Nie ma miejsca dla brutali w Wiśle Jensena

Wisła Płock od zawsze słynęła z agresywnej obrony, agresywnej w pełnym tego słowa znaczeniu. Tego oczekiwali kibice, tego oczekiwali trenerzy. Jednak w tym sezonie zanosi się ma swego rodzaju rewolucję pod tym względem.

Piłka ręczna to twarda i kontaktowa gra. Każdy, kto kiedykolwiek spróbował uprawiać tą dyscyplinę wie, że podczas gry można nieźle oberwać. Nie tylko dlatego, że przeciwnik przypadkowo zostawił rękę, którą trafił zawodnika drużyny przeciwnej w twarz. Takie rzeczy się po prostu w tej dyscyplinie zdarzają. To nie jest koszykówka, gdzie prawie przy każdym dotknięciu przeciwnika sędziowie odgwizdują przewinienia. Często po prostu puszczają zawodnikom nerwy i dochodzi do sytuacji, gdzie pewne nieczyste zagrania stają się codziennością.

Zawodnicy Wisły Płock nigdy nie byli aniołkami pod tym względem. W swoim szerokim repertuarze zagrań w obronie nie brakowało także takich, które miały na celu wybicie przeciwnikowi piłki ręcznej z głowy. Wszystko jednak wskazuje na to, że to może być koniec złej sławy wicemistrzów Polski. Pierwszym takim sygnałem był mecz ze Śląskiem Wrocław, a raczej wypowiedź Adriana Marciniaka udzielona dla Gazety Wyborczej. - Chyba pierwszy raz w meczu z Wisłą nie odnotowałem uderzeń po gębie. Trochę mi tego brakowało, bo Wisła z tego słynęła. A tu nas załatwili na sportowo i bez lania. Normalnie Wersal -. Rzeczywiście, 8 minut kary dla płocczan oraz 22 dla Śląska (mniej lub bardziej zasłużonych) jest dowodem na to, że w grze obronnej Wisły coś się zaczęło zmieniać. Co więcej, trener Nafciarzy Oliver Jensen do dzisiaj nie może zapomnieć sytuacji z ostatnich sekund spotkania we Wrocławiu, kiedy to Mateusz Frąszczak sfaulował Larsa Mollera Madsena, za co zresztą został ukarany czerwoną kartką. Ta akcja pokazała jego brak szacunku dla zdolności przeciwnika i było to lekkomyślne i niezrozumiałe tym bardziej, że mecz był już rozstrzygnięty - grzmi FOJ.

W spotkaniu z MMTS sędziowie po równo obdzielili oda zespoły karami dwuminutowymi (po 10 minut każda). Czerwoną kartą został natomiast ukarany młody Kamil Syprzak co mogło być znakiem dla Jensena, że twardą piłkę ręczną Polacy mają we krwi. Na ripostę Duńczyka nie trzeba było długo czekać - Nasz młody Kamil Syprzak także dostał od razu czerwoną kartkę w spotkaniu w Kwidzynem. Ten atak jednak nie był celowy, w przeciwieństwie do zawodnika z Wrocławia -. Można by to uznać za próbę tłumaczenia 18-letniego kołowego Wisły, jednak po chwili Duńczyk dodaje - Powiem tylko, że jeśli moi zawodnicy będą wychodzić na parkiet, żeby umyślnie wyrządzić krzywdę przeciwnikowi, to będzie to prowadziło także do kar z mojej strony. Nie możemy stawiać na zawodników, którzy okryją piłkę ręczna złą sławą.

Czy to oznacza, że płocka obrona będzie dziurawa jak ser szwajcarski? Z pewnością nie. Po pierwsze widać, że nowi zawodnicy preferują zupełnie inny sposób obrony, ukierunkowany na odbiór piłki, a nie na atak na ciało przeciwnika. Jensen wyraźnie stawia na obronę techniczną, która ma zmusić atakującego do błędu, a nie go przestraszyć. Z 32 minut spędzonych na ławce kar w tym sezonie, tylko 8 minut spędzili obcokrajowcy w ekipie Nafciarzy. A przecież na środku obrony przez większość czasu występuje czwórka Samdahl-Kuzelev-Twardo-Kuptel. Nie oznacza to jednak, że dwaj pierwsi wkładają w grę w defensywie mniej serca, tylko bronią już w stylu, jakiego oczekuje Jensen. Co więcej, pewnych zachowań u zawodnika w pewnym wieku z dnia na dzień nie da się wyeliminować i być może stąd też częstsze kary dla płockiej "starej gwardii".

Wychodzi na to, że na celową brutalność w poczynaniach defensywnych Nafciarzy nie będzie w nadchodzącym sezonie miejsca, co z pewnością nie będzie miało negatywnego wpływu na wynik. Po pierwsze, że twarda obrona nie jest równoznaczna z obroną brutalną. A po drugie, przecież nie musi ona wykluczać pełnego zaangażowania w grę, poświęcenia i koncentracji. A wyniki Nafciarzy w tym sezonie przekonują, że i bez lania po gębach można odnosić zdecydowane zwycięstwa.

Komentarze (0)