Kluczowe okazały się poszukiwania znanego w Polsce statystyka Wojciecha Frączka i jego przyjaciela, Łukasza Hulisza. Dopiero oni odkryli, że 27 sierpnia 2006 roku Robert Lewandowski rozegrał dwa mecze: kwadrans w pierwszej drużynie Znicza Pruszków, a następnie 65. minut w zespole rezerw. I to drugie spotkanie na poziomie A Klasy okazało się kluczowe dla statystyków i kibiców "Lewego".
Po długich poszukiwaniach okazało się, że napastnik strzelił wtedy cztery gole. To oznacza, że w profesjonalnej karierze ma już 598 trafień! Jeszcze w tym sezonie "Lewy" znajdzie się w gronie 14 piłkarzy, którzy w historii piłki nożnej strzelili 600 lub więcej goli w oficjalnych meczach.
- Ja i Łukasz Hulisz to jedyni ludzie na świecie, którzy mają teraz pełną dokumentację meczowo-bramkową Roberta! - cieszy się Wojciech Frączek.
ZOBACZ WIDEO: Co oni zrobili?! Takiego rzutu wolnego jeszcze nie było
Maciej Siemiątkowski, WP Sportowe Fakty: Jak udało wam się dotrzeć do świadków spotkania II zespołu Znicza?
Wojciech Frączek, statystyk piłkarski:
Po wielu miesiącach poszukiwań, które prowadziliśmy z Łukaszem Huliszem, zauważyliśmy, że brakuje nam danych tylko z meczu Znicz II Pruszków - KP Bielany. Z odręcznej rozpiski trenera wiedzieliśmy tylko tyle, że Robert zagrał w nim 65 minut. Zaczęliśmy szukać. Łukasz dzwonił do zawodników Znicza, trenerów, klubowych kronikarzy, ale nikt nie mógł sobie na tyle przypomnieć tego spotkania, żeby poznać istotne szczegóły. W końcu dotarł do archiwum strony KP Bielany. Przez nią znalazł osobę, która prowadziła serwis, ale miała tylko dane o piłkarzach swojego klubu. Dała nam kontakt do innych zawodników, którzy wtedy grali.
Pamiętali, jak zagrał Lewandowski?
Kilku z nich potwierdziło, że strzelił cztery gole. Kiedy schodził w 65. minucie było 4:0 dla Znicza II. Łukasz miał też fragment wypowiedzi jednego gracza, który po pamiętnym meczu Borussii Dortmund w półfinale Ligi Mistrzów w 2013 roku powiedział "Lewandowski zdobył cztery bramki z Realem. Tak samo jak z nami!". Później jeden z zawodników KP Bielany potwierdził to, co dotąd dowiedzieliśmy się od innych.
Skąd pomysł, by zliczyć wszystkie gole "Lewego"?
To była moja inicjatywa, jestem statystykiem od blisko 35 lat. Gdy Robert zaczął seryjnie strzelać gole, uznałem, że dobrze byłoby mieć pełną dokumentację polskiego piłkarza, który we wszystkich klasyfikacjach strzelców jest pierwszy lub dopiero będzie. Czyli w meczach oficjalnych, reprezentacji i spotkaniach na najwyższym poziomie ligowym.
Ta ostatnia kwestia często nas, statystyków, różni. Na przykład niektórzy zaliczają trafienia brazylijskich superstrzelców przed 1971 rokiem (wtedy powstała ogólnobrazylijska I liga) jako gole w najwyższej klasie rozgrywkowej. Podobnie z bramkami chociażby Uwe Seelera w niemieckich Oberligach przed powstaniem Bundesligi.
Od czego zaczęliście liczenie kapitana Biało-Czerwonych?
Poszukiwania zaczęły się od forum kibiców Znicza Pruszków, bo w prasie nie było szans znalezienia składów ani strzelców. A tam kibice bardzo skrupulatnie opisali każdy mecz, co nam bardzo pomogło. Podobnie było z Deltą Warszawa i rezerwami Legii. A potem, gdy Lewandowski ze Zniczem grał w II lidze i wyżej, problemu nie było żadnego.
Gdzie mieliście największe problemy?
Bardzo długo szukaliśmy potwierdzenia trafień Roberta w seriach rzutów karnych, które rozstrzygały o meczach. Nie mogliśmy znaleźć informacji, czy wykonał "jedenastkę" w finale okręgowego Pucharu Polski w 2007 roku. Znicz grał wtedy z OKS-em Otwock. W meczu strzelił gola, skończyło się 2:2, w dogrywce bez bramek i o wyniku przesądzały karne. Przepytałem kilkadziesiąt osób. Gola "Lewego" potwierdził mi dopiero kronikarz OKS-u, który był wtedy na meczu i miał zdjęcie Roberta z serii "jedenastek". Wprawdzie nie widać tam piłki w siatce, ale był pewny, że ona wpadła po strzale Roberta.
Jak wymagające jest liczenie takich danych?
Mnie sprawia ogromną przyjemność i nie jest trudna. Wymaga za to bardzo dużo czasu. Aktualizowanie danych dotyczących polskiej ekstraklasy, europejskich pucharów i reprezentacji Polski, zajmuje kilka godzin dziennie i zajmuje dużą część weekendów.
Kiedy zaczął pan zbierać te liczby?
Miałem osiem lub dziewięć lat i zacząłem w dzienniczku zapisywać wyniki meczów, które oglądałem na żywo lub w telewizji. Kiedy byłem 11-latkiem, zacząłem zbierać już wycinki z gazet i pisać krótkie relacje. Tworzyłem już małą bazę. Nasilenie nastąpiło w XXI wieku, kiedy zacząłem zajmować się tym profesjonalnie. Wydałem z kolegami Encyklopedię Ekstraklasy. Potem już sam - dwie książki po dwie o europejskich pucharach i Pucharze Polski na szczeblu centralnym.
Teraz praca ogranicza się wyłącznie do korzystania z komputera i arkusza kalkulacyjnego Excel. Bez tego nie ma innych szans. Choć podziwiałem Mariusza Gudebskiego, który robił to wszystko w Wordzie. Nie wyobrażam sobie, jak można wszystko liczyć w systemie, który niczego nie liczy i niczego nie sprawdza.
Który zbiór przynosi panu największą dumę?
Myślę, że teraz największym powodem do dumy jest zestawienie trafień Lewandowskiego. Na pewno ważna dla mnie jest też baza dotycząca reprezentacji Polski. W Excelu ma 1 200 000 komórek. Kiedyś zrobiłem symulację, że gdybym wydrukował ją na papierze A4, to zbiór zająłby większą powierzchnię od boiska piłkarskiego!
Tak Polacy pracują, by nie stracić kolejnego Podolskiego
"Nie pamiętam, że sędziowałem drugą połowę". Polski sędzia najlepszy w USA