Anna Woźniak: KSZO pozostaje niepokonany na własnym obiekcie od prawie 70 tygodni. Chyba nie chciałeś, żeby ta dobra passa przepadła, bo zdobyłeś piękną bramkę dającą komplet punktów.
Adrian Sobczyński: Nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, że taki rekord KSZO ma na swoim koncie. Tym bardziej nas to cieszy, że stadion w Ostrowcu pozostaje ciągle niezdobyty. Przygotowując się do tego sezonu, chcieliśmy mieć swój styl gry i myślę, że grając na własnym obiekcie stworzyliśmy taki styl.
Po porażce z Wartą trzeba było się odblokować.
- Zdecydowanie tak. W Poznaniu dostaliśmy sześć bramek i schodziliśmy z boiska na kolanach, bo zostawiliśmy tam mnóstwo zdrowia, grając ponad pół godziny w dziewięciu.
Dolcan również miał za sobą trudny mecz z Widzewem.
- Chyba po wygranej z Widzewem Łódź i naszej wysokiej porażce z Wartą, Dolcan myślał, ze najmniejszym nakładem sił zdobędzie w Ostrowcu punkty, a okazuje się, że przed własną publicznością my ich pokonaliśmy.
Są trzy punkty, ale mecz nie należał do łatwych.
- Oczywiście, że nie był to łatwy mecz. Ale graliśmy konsekwentnie i wszyscy zostawili na boisku zdrowie. Najważniejsze są dla nas trzy punkty, dzięki którym przeskoczyliśmy w tabeli właśnie Dolcan.
Byliście praktycznie na dwóch różnych biegunach...
- Zgadza się i dlatego - nie chcę mówić, że jest to nasza wielkość - jakiś ostrowiecki styl mamy i każdy zostawia w tym zespole sporo serca i chęci, idąc jeden za drugiego. Cieszymy się z tych trzech punktów i jesteśmy optymistami jadąc na Widzew.
W ostatnich minutach spotkania z Dolcanem zrobiło się nerwowo i posypały się kartki.
- Myślę, ze zupełnie niepotrzebnie. W tym momencie sędzia chyba chciał być najważniejszą osobą na boisku. Walczyły dwie drużyny, bo my chcieliśmy zdobyć jeszcze bramkę z kontry, a Dolcan chciał wywalczyć remis, dlatego wydaje mi się, że te kartki były niepotrzebne.
Łukasz Matuszczyk próbował strzałów z dystansu, ale mu nie wyszło. Tobie natomiast się udało trafić do siatki rywala w pięknym stylu.
- Na treningach zawsze rywalizuję z Łukaszem, bo on strzela wszystko z prawej strony lewą nogą, a ja z lewej strony prawą nogą. Na szczęście Krystian Kanarski wycofał mi fajną piłkę, uderzyłem i wpadła.
Strzeliłeś kiedyś tak piękną bramkę?
- Było to chyba trzy albo cztery lata temu, gdy graliśmy w Chorzowie z Ruchem. Przegrywaliśmy 0:1 i pamiętam taką sytuację, że była to 89. albo 90. minuta. Piłkę miałem na 45. metrze, chłopacy widzieli, ze przymierzam się do uderzenia i z tyłu krzyczeli "Nie strzelaj!" Futbolówka wpadła jednak w samo okienko i zremisowaliśmy 1:1.
Przed drużyną KSZO trudne spotkanie z łódzkim Widzewem.
- Optymistycznie patrząc na to wszystko, nie jedziemy tam przegrać. Jeśli Dolcan wygrywa u siebie z Widzewem, to dlaczego my nie mielibyśmy w Łodzi wygrać? Wiadomo, że będzie się grało ciężko, bo spotkanie odbędzie się stadionie drużyny, która wiele osiągnęła w polskiej piłce. Ale nie jest to dawny Widzew i jedziemy tam po to, aby walczyć jak równy z równym.