W tym artykule dowiesz się o:
To już przestaje być śmieszne
Dopiero co zakończyła się poprzednia edycja Ligi Mistrzów i cieszyliśmy się z wielkiego sukcesu Roberta Lewandowskiego, a zaledwie kilka dni później humory popsuł nam mistrz Polski. Legia Warszawa bardzo szybko, bo już w II rundzie eliminacji straciła szanse na awans do Champions League.
Cypr jest kolejnym krajem, którego mistrz zamknął nam drogę do tych elitarnych rozgrywek. Nie może być to jednak niespodzianką, nie można tego traktować jako wypadku przy pracy.
To czwarty z rzędu fatalny występ polskiego klubu w eliminacjach LM. W ostatnich latach tych wpadek było zdecydowanie za dużo.
2009. Wisła Kraków - Levadia Tallin 1:1 i 0:1
To był szok. Dzięki reformie Michela Platiniego mistrz Polski wreszcie mógł liczyć, że w eliminacjach Ligi Mistrzów nie trafi na Barcelonę czy Real Madryt. W drugiej rundzie Wiśle Kraków los przydzielił Levadię Tallin, co miało być przystawką przed decydującymi meczami.
Już jednak ten rywal okazał się zbyt silny dla Białej Gwiazdy. U siebie Wiślacy ledwo zremisowali 1:1, co traktowano jako wypadek przy pracy. W rewanżu mistrz Estonii był jednak ponownie lepszy i zasłużenie wygrał 1:0. "Kompromitacja" - zgodnie pisały polskie media.
ZOBACZ WIDEO: Liga Mistrzów. Jacek Gmoch nie ma wątpliwości: Lewandowski jest najlepszym piłkarzem w piłce klubowej
2014. Legia Warszawa - Celtic Glasgow (4:1 i 0:3)
Tym razem nie była to wyjątkowo wpadka sportowa. Na boisku legioniści okazali się zdecydowanie lepsi od renomowanego Celticu, rozbijając go u siebie 4:1 i 2:0 na wyjeździe. Legia grała rewelacyjnie i wydawało się, że jest o krok od upragnionej Ligi Mistrzów, czekała ją tylko IV runda.
Jednak zaledwie kilka godzin po rewanżu w Szkocji okazało się, że na boisku pojawił się nieuprawniony do gry Bartosz Bereszyński. Ktoś nie zauważył, że Polak musiał pauzować jeszcze za kartki zobaczone w poprzedniej edycji europejskich pucharów.
Wpadka była gigantyczna i mimo walki klubu, UEFA była bezlitosna. Do ostatniej fazy eliminacji LM awansował Celtic.
2017. Legia Warszawa - Astana 1:3 i 1:0
W kolejnych latach mistrz Polski także nie dawał rady, jednak odpadał z reguły po meczach z mocnymi rywalami. W 2016 roku, po 21 latach przerwy, do Ligi Mistrzów wreszcie awansowała Legia i udało jej się nawet zająć trzecie miejsce w grupie.
Gdy więc rok później w III rundzie los przydzielił Legii Astanę, nadzieje na kolejny awans były duże. Mistrz Kazachstanu okazał się jednak zbyt silny - najpierw wygrał u siebie 3:1, by w rewanżu przegrać tylko 0:1, co było dla niego korzystnym wynikiem.
Niestety, był to dla polskich klubów początek fatalnej serii w eliminacjach Champions League.
2018. Legia Warszawa - Spartak Trnava (0:2 i 1:0)
Po roku Legia znów sięgnęła po mistrzostwo Polski, w II rundzie eliminacji wylosowała Spartaka Trnava. To był blamaż drużyny prowadzonej przez Deana Klafuricia - u siebie zawstydzająca porażka 0:2, w rewanżu skromna wygrana 1:0 i do listy hańby można było dopisać mistrza Słowacji.
2019. Piast Gliwice - BATE Borysów (1:1 i 1:2)
W 2019 roku nieoczekiwanie mistrzostwo Polski zdobył Piast Gliwice. Solidny zespół Waldemara Fornalika grał równo przez cały sezon i można było liczyć, że także w europejskich pucharach nie zaliczy wpadki.
I choć BATE było drużyną mającą za sobą regularne występy w fazie grupowej LM, do meczów z Piastem przystępowało osłabione i przetrzebione kontuzjami. Po remisie na wyjeździe 1:1, w rewanżu mistrz Polski długo prowadził 1:0.
W końcówce stracił jednak na własne życzenie dwie bramki i w fatalnych okolicznościach pożegnał się z marzeniami o Lidze Mistrzów. Sama porażka nie była żadną kompromitacją, jednak sposób w jaki drużyna przegrała, była niezwykle bolesna.
2020. Legia Warszawa - Omonia Nikozja 0:2
Można mówić o tym, że rywalizację wyznaczał jeden mecz. Można, a nawet trzeba mówić o kontrowersyjnych decyzjach sędziego, który bardzo surowo potraktował Igora Lewczuka i odesłał go do szatni w 54. minucie oraz nie podyktował dla Legii oczywistego rzutu karnego w dogrywce.
Prawda jest jednak taka, że Legia odpadła z mistrzem Cypru będąc drużyną słabszą. Omonia Nikozja zagrała wyrachowanie i wyglądała momentami jak profesor na tle zespołu dopiero uczącego się gry w Europie.
Co będzie za rok? Jedno wiemy - na pewno wielkie nadzieje i obietnice, że "tym razem nikogo nie zlekceważymy". Czyli jak w ostatnich czterech latach.