To był mecz z gatunku tych, gdy jeśli ktokolwiek choćby mrugnie, może przeoczyć jakieś ważne wydarzenie. Działo się sporo, ale tego można było się spodziewać, wszak mieliśmy do czynienia z niekwestionowanym hitem tej kolejki.
Piękne bramki, nieprawdopodobne wręcz interwencje bramkarzy, zwroty akcji. Momentami można było odnieść wrażenie, w tym meczu było tyle jakości, że spokojnie można było nimi obdzielić kilka innych spotkań.
Po pół godzinie wydawało się, że Liverpool odniesie stosunkowo łatwe zwycięstwo. Goście przeważali i dość szybko przeszli do konkretów, choć otrzymali nieoczekiwaną pomoc, bo to nieudolna interwencja Trevora Chalobaha sprawiła, że Sadio Mane znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem i bez problemu wpakował piłkę do siatki. Nieco ponad kwadrans później przyjezdni mieli już dwubramkową przewagę, gdy Mohamed Salah popisał się precyzyjnym strzałem w bliższy róg i zaskoczył Edouarda Mendy'ego. Jak pokazała dalsza faza meczu... nie było to takie proste.
ZOBACZ WIDEO: Michał Listkiewicz nie przebierał w słowach. Mocna wypowiedź o Paulo Sousie. "To cyniczny facet"
Bo Mendy w drugiej połowie należał do absolutnie kluczowych zawodników Chelsea. Liverpool wyraźnie zaatakował, ruszył na swojego rywala i tylko kapitalna dyspozycja francuskiego bramkarza sprawiła, że Londyńczycy tego meczu nie przegrali.
A dlaczego Liverpool musiał przycisnąć? Bo przysnął w końcówce pierwszej połowy i dał sobie wbić dwa gole. Najpierw fenomenalny strzał z dwudziestu metrów oddał Mateo Kovacić. W trudnej pozycji idealnie złożył się do woleja i trafił w samo okienko. Z kolei w doliczonym czasie gry w sytuacji sam na sam nie pomylił się Christian Pulisić. Liverpool miał ten mecz pod kontrolą, ale gapiostwo sprawiło, że sytuacja zmieniła się o 180 stopni.
Po przerwie zdecydowanie lepsze wrażenie sprawiali goście. Mieli parę dobrych, wręcz doskonałych okazji, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, jednak na drodze stanął wspomniany Mendy. Błysnął szczególnie w 57. minucie, gdy w tylko sobie znany sposób obronił kapitalne uderzenie Salaha zza pola karnego.
Emocji było całe mnóstwo. W końcówce bliżej wygranej byli gospodarze, potrafili parę razy przedostać się w okolice pola karnego Liverpoolu, ale nie byli w stanie zadać decydującego ciosu. Z perspektywy całego spotkania remis wydaje się zasłużony.
Chelsea FC - Liverpool FC 2:2 (2:2)
0:1 Sadio Mane 9'
0:2 Mohamed Salah 26'
1:2 Mateo Kovacić 42'
2:2 Christian Pulisić 45+1'
Składy:
Chelsea: Edouard Mendy - Trevor Chalobah (70' Jorginho), Thiago Silva, Antonio Ruediger - Cesar Azpilicueta, N'Golo Kante, Mateo Kovacić, Marcos Alonso - Mason Mount, Christian Pulisić, Kai Havertz (79' Callum Hudson-Odoi).
Liverpool: Caoimhín Kelleher - Trent Alexander-Arnold, Ibrahima Konate, Virgil van Dijk, Kostas Tsimikas - Jordan Henderson, Fabinho, James Milner (69' Naby Keita) - Mohamed Salah, Diogo Jota (69' Alex-Oxlade Chamberlain), Sadio Mane (90' Curtis Jones).
Żółte kartki: Pulisić (Chelsea) oraz Mane, Konate (Liverpool).
Sędzia: Anthony Taylor.
CZYTAJ TAKŻE:
Z Rakowa do reprezentacji Polski? Trener czeka na ruch PZPN
Jest kolejny chętny na objęcie reprezentacji Polski!