Glenn Hysen, szwedzka legenda: Boję się Polski. Z jednego, bardzo konkretnego, powodu!

Getty Images / Michael Campanella / Na zdjęciu: Glenn Hysen
Getty Images / Michael Campanella / Na zdjęciu: Glenn Hysen

- Czechów pokonamy. Ale jeśli chodzi o finał z Polską, to mam obawy. To inna skala trudności - mówi w wywiadzie dla WP SportoweFakty Glenn Hysen, 69-krotny reprezentant Szwecji. Były gracz Liverpoolu wskazuje też słaby punkt naszych rywali.

Glenn Hysen był jednym z czołowych piłkarzy Szwecji na przełomie lat 80-tych i 90-tych. Z IFK Goeteborg nie tylko trzy razy zdobywał mistrzostwo Szwecji, ale i dwa razy Puchar UEFA. Do tego dorzucił mistrzostwo Holandii z PSV Eindhoven i Anglii z Liverpoolem.

W reprezentacji Szwecji ten środkowy obrońca (a czasem defensywny pomocnik) rozegrał 69 spotkań, zdobywając dziewięć bramek.

Teraz 62-letni obecnie Hysen korzysta z emerytury i obserwuje to, co się dzieje w piłce. Co do baraży, to jest przekonany, że Szwedzi uporają się z Czechami, ale niepokoi go mecz z Polską.

ZOBACZ WIDEO: Lewandowski w końcu wygra Złotą Piłkę?! "I tu pojawia się problem"

Piotr Koźmiński, WP SportoweFakty: W czwartek Szwecja zagra półfinał barażu z Czechami. Jesteście zdecydowanymi faworytami tego meczu?

Glenn Hysen, były reprezentant Szwecji, gracz IFK Goeteborg, Liverpoolu, Fiorentiny, PSV Eindhoven: Może nie zdecydowanymi, ale jednak faworytami. Myślę, że z Czechami sobie poradzimy. Szczerze? Nie potrafiłbym wymienić z nazwiska chyba żadnego ich piłkarza. Nie znaczy to oczywiście, że są słabi, ale jestem przekonany, że damy sobie z nimi radę. Zwłaszcza że gramy u siebie. O ten mecz jestem więc spokojny. Natomiast co do Polski? Oj, to już zupełnie inny temat.

W jakim sensie?

Uważam Polskę za bardzo silny zespół. Macie przecież tego niesamowitego Lewandowskiego. Absolutnie fantastyczny zawodnik. Co włączę telewizor i leci Bayern, to mogę być pewien, że Lewandowski coś strzeli. A w ostatnim meczu, który oglądałem z jego udziałem, nawet hat-tricka miał. Mając takiego gracza w składzie, Polska może zagrozić każdemu. I to jest ten bardzo konkretny powód, dla którego obawiam się starcia z wami. A poza Robertem macie kilka innych silnych punktów, na przykład bramkarza. Dlatego moim zdaniem to będzie bardzo trudny mecz dla Szwedów.

Zwłaszcza że zagracie na wyjeździe.

No właśnie. A do tego, jak przypuszczam, przy pełnych trybunach. Ile będzie ludzi na stadionie? Pewnie z 60 tysięcy.

Nieco ponad 50 tysięcy.

No to dziękuję! Czyli zagramy przeciw bardzo dobrej drużynie, którą będzie dopingować ponad 50 tysięcy kibiców. Naprawdę ciężkie zadanie przed nami. Oczywiście wierzę, że na koniec to Szwecja będzie się cieszyć, niemniej mam spore obawy.

Ale Polacy nigdy nie umieli grać przeciw Szwedom. Daje pan 50 na 50, jeśli chodzi o szanse?

Nie, nie. Większe szanse mają według mnie Polacy. Daję 60 do 40 dla Polski.

A co pan sądzi o zachowaniu Polski, która jako pierwsza oświadczyła, że nie zagra z Rosją. Ani w Moskwie, ani gdziekolwiek indziej.

Bardzo mądra, słuszna decyzja. I dobrze, że inni, w tym Szwedzi, do was dołączyli w tym bojkocie. W obecnej sytuacji nie można było zachować się inaczej. W Ukrainie giną niewinni ludzie, dzieją się tam straszne rzeczy. Świat sportu nie ma na to wpływu, a jedyne, co może zrobić, to bojkotować Rosję. Ja wiem, że rosyjscy piłkarze nie mają z tym nic wspólnego, najpewniej nawet nie popierają tej agresji, ale… Trudno. W obecnej sytuacji Rosja musi poczuć ból na wszystkich polach. Na sportowym również.

Szwedom, co ja w sumie rozumiem, nie podobało się natomiast, że Polska dostała wolny los i bezpośredni awans do finału baraży. Zdaniem waszej federacji FIFA powinna jednak przydzielić Polsce innego rywala. A pan jakie ma zdanie?

