Wielkie emocje towarzyszyły spotkaniu Ligi Mistrzów pomiędzy RB Lipsk a Paris Saint-Germain. Gospodarze do samego końca walczyli o korzystny wynik, w doliczonym czasie gry wyrównał Węgier Dominik Szoboszlai.
Punkt zdobyty w tym meczu nie uratował jednak Niemców, którzy już na etapie fazy grupowej żegnają się z elitarnymi rozgrywkami.
Trener Jesse Marsch po meczu miał ogromne pretensje do... sędziego Andreasa Ekberga. Jego zdaniem - arbiter gwizdał niesprawiedliwe, oskarżył też sędziego o okazywanie zbyt dużego szacunku graczom Paris Saint-Germain.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kuriozalny gol na Ukrainie. Jak to wpadło?!
- Od pierwszej minuty byłem naprawdę zły na występ sędziego. Często doświadczyłem, że te ogromne kluby cieszą się szacunkiem sędziów, a nie mniejszych klubów, a jedynym sposobem, by to zakończyć, jest upust moich emocji. W przeciwnym razie to będzie trwać dalej - powiedział wściekły Marsch.
- Jeśli mam być szczery, w wielu momentach było tak, jakby po meczu sędzia chciał autograf od Neymara. Wiem, że fajnie jest sędziować mecz gwiazdom, ale pozwól nam mieć normalną grę, w której wszyscy możemy powiedzieć, że była sprawiedliwa - dodał trener Lipska.
- Drugi rzut karny był oczywisty, ale sędzia potrzebował VAR, by to zobaczyć. Gdyby nie wideo, z pewnością nie zostałby przyznany. To źle o nim świadczy - zaznaczył Jesse Marsch.
Podczas RB Lipsk opuszcza Ligę Mistrzów, ich nadzieje na miejsce w Lidze Europy pozostają żywe, a Marsch pochwalił swoją drużynę za to, że walczył u siebie z francuskimi gigantami.
Zobacz także:
Kapitalna seria Liverpoolu. Ich statystyki mówią wszystko
Jego serce biło 200 razy na minutę. Legenda futbolu mówi o problemach ze zdrowiem