W tym artykule dowiesz się o:
Od 12 grudnia 2015 r. policja, rodzina i znajomi poszukiwali 13-krotnego reprezentanta Wybrzeża Kości Słoniowej. Były zawodnik m.in. Borussii M'gladbach, Wigan i Maccabi Tel Awiw, ostatnio występujący w IV-ligowym TSV Steinbach, zaginął po świątecznej imprezie klubowej.
Miał udać się do rodziny w Paryżu, ale do Francji nie dotarł. Im dłużej trwały poszukiwania, tym większe były obawy osób, które dobrze go znały. Thomas Brdarić, były reprezentant Niemiec, obecnie trener TSV Steinbach, wiedział, że jego zawodnik był ostatnio w nie najlepszej formie psychicznej.
- Boję się, że zareagował odruchowo i coś sobie zrobił - mówił Brdarić. Piłkarz miał w ostatnim czasie przeżyć zawód miłosny. - Wpadł w złe towarzystwo - dodał anonimowo jeden z byłych graczy Borussii Moenchengladbach.
Finał poszukiwań był niestety tragiczny. 2 stycznia ciało Gohouriego wyłowiono z Renu, w miejscowości Krefeld. Ze wstępnych ustaleń wynika, że 34-letni piłkarz znalazł się w rzece bez udziału osób trzecich. Jak poinformowała kolońska gazeta "Express", w chwili wypadku prawdopodobnie znajdować się pod wpływem narkotyków.
W przeszłości inni piłkarze również znikali bez śladu. Niektóre historie miały happy end. Inne - jak przypadek Gohouriego - kończyły się tragicznie. Także w naszym kraju.
Armando Cooper
Latem 2015 roku niemieckie media informowały o zniknięciu Armando Coopera, piłkarza drugoligowego FC St. Pauli. Nie wrócił on na czas do Hamburga z turnieju o Złoty Puchar CONCACAF, w którym uczestniczył z reprezentacją Panamy.
Zagrał w meczu o 3. miejsce (Panama pokonała po rzutach karnych USA), a następnie przez kilkanaście dni był nieuchwytny. Klub z Hamburga i tak przedłużył mu, w drodze wyjątku, urlop - z uwagi na wspomniany turniej.
- Nie odpowiada na telefony i wiadomości - mówił Thomas Meggle, dyrektor sportowy klubu. Zagroził, że klub rozwiąże z Panamczykiem kontrakt.
Pewne informacje o Cooperze pojawiały się w mediach społecznościowych. Jeden z panamskich wykonawców reggae umieścił na Instagramie zdjęcie w towarzystwie zawodnika. Cooper przekazywał mu koszulkę St. Pauli.
- Uff, znów w Hamburgu - napisał piłkarz w sierpniu na Twitterze. Niemcom skończyła się jednak cierpliwość. Rozwiązali z nim kontrakt. Obecnie Cooper gra w ojczyźnie, w klubie Arabe Unido.
Quido Lanzaat
Ajax Amsterdam, Borussia Moenchengladbach, TSV 1860 Monachium, Alemannia Aachen, MSV Duisburg, CSKA Sofia, Carl Zeiss Jena, Wehen Wiesbaden - holenderski piłkarz przez ponad 10 lat zawodowej kariery zdążył zwiedzić wiele klubów. W 2012 r. zawiesił buty na kołku.
Dwa lata później w mediach pojawiły się dramatyczne informacje. Brat Lanzaata - Tycho - zaapelował o pomoc w poszukiwaniu Quido. - Opuścił Holandię w nocy z czwartku na piątek, ok. 24.00, udał się w kierunku Szwajcarii, ale tam nie dojechał - napisał na Facebooku Tycho Lanzaat. Zrozpaczona rodzina zgłosiła zaginięcie na policji.
Przez pięć dni Lanzaat nie dawał znaku życia. Na szczęście ta historia zakończyła się szczęśliwie: "Chcielibyśmy poinformować, że mamy kontakt z moim bratem. Żyje" - napisał Tycho.
Ani sam piłkarz, ani rodzina nigdy nie poinformowała, co się wydarzyło. - Mam nadzieję, że każdy będzie to respektować - mówił Tycho, mając na względzie uszanowanie ich prywatności.
Czeski piłkarz (na zdjęciu z lewej) jako 22-latek wyjechał do Niemiec. Grał m.in. w Hannover 96, Bayerze Leverkusen, VfB Stuttgart i 1.FSV Mainz. Jego problemy rozpoczęły się w Leverkusen, gdzie miał zastąpić w roli lidera Michaela Ballacka. Nie wiodło mu się jednak u "Aptekarzy" i w 2003 r. został wypożyczony do klubu z Hanoweru, w którym zaczynał przygodę z niemieckim futbolem.
We wrześniu 2003 r. Simak nagle przestał pojawiać się na treningach. Przez tydzień nikt nie miał z nim żadnego kontaktu. Niemcy go szukali, on w tym czasie "zaszył się" w Czechach. Nawet rodzice nie mieli pojęcia, gdzie przebywa.
Okazało się, że piłkarz miał problemy psychiczne. Nie radził sobie z presją związaną z grą w Bundeslidze. Gdy w końcu wrócił do Niemiec i poddał się badaniom, lekarze wykryli u niego zespół wypalenia. Simak miał do tego problemy z alkoholem. - Moje błędy będą mnie prześladować przez całe życie - powiedział kiedyś Simak.