Nie mam żadnego problemu z tym, że Polska uzyskała bezpośredni awans do finału. Najmniejszego! No bądźmy szczerzy: taka sytuacja nie zdarza się często. Wojna w XXI wieku, w Europie, to coś bardzo rzadkiego. Trudno było po wykluczeniu Rosji znaleźć idealne rozwiązanie. A jeśli chcemy grać w finałach mundialu, to Polskę i tak musimy pokonać.

Zdaniem Hysena Szwecja lepiej gra bez swojej największej gwiazdy
Zdaniem Hysena Szwecja lepiej gra bez swojej największej gwiazdy

[b]Co jest największą siłą reprezentacji Szwecji?

[/b]

Moim zdaniem nie chodzi o tego czy tamtego gracza, a o zespół. Szwedzi grają dobrze jako drużyna. Owszem, przez wiele ostatnich lat mieliśmy piłkarza, który zdecydowanie się wyróżniał ponad innych, przerastał ich. Mówię oczywiście o Zlatanie. Tyle że... Ibrahimović ma 40 lat. Z całym szacunkiem, ale to już nie to samo co choćby trzy lata temu.

Z Czechami "Ibra" zagrać nie może z powodu kartek. Ale na Polskę, jeśli wygracie, już wróci.

No właśnie. I tu dochodzimy do ważnej kwestii. Szwecja inaczej gra, gdy na boisku jest Zlatan, a inaczej, gdy go nie ma. Jeśli Ibrahimović jest na murawie, to chce, żeby praktycznie wszystkie akcje szły przez niego. A gdy go nie ma, to Szwecja gra bardziej zespołowo.

Wolę więc, gdy gramy bez Zlatana. Wtedy według mnie prezentujemy się po prostu lepiej. Poza tym: jeśli Szwecja bez Ibrahimovicia wyeliminuje Czechów, to nagle Zlatan miałby wskoczyć do pierwszego składu na finał z Polakami? Nie widzę tego. Raczej zacznie na ławce.

A ma pan w obecnej reprezentacji ulubionego piłkarza? Mimo tego, że podkreśla pan zespołowość.

Mam. To Aleksander Isak.

Szwecja ma słabe punkty?

Bardzo słabych nie ma, natomiast gdybym coś miał wskazać, szukać trochę na siłę, to może środkowa obrona. Nie chodzi o to, że ci piłkarze są słabi, ale w historii na tej pozycji mieliśmy pewnie lepszych.

A jak pan ocenia rolę trenera Janne Anderssona?

Bardzo istotna. To najlepszy szkoleniowiec, jaki mógł się nam trafić. Może najlepszy selekcjoner Szwedów od mistrzostw świata w 1994 roku.

Jeśli nie zagracie w finałach mistrzostw świata, to odejdzie?

Nie wiem, jakie są plany w tym względzie, ale byłbym przeciwny! Nie może jeden mecz wpływać na ocenę takiego trenera. Nawet gdybyśmy nie awansowali, a on chciałby pracować dalej, to ja bym go zostawił.

Przeskakując na chwilę do przeszłości. Zawsze mnie to zastanawiało - dwa razy zdobył pan Puchar UEFA z IFK Goeteborg, w 1982 i 1987 roku. Jak to było możliwe? Szwedzkie drużyny raczej nie sięgają po europejskie puchary.

Odpowiedź jest prosta. Mieliśmy odpowiedniego trenera, mówię o początku naszej drogi, pierwszym zdobytym pucharze. Nazywał się Sven-Goran Eriksson.

To wszystko wyjaśnia?

Tak, bo Eriksson zrobił jedną genialną rzecz. Powiedział nam wszystkim: róbcie na boisku tylko to, co potraficie najlepiej. Nic więcej! I według tego wzoru ja miałem walczyć o piłkę, skrzydłowi dośrodkowywać itd. Żaden z nas nie miał próbować czegokolwiek, czego za bardzo nie umiał. Mówiąc wprost: mieliśmy robić to, co każdy potrafi, w czym się specjalizuje. Nic więcej. I to zadziało. Tego nas nauczył.

Poza IFK grał pan między innym w Liverpoolu. Generalnie, patrząc wstecz, jest pan zadowolony z tego, co osiągnął, czy jest jakiś niedosyt?

Jedną rzecz bym zmienił, gdybym mógł cofnąć czas. Do Liverpoolu trafiłem w wieku 30 lat. Szkoda, że nie pięć lat wcześniej, mając 25 lat. Wtedy spędziłbym tam dużo więcej czasu niż ponad trzy lata, osiągnąłbym więcej. To wspaniały klub, świetni ludzie, bardzo dobrze się czułem też w samym mieście. Może dlatego, że w pewnym sensie Liverpool przypominał mi Goeteborg. Właśnie tego mi szkoda, że do Liverpoolu trafiłem tak późno.

A teraz co pan porabia?

Po zakończeniu kariery korzystam z "emerytury", odpoczywam. Często gram w padla, chodzę na siłownię. Prowadzę spokojne życie.

CAS zadał ostateczny cios Rosji
Coraz więcej ofert dla Podolskiego