Dwa tygodnie na odbudowę Lecha

Po bardzo udanym początku sezonu apetyty Lecha Poznań zostały niesamowicie pobudzone. Po kilku tygodniach euforii Kolejorz został sprowadzony na ziemię. Trzy mecze ligowe bez zwycięstwa i odpadnięcie z Ligi Europejskiej - tak prezentuje się bilans lechitów w ostatnim czasie. Trener Jacek Zieliński ma teraz dwa tygodnie czasu, aby odbudować formę drużyny. Czeka go sporo pracy, bo jest co poprawiać.

W pierwszych meczach lechici imponowali skutecznością. - Właściwie co dotykamy, to wpada do bramki - mówił Jacek Zieliński. Trudno nie zgodzić się ze szkoleniowcem Kolejorza, bo w meczach z Piastem Gliwice, Fredrikstad FK czy Koroną Kielce, poznaniacy strzelili mnóstwo bramek. Z czasem pojawiły się z tym problem. Gdyby Hernan Rengifo miał lepiej ustawiony celownik w pojedynku z Polonią Warszawa, Kolejorz sięgnąłby po trzy punkty. Jeśli Robert Lewandowski zachowałby więcej zimny krwi pod bramką rywala w spotkaniach z Club Brugge i PGE GKS Bełchatów, to Lech grałby w fazie grupowej Ligi Europejskiej i odniósł kolejne ligowe zwycięstwo z drużyną Rafała Ulatowskiego. Reprezentant Polski raził jednak nieskutecznością. - Mógł odskoczyć w klasyfikacji strzelców na wiele bramek - przyznał po meczu z bełchatowianami Sławomir Peszko, który akurat w tym sezonie spisuje się znakomicie.

Lekarstwem na brak skuteczności we wcześniejszