Choć jeszcze kilkanaście dni temu Paulo Sousa zapewniał, że skupia się na przygotowaniach reprezentacji Polski do barażów o awans na mundial 2022, to w tym samym czasie prowadził rozmowy w sprawie pracy w Brazylii. Ostatecznie doszedł do porozumienia z Flamengo Rio de Janeiro i porzucił polską kadrę.
To nie spodobało się kibicom, dla których Sousa to wróg publiczny numer jeden. Porzuceni zostali piłkarze. Sousa zapewniał ich o rodzinnej atmosferze w zespole, a odszedł niemalże bez pożegnania.
O szczegółach tego, jak zareagowała drużyna opowiedział w Kanale Sportowym Kamil Glik. Mówił m.in. o tym, co działo się na grupie kadrowiczów i selekcjonera na WhatsAppie.
ZOBACZ WIDEO: Huknął nie do obrony! Tę bramkę można oglądać godzinami
- Nic się nie działo. Były dwie, trzy wiadomości, ale nie było żadnej burzy. Chyba nie było takiej osoby, która by o tym wiedziała. Robert Lewandowski chyba nie wiedział, ja też nie wiedziałem. Była cisza, naprawdę - zapewnił.
Glik impulsywnie zareagował na decyzję Sousy, blokując jego numer telefonu. Uważa, że "mimo wszystko trener zna się na piłce", a wszyscy "uwierzyli w jego wizję gry i w rodzinę".
- To trochę boli. Ludzie się rozwodzą, ale ten rozwód między nami a trenerem Sousą nie przebiegł do końca z klasą. Niewiele potrzeba, by takie rzeczy odpowiednio załatwić - stwierdził Glik.
Czytaj także:
Boniek w końcu to powiedział. Na takie słowa o Sousie wielu czekało
"Idiotyzm". Gortat ostro o Sousie i jego agencie