Polak mieszka we Francji. Tak się tam mówi o wojnie

Newspix / Marek Zochowski / Na zdjęciu: Joachim Marx
Newspix / Marek Zochowski / Na zdjęciu: Joachim Marx

Joachim Marx, legenda francuskiej ligi, były reprezentant Polski, zaskakuje historią na temat Przemysława Frankowskiego, piłkarza RC Lens, i opowiada, że Francuzi ze strachem patrzą na wojnę w Ukrainie.

Joachim Marx to były napastnik reprezentacji Polski, dla której zagrał w 23 spotkaniach i strzelił 10 goli. W 1972 roku wywalczył z kadrą złoty medal na igrzyskach olimpijskich w Monachium. Z Ruchem Chorzów zdobył dwa mistrzostwa (1974 i 1975) i Puchar Polski (1974). Do Francji wyjechał w 1975 roku i grał w RC Lens. Potem był trenerem. Mieszka w okolicach Lens.

W kwietniu 2020 roku w wieku 75 lat Marx bardzo ciężko przechodził koronawirusa, miał ponad 40 stopni gorączki, schudł 7 kilogramów, trafił pod kroplówkę, ale wyzdrowiał.

Teraz opowiada nam o swoim ukochanym RC Lens i zaskakuje historią, że piłkarz drużyny Przemysław Frankowski (gra tam od kilku miesięcy)... "znęca się nad zwierzętami". Marx mówi też o odczuciach we Francji związanych z atakiem Rosji na Ukrainę. 

Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Francja boi się wojny?

Joachim Marx: W kraju panuje wielki niepokój, zwłaszcza od ostatniej przemowy Władimira Putina sprzed kilku dni. We Francji mówi się o wojnie od rana do wieczora, Francuzi odczuwają niepokój. W telewizji padały nawet zdania o tym, że Rosja byłaby w stanie zbombardować Paryż w "mgnieniu oka". Zaniepokojenie jest ogromne. Wojna i wybory prezydenckie były ostatnio dwoma najważniejszymi tematami. Teraz znowu mówi się w zasadzie tylko o zniszczeniach w Ukrainie.

ZOBACZ WIDEO: Co ze zdrowiem byłego agenta Lewandowskiego? Mamy informacje prosto od Kucharskiego!

Czego boją się Francuzi?

Tego, że to wszystko może się źle skończyć. Ja na przykład mam takie właśnie przeczucie, jestem pesymistą. Amerykanie i kraje NATO coraz bardziej pomagają Ukrainie jeżeli chodzi o kwestie militarne. A domyślamy się, że Putin nie może się teraz łatwo wycofać. Mówi się, że być może Emmanuel Macron pojedzie niedługo do Moskwy z nim rozmawiać. W czasie wyborów pytano prezydenta, czy wybierze się do Ukrainy. Odpowiadał: "Mogę jechać każdego dnia, ale coś to musi dać."

Dobrze odbiera się Macrona we Francji?

Nie było innej możliwość, by wybory wygrał kto inny niż Emmanuel Macron. Marine Le Pen znana jest z tego, że o jej partii mówi się: "rasiści". Choć dla niej to sukces, że zdobyła prawie 42 procent głosów. Teraz Macron walczy o większość w wyborach do parlamentu, jeździ do mniejszych miejscowości, debatuje. Ostatnio z młodym chłopakiem o cenach benzyny rozmawiał.

A jakie jest nastawienie społeczeństwa do tego, co dzieje się w Ukrainie?

Myślę, że raczej bojowe. Francuzi mają świadomość, że nie można pozwolić Putinowi na rozpętanie III wojny światowej. Boję się, że on będzie coś chciał przygotować na defiladę 9 maja, czyli rosyjski "Dzień zwycięstwa". Dziennikarze twierdzą, że te dziewięć najbliższych dni będą straszne w Ukrainie.

Pan urodził się niedługo przed zakończeniem II wojny światowej, w 1944 roku. Jak pan wspomina czas po wojnie w Polsce?

Jak teraz sobie przypominam, to my z dziewięć lat starszym bratem nie mieliśmy w domu żadnej zabawki. Oprócz piłki nie mieliśmy nic. To znaczy - nawet tego nie było, ale tym się człowiek zajmował. Robiliśmy kulkę z pończochy mamy, wpychaliśmy w nią gazety i obwiązaliśmy. Tak powstawał piłka.

I pewnie była to jedyna atrakcja.

Dokładnie, ale jaka! Musiała wystarczyć na dwie ulice chłopaków. Nie było samochodów na ulicach, mogliśmy sobie spokojnie pograć. Tylko furmanki jeździły: z węglem lub kartoflami.

Ojciec pracował na kopalni, na powierzchni, jako kowal. Podkuwał konie. Po skończeniu lekcji w szkole o godzinie 14, nosiłem mu na kopalnie jedzenie. Ojciec pracował od 6 do około godziny 20, nie przychodził nawet do domu na obiady.

Przed lekcjami mama wysyłała mnie do sklepu po mleko. Zimą, gdy spadł śnieg i nie było pługów do odśnieżania, czekało się na dostawę jeszcze dłużej. Mama mnie posyłała do sklepu za piętnaście ósma, później przychodziła mnie zmienić, ona stawała w kolejce, a gdy wracałem z lekcji, to często nadal w niej tkwiła. Takie ciężkie czasy były.

Pamiętam pierwsze radio na talony kopalniane, ojciec przyniósł. A nic w tym radiu nie szło posłuchać, żadnych stacji nie było.

Można mieć sentyment do wspomnień, ale nikt by nie chciał, żeby takie czasy wróciły.

Takie to już nie wrócą, ale jak patrzę na Mariupol... żona mnie pyta, gdzie ci ludzie wrócą, nawet gdy wygrają wojnę. Tam przecież wszystko zrównane z ziemią. Warszawa tak samo wyglądała. Przykro o tym rozmawiać. Proszę mnie zapytać o coś bardziej przyjemnego.

O zdrowie mogę?

Tak, jest wszystko w porządku, po koronawirusie nie ma już śladu. Robiłem ostatnio testy, bo miałem katar, ale jest dobrze, "negatywnie".

A pana RC Lens walczy w tym sezonie o europejskie puchary.

Już w zeszłym sezonie byli blisko pucharów. Lens zajmowało piąte miejsce i straciło je w czterech ostatnich kolejkach. Chodzę na każdy mecz, kibicuję. Cieszę się, że dobry sezon rozgrywa Przemek Frankowski. Po przerwie zimowej miał słabszy okres, ale doszedł do siebie, jest czołowym zawodnikiem drużyny. Jest lubianym graczem, w ogóle w Lens lubią Polaków. Robiliśmy dla nich zawsze dobrą robotę i nas cenią.

Frankowski ma we francuskiej lidze o gola więcej niż Leo Messi.

W pewnym momencie miał lepsze statystyki też od Neymara. Ale Frankowski jest znany z tego, że znęca się nad psami.

Jak to?

Zaczęło się od tego, że strzelił dwa gole Lille. W pierwszym meczu wygranym 1:0 i w drugim - już w czwartej minucie. Oba spotkania Lens wygrało. W Internecie jeden z kibiców zrobił filmik, jak policja zatrzymuje Frankowskiego za znęcanie się nad zwierzakami. Bo Lille ma w herbie... wilka.

Mateusz Skwierawski, dziennikarz WP SportoweFakty

Koronawirus. Joachim Marx: Wydawało mi się, że nie ma mnie już na ziemi