W tym artykule dowiesz się o:
Najlepszy beniaminek
Zagłębie Sosnowiec w tym roku robi furorę. Po awansie do I ligi piłkarze z Sosnowca nie zwolnili tempa i śmiało radzą się na zapleczu Ekstraklasy. Rewelacyjny beniaminek przezimuje jako trzeci zespół w tabeli, który do wicelidera traci tylko trzy punkty. W Sosnowcu śmiało mogą myśleć o tym, aby wiosną ruszyć do walki o awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. Tak dobrej postawy Zagłębia w lidze nikt się nie spodziewał, ale to nie wszystko. Zespół z Sosnowca doskonale radzi sobie także w Pucharze Polski, gdzie awansował już do półfinału. Wiosna w Sosnowcu może być naprawdę wyjątkowa.
Najwyższa frekwencja
Arka Gdynia przeprowadziła w poprzednich sezonach nieudane ataki na Ekstraklasę. Teraz wskoczyła na właściwą drogę do awansu, a jej udane, ciekawe mecze przyciągają ludzi na stadion. Na tle innych klubów potwierdza się, że Arka dysponuje dużym potencjałem kibicowskim. Jesienią jej stadion odwiedziło 42913 widzów. Także pod względem średniej frekwencji Gdynia dystansuje pozostałe miasta. Tylko w rubryce mecz, który przyciągnął najwięcej kibiców na stadion, góruje GKS Katowice. Na początku sezonu mecz zespołu Piotra Piekarczyka z Zagłębiem Sosnowiec obejrzało na żywo 6700 kibiców.
Najlepsza ewolucja
Można dyskutować, czy zmiany, jakie przeprowadził w Wiśle Płock Marcin Kaczmarek to ewolucja czy już rewolucja. Pewne jest, że Nafciarze wyszli na nich dobrze. Są liderem i głównym kandydatem do awansu. Trzon zespołu pozostał w Płocku, ale nie ma tam Krzysztofa Janusa, Jacka Góralskiego oraz Fabiana Hiszpańskiego, czyli zawodników, których najczęściej chwaliliśmy po poprzednim sezonie. Ich następcy potrzebowali czasu, by znaleźć wspólny język, ale w końcu maszyna ruszyła. Wisła zaczęła wygrywać, a transfery Piotrowskiego, Rogalskiego czy Recy można już ocenić pozytywnie. Rok temu zabrakło kilku kroków do Ekstraklasy, ale teraz zanosi się na poprawkę.
Najtrudniejsze przejścia
W Stomilu Olsztyn burza przeszła już rok temu. Zimą drużyna przygotowywała się do rundy rewanżowej w trudnych warunkach, a kibice zrzucali się na potrzebne piłkarzom odżywki. Za klubem ciągną się problemy finansowe. Olsztynianie nie mogą cieszyć się swobodnie dobrymi wynikami sportowymi. Do sezonu Stomil przystąpił po zawiązaniu niezbędnej spółki, ale nie może poszczycić się płynnością finansową. W rundzie jesiennej piłkarze podjęli krótki strajk, by zwrócić uwagę na zaległości w wypłatach wynagrodzeń.
Najciekawsze widowisko
Jesienią nie zabrakło interesujących spotkań. Szczególnie emocjonujące dania serwowały drużyny z czołówki tabeli. Jako numer jeden wskazuje się pojedynek Arki Gdynia z Dolcanem Ząbki. Żółto-niebiescy pokonali 3:2 drużynę swojego byłego trenera Dariusza Dźwigały. Dolcan prowadził 2:0 po golach króla Twittera Marcina Krzywickiego, ale nagle stanął, a Arka przyspieszyła jak szalona. Gospodarze odrobili stratę z nawiązką po golach Nalepy, Łukasiewicza i Siemaszki. Dramaty, pomyłki, wysoki poziom oraz dramaturgia. 6 listopada nie zabrakło niczego.