Po pewnym czasie wrócił do gry, ale nie był w stanie spełnić pokładanych w nim nadziei. Obecnie, jako 37-latek, występuje w Dynamie Czeskie Budziejowice.
Urodzony w Kampali, stolicy Ugandy, Savio Nsereko (na zdjęciu z prawej) był uważany za wielki talent. Pierwsze kroki stawiał w TSV 1860 Monachium, później - jako 16-latek - trafił do Brescii. Kolejne kluby w jego piłkarskim CV to West Ham United, Fiorentina, Bologna. Mocny start... Gorsze jest za to zakończenie. Ostatnio grał w Beroe Stara Zagora (wcześniej zaś m.in. w Kazachstanie i Rumunii). Obecnie, od lipca ub. roku, nie gra nigdzie.
Nsereko znany był z tego, że potrafi sprawiać problemy. Gdy przebywał - na wypożyczeniu - w II-ligowym włoskim klubie Juve Stabia, zaginął bez śladu. Po rozegraniu zaledwie jednego spotkania w nowym zespole.
Przez dziewięć dni ani jego menedżer, ani rodzina nie mieli pojęcia, gdzie jest Savio. - Matka piłkarza zgłosiła sprawę w Interpolu. Policja opublikowała jego zdjęcie, by jak najszybciej go odnaleźć. Nie ma po nim żadnego śladu. Nikt nie wie, co się zdarzyło - mówił w 2011 r. Salvatore Di Somma, dyrektor sportowy Juve Stabia.
Na szczęście piłkarz się odnalazł - w... Londynie. Juve Stabia natychmiast się go pozbyło.
To nie było pierwsze zniknięcie Nsereko. Już rok wcześniej zachował się równie nieodpowiedzialnie. Przez tydzień nie dawał znaku życia. Został odnaleziony w apartamencie jego siostry. TSV 1860 Monachium zerwał z nim umowę.
Nsereko "tylko" stracił pracę. Inne zaginięcia miały bowiem tragiczny finał.
Były piłkarz m.in. FC St. Pauli zmagał się z problemami psychicznymi. W 2009 r. podczas konferencji prasowej przyznał, że cierpi na depresję i ma za sobą próby samobójcze.
Publiczny "coming out" poruszył środowisko piłkarskie. Jednak Biermannowi nie pomógł. Twierdził, że czuje się w St. Pauli osamotniony. Wkrótce odszedł do Spandauer Kickers. W 2012 r. ponownie targnął się na życie, ale został uratowany.
Latem 2014 r. doszło do tragedii. 16 lipca siostra Biermanna, Daniela, pytała znajomych na Facebooku: "Cześć kochani. Czy ktoś miał od poniedziałku (14.07. - przyp. red.) jakiś kontakt z moim braciszkiem?". Najwyraźniej przeczuwała, że może stać się coś strasznego.
Piłkarz został odnaleziony 18 lipca. Niestety już nie żył. Popełnił samobójstwo w swoim mieszkaniu.
W nocy z 29 na 30 kwietnia 2012 r. zaginął Iwo Zubrzycki. 28-latek był znanym ligowcem - grał m.in. w Polonii Warszawa, Jagiellonii Białystok, Zniczu Pruszków, a także w Grecji i na Cyprze. Jego ostatnim klubem był Jeziorak Iława.
Piłkarza po raz ostatni widziano w pobliżu Małego Jezioraka. Dlatego też policja od początku przyjmowała hipotezę o utonięciu. Płetwonurkowie przeczesywali akwen, ale przez wiele dni ich działania nie przynosiły efektu.
Dopiero 12 maja nastąpił przełom w tej sprawie. W Małym Jezioraku zauważono ciało. Rodzina zidentyfikowała Zubrzyckiego.
Po przeprowadzeniu sekcji zwłok ustalono, że śmierć piłkarza nastąpiła w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Wykluczono udział osób trzecich.
Kilka miesięcy później polskim futbolem wstrząsnęła kolejna tragedia.
Arkadiusz Sojka Wychowanka Karkonoszy Jelenia Góra kibice pamiętają m.in. z występów w KSZO Ostrowiec Św., Polonii Bytom (zagrał 11 razy w Ekstraklasie), Pelikanie Łowicz czy Flocie Świnoujście. W 2012 r. Sojka bronił barw Piasta Dziwiszów - jako grający trener.
15 czerwca 2012 r. wyszedł z domu, informując najbliższych, że udaje się do Jeleniej Góra. Nie wrócił. Rodzina zgłosiła jego zaginięcie i rozpoczęła poszukiwania. W tym samym miesiącu odnaleziono w Karkonoszach samochód piłkarza.
Na początku października 2012 r. kibice usłyszeli makabrycznie brzmiącą wiadomość. - Mężczyzna znaleziony w niedzielę w Karkonoszach to zaginiony w czerwcu piłkarz Arkadiusz Sojka. Tak wynika po wstępnej weryfikacji zwłok - pisały "Nowiny Jeleniogórskie". Mężczyznę zidentyfikowano po charakterystycznych elementach ubrania. Znaleziono przy nim sznur. Popełnił samobójstwo. Miał 32 lata.