biorąc pod uwagę regenerację czy kibiców.

To prawda, to dziwna sytuacja. Przyjechaliśmy jednak do Gdańska i widzieliśmy wspaniałą publiczność, która stworzyła doskonała atmosferę i grało nam się przy nich świetnie. Wiedzieliśmy o tej sytuacji wcześniej i musieliśmy po prostu się skupić jako zespół.

Macie okazję zostać mistrzem świata po raz trzeci z rzędu.

To prawda, to wielka presja która na nas spoczywa. Nie zmieniło się wiele w naszej drużynie w porównaniu do poprzednich wygranych turniejów, chociaż mamy trochę świeżej krwi w zespole. Musimy patrzeć pozytywnie na wielki finał, ale najpierw musimy się odpowiednio zregenerować i udać się na lotnisko, by wrócić do Szwecji.

Wolałby pan zagrać ze Szwecją czy z Francją?

To nie ma wielkiego znaczenia, czy trafimy na Szwecję, czy Francję. Obie drużyny są klasowe i zobaczymy na kogo trafimy.

Czytaj także:
Niemcy wygrali po dogrywce 

Źródło artykułu: WP SportoweFakty