Największe rozczarowanie
Olimpia Grudziądz była jednym z kandydatów do awansu do Ekstraklasy. Latem w klubie doszło jednak do sporych zamian, zwłaszcza personalnych. Tamten projekt o nazwie Olimpia po prostu nie wypalił i dziś zespół z Grudziądza jest czerwoną latarnią ligi. Nie jest to przypadek, bowiem biało-zieloni do bezpiecznej strefy tracą już siedem punktów. - Jeszcze żyjemy i tli się nadzieja, i dopóki piłka w grze, to będziemy walczyć o pozostanie w lidze. Liczymy, że na wiosnę w pojedynkach bezpośrednich z rywalami, którzy walczą o utrzymanie, uda nam się ich pokonać i zdobyć taką zaliczkę bramkową, aby to inne drużyny opuściły I ligę, a nie Olimpia Grudziądz - mówił Jacek Paszulewicz, trener Olimpii, którą w tym sezonie prowadzili już Tomasz Asensky i Artur Skowronek. W klubie zaczęli też już działać z myślą o wiośnie. Z drużyny odeszło już kilku zawodników, zmienił się także dyrektor sportowy. Czy to przyniesie efekt w postaci utrzymania?
Największe wzmocnienia
W Miedzi Legnica od lat myśli się o awansie do Ekstraklasy. Z każdym kolejnym sezonem zespół sumiennie jednak zawodził. Andrzej Dadełło, właściciel klubu, nie szczędził jednak środków, aby do drużyny sprowadzać kolejnych zawodników. Latem wszyscy przecierali oczy, bowiem tuż przed startem sezonu kadra Miedzianki jak na I-ligowe warunki wyglądała imponująco. Zespół złożony z takich piłkarzy jak Błażej Telichowski, Michał Stasiak, Wojciech Łobodziński, Łukasz Garguła czy Bartosz Ślusarski musiał budzić uznanie u rywali. Pomimo tego Miedź znów jednak zawodziła. Dadełło długo nie czekał i sprowadził Ryszarda Tarasiewicza. To ten charyzmatyczny trener ma poprowadzić zespół do sukcesu. Legniczanie zimę spędzą na jedenastym miejscu w tabeli, tracąc 10 punktów do miejsc premiowanych awansem. Wiosną ten zespół może jeszcze sporo namieszać.
Najlepsze otwarcia i zamknięcia
Drużyna, która byłaby liderem I ligi, gdyby mecze trwały 45 minut, to Stomil Olsztyn. Podopieczni Mirosława Jabłońskiego zmagali się jesienią z rywalami i z problemami organizacyjnymi. Cechowała ich dobra gra przed przerwą, ale już w wirtualnej tabeli drugich połów Stomil jest dopiero 15. Po powrocie z szatni królowała Wisła Płock, co było ważnym elementem w drodze na pozycję lidera. Najweselszym zespołem w rundzie jesiennej był natomiast Zawisza Bydgoszcz. W meczach spadkowicza padły 64 gole.
Najlepsza obrona
Najlepszą defensywą w I lidze dysponuje Chrobry Głogów. Piłkarze prowadzeni przez Ireneusza Mamrota w dziewiętnastu ligowych kolejkach stracili tylko siedemnaście gole. To o trzy bramki mniej niż kolejne drużyny, które znajdują się na czele tej klasyfikacji. To głównie defensywa była kluczem do dobrych wyników, które osiągał ten zespół. Chrobrego trzeba też wyróżnić w jeszcze innej klasyfikacji. Trener Ireneusz Mamrot z tym zespołem pracuje od grudnia 2010 roku i wywalczył w tym czasie awans do II i I ligi.
Najlepszy duet
Rzutem na taśmę najlepszy duet strzelców ma Zawisza Bydgoszcz. Lider klasyfikacji strzelców - Szymon Lewicki - uzbierał jedenaście trafień. Ledwo o jedną bramkę gorszy jest Kamil Drygas, również piłkarz tego klubu. Ten zawodnik ma tyle samo goli, co Grzegorz Goncerz i Mikołaj Lebedyński. Zawisza ciągle liczy się w walce o awans do Ekstraklasy. Spora w tym zasługa właśnie Drygasa i Lewickiego.