Marcin Sasal (trener Dolcana Ząbki): Przede wszystkim na wstępie chciałbym pogratulować trenerowi KSZO zwycięstwa i zdobytych punktów, szczególnie po tym ciężkim meczu w Poznaniu, gdzie ekipa KSZO dostała srogie lanie. Wiedziałem o tym, ze zespół musi się podnieść i uczulałem na to moich zawodników, żeby bardzo uważać. Trzydzieści minut zagraliśmy bardzo bojaźliwie, chociaż jakaś przewaga z gry na pewno była, jednak daliśmy na tyle pograć gospodarzom, że stworzyli sporo sytuacji z rzutów wolnych i oddali cztery strzały w światło bramki z daleka. My praktycznie oprócz sytuacji Imeha z początku meczu nie stworzyliśmy zagrożenia pod bramką rywala. Myślę, że jest to konsekwencja sukcesu, który był kilka dni wcześniej, czyli zwycięstwa z faworyzowanym w lidze Widzewem. Mnóstwo zdrowia zostawiliśmy w tamtym meczu i to było dzisiaj widać. Druga połowa już troszkę szybsza. Chciałem rozkręcić zespół i dokonałem dwóch zmian, żeby ożywić trochę siłę ofensywną. Myślę, że mieliśmy trzy niezłe sytuacje i jedną setkę do zdobycia bramki Macieja Tataja. Pewnie to trafienie przyniosłoby nam punkty i zakładany cel, bo zawsze punkcik na wyjeździe jest cenny, a tak to wracamy z niczym. Mamy ciężkie spotkania przed sobą i myślę, że tak jak w poprzednich meczach zagrać z jeszcze większym zaangażowaniem, bo nie da się ukryć, że z KSZO zagraliśmy słabsze spotkanie.
Bartosz Hinc (pomocnik Dolcana): Przyjechaliśmy do Ostrowca po punkty, tak jak to zawsze mamy w założeniach. Adrianowi Sobczyńskiemu wyszedł strzał życia, chociaż trafił w środek bramki. Być może Rafał Misztal mógł lepiej zareagować, ale nie udało się i piłka wpadła do bramki. Wydaje mi się, że mieliśmy częściową przewagę optyczną i swoje sytuacje na zdobycie gola. Wystarczy choćby wspomnieć w pierwszej odsłonie meczu dwie doskonałe sytuacje Maćka Tataja, ale jeśli w spotkaniach wyjazdowych nie strzelamy bramek, to nie ma mowy o zdobywaniu punktów na terenie rywala.
Piotr Kosiorowski (pomocnik Dolcana): Dla drużyny KSZO i jej kibiców na pewno jest to wesoły dzień, bo zwyciężyli można powiedzieć po meczu walki. KSZO w pierwszej połowie stworzył więcej sytuacji i myślę, że prowadził zasłużenie. My w drugiej połowie wykorzystaliśmy trochę asekuracyjną grę gospodarzy, stworzyliśmy dwie znakomite sytuacje do wyrównania i przynajmniej jedną z nich powinniśmy zamienić na bramkę. Nie udało się i w konsekwencji przegraliśmy mecz. Słyszałem o tej długiej serii, kiedy to KSZO pozostaje niepokonany na stadionie w Ostrowcu. Pozostaje mi tylko pogratulować kolegom z KSZO i kibicom tej passy i życzyć, by trwała ona jak najdłużej.
Robert Kasperczyk (trener KSZO Ostrowiec Św.): Dolcan widzieliśmy z trenerem Wójsem dwa razy. Pierwszy raz w Stalowej Woli, to byliśmy przerażeni, że tak dobra drużyna gra w tej lidze, że nie będziemy mieli z nią żadnych szans. Na Motorze natomiast ten obraz został troszkę zachwiany i układając taktykę znaleźliśmy pewien sposób grania przeciwko tej drużynie. Był nam niesamowicie potrzebny Adam Cieśliński, natomiast wydarzenia z Poznania, do których nie chce już wracać, bo krew zaczyna szybciej krążyć nie tylko ze względu na aspekty sportowe, zmusiły nas do pewnej zmiany. Chcieliśmy przede wszystkim rozszarpać trochę tę obronę Dolcana, żeby podwajać strefy boczne i w tym upatrywaliśmy naszej szansy. Wiedzieliśmy, że jak damy Lechowi dużo miejsca, to będzie to duży problem, jak również wiedzieliśmy na co się porywać walcząc szczególnie w powietrzu jeden na jeden z Imehem. Znaliśmy te wszystkie atuty rywala i nie ukrywam, że o drżenie serca przyprawiały mnie wszystkie proste straty. Brakowało nam przeze wszystkim utrzymania piłki w środkowej strefie boiska. Nie ma Piotrka Wtorka, Marcina Dziewulskiego, nie ma ryczącego na zawodników w tej rundzie mającego na prawdę fajną formę Radka Kardasa. Do tego brak Adama Cieślińskiego, Michała Stachurskiego, a dwa dni temu Łukasz Szymoniak leżał jeszcze z jakimś wirusem grypowym. Poza tym to nie jest przypadek, że Tomasz Ciesielski nie wszedł dzisiaj prawie na żaden rzut rożny tak jak to było w poprzednich meczach, bo ten chłopak prosił w przerwie o zmianę. Te problemy były naprawdę duże, dlatego tym bardziej się cieszę, że grając w takim zestawieniu i z taką dyspozycją chłopców po meczu walki, ten pojedynek wygraliśmy. Jednak mógł on się zakończyć także w drugą stronę. Piłkarskie szczęście jest bardzo potrzebne każdemu z nas. Dzisiaj to nam ono dopisało, za parę dni może to być trener Sasal. To jest dla nas ważne pod katem następnego bardzo trudnego meczu w Łodzi z Widzewem, ale liczę na to, że będzie nas przede wszystkim więcej na ławce. Nic nie ujmując młodzieży liczę, że jednak na ławce będą troszkę starci zawodnicy. Z całego serca gratuluję chłopcom. Jutro już o tym meczu nie będziemy myśleć, a skoncentrujemy się na Widzewie.
Tomasz Żelazowski (napastnik KSZO): Drużynę przetrzebiły kontuzje i choroby. Wszedłem na boisko i myślę, że spełniłem swoje zadanie. Cieszą przede wszystkim trzy punkty. Słyszałem, że w tej kolejce padły takie ciekawe wyniki, że można się zadomowić w górnych rejonach tabeli na dłużej. Szybko podnieśliśmy się po tej porażce 0:6. Ja osobiście nie byłem w Poznaniu, więc pewnie czuję to inaczej niż chłopaki, ale na pewno siedziało to w głowie. Trzeba się było przyzwyczaić, bo to nie wypadł jeden zawodnik ze składu, tylko od razu trzech. Dziś padła ładna bramka po uderzeniu Adriana. Cieszę się, że to właśnie on się przełamał i strzelił.
Adam Cieśliński (napastnik KSZO pauzujący za kartki): Przyznam, że chyba bardziej nerwowy byłem na trybunach niż jakbym był na boisku. Był to pierwszy mecz, w którym nie grałem i te emocje są jeszcze większe niż na murawie. Praktycznie Dolcan nam nie zagroził i przez całe spotkanie to my byliśmy drużyna zdecydowanie lepszą. Są to dla nas bardzo ważne zasłużone trzy punkty, bo przed nami bardzo ciężkie dwa wyjazdy. Po porażce z Wartą podnieśliśmy się i to jest również bardzo istotne.