Tragiczny los piłkarek FK Mariupol. "Wywieziono je do Rosji"

Instagram / FK Mariupol / Na zdjęciu: Piłkarki FK Mariupol
Instagram / FK Mariupol / Na zdjęciu: Piłkarki FK Mariupol

Przez inwazję na Ukrainę, działalność klubu FK Mariupol została zawieszona. Nie wiadomo, co stanie się z żeńską drużyną, której piłkarki przeżywają ogromny dramat. Zdaniem szefowej zespołu Jany Wynokurowej, część z nich została wywieziona do Rosji.

W tym artykule dowiesz się o:

Od ponad półtora miesiąca trwa rosyjska inwazja na Ukrainę, za którą odpowiedzialny jest Władimir Putin. W dalszym ciągu trwa oblężenie Mariupola. Obrazki z tego miasta wywołują ogromne emocje. Wojska naszego sąsiada ze wschodu dzielnie walczą z agresorem.

Życie tam wygląda aktualnie zupełnie inaczej. Jeszcze do niedawna mieszkańcy mogli kibicować miejscowemu klubowi - FK Mariupol. Dziś nikt nie myśli o sporcie. Mieszkańcy próbują przetrwać inwazję. Skalę tej tragedii pokazują słowa szefowej żeńskiej sekcji, Jany Wynokurowej.

Kobieta przyznała, że część zawodniczek zdołała uciec z miasta. To jednak niestety koniec pozytywnych wiadomości. - Zespół jest teraz rozbity. Po części nie było wyboru. Niektóre z nich są w Rosji. Zabrano je gdzieś w okolice Nowoazowska (miasto kontrolowane przez prorosyjskich separatystów od 2014 roku - przyp. red.) - przyznała, cytowana przez portal football24.ua.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: awantura na boisku. Trener posunął się za daleko

- Połowa dziewczyn mieszkała w Mariupolu, teraz wywieziono je do Rosji. Nie wiemy, co tam zrobią. Niektóre pozostały w piwnicach. Część jest w miastach Ukrainy, część wyjechała do innych krajów - Rumunii, Holandii. Nie ma tego zespołu. Kiedy nadejdzie pokój, na pewno wrócimy - dodała.

Wynokurowa utrzymuje zespół od sześciu miesięcy. Przez ten czas wydała prawie wszystkie oszczędności. W Mariupolu założyła swoje sklepy, które miały przynosić dochody. Wszystkie zostały jednak obrabowane przez rosyjskich okupantów.

Z jej relacji wynika, że sytuacja jest bardzo trudna. Kobieta wspomina początki wojny, która wybuchła pod koniec lutego. - Dostałam telefon od trenerki Kariny Kułakowskiej o 6 rano 24 lutego i powiedziałam, że wojna się rozpoczęła. Jesteśmy trochę przyzwyczajeni do tego, że od czasu do czasu słychać strzały - mówiła.

- Ale kiedy powiedziała, że ​​ludzie dzwonią z Charkowa, Kijowa, że ​​już bombardują stolicę i inne miasta, to zrozumieli, że sytuacja jest naprawdę poważna. Bardziej niż w 2014 roku. Wojna już się rozpoczęła na dużą skalę - wspomniała.

Wojna spowodowała, że działalność klubu FK Mariupol została zawieszona. Żeński zespół przed rozpoczęciem inwazji zajmował czwarte miejsce w tabeli kobiecej Premier Lihi po zaledwie dziesięciu rozegranych spotkaniach.

Zobacz też:
Włosi zauroczeni Nicolą Zalewskim. "Ponad szaleństwem", "nie do zatrzymania"