W poniedziałek świat obiegła informacja, że Gerard Pique oraz jego firma Kosmos zainkasowały ogromne pieniądze za sprowadzenie Superpucharu Hiszpanii do Arabii Saudyjskiej. Obrońca FC Barcelona miał zarobić aż 24 miliony euro. Jak poinformował "El Confidencial" w sprawę zamieszany miał być prezes hiszpańskiej federacji piłkarskiej Luis Rubiales. To właśnie rozmowa prezesa RFEF i zawodnika wyciekła do mediów.
Rubiales miał ukrywać udział Pique w kontrakcie, a pieniądze cichaczem miały popłynąć do zawodnika. (więcej TUTAJ) Na obrońcę wylała się fala krytyki. Pierwszym z zarzutów jest konflikt interesów, bowiem Pique to wciąż czynny obrońca Blaugrany. Piłkarz zdecydował się odnieść do sprawy na konferencji prasowej zorganizowanej na platformie Twitch.
- Jedyną nielegalną rzeczą jaką zrobiono w tej sprawie, jest wyciek rozmowy do prasy - powiedział oburzony piłkarz. - Nie musi być się bardzo mądrym, by wiedzieć, kto za tym stoi. Ta wiadomość wypłynęła już w 2019 roku, popatrzcie w archiwum. I wtedy to nie była sensacja. Zrobiła się nią po wycieku rozmowy - stwierdził piłkarz.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: skandal na boisku! Mecz został przerwany
Zauważył też, że od 2020 roku, kiedy rozgrywki o superpuchar są organizowane na Półwyspie Arabskim, Duma Katalonii ani razu w nich nie triumfowała. - Nie otrzymałem żadnej pomocy. Jeśli mówi się mi, że rywalizacja ucierpi na komercyjnej umowie, to nie wiesz, kim jestem. To obrzucanie g*wnem dla samego faktu rzucania g*wnem - powiedział gracz Blaugrany, który nie ma sobie nic do zarzucenia.
Szejkowie bowiem mocno inwestują w format. - Sprowadziłem tylko okazję to dla hiszpańskiej federacji. Przed zmianą formatu na superpucharze zarabiało się 120 tys. euro. Teraz jest to 40 milionów - zakończył Pique.
Sprawa nie jest tak jasna, jak ją przedstawia gracz. Rubiales został poproszony przez parlament Hiszpanii o złożenie wyjaśnień osobiście w Kortezach.
Czytaj więcej:
Trener FC Barcelona wściekły. "Musimy spojrzeć sobie w twarz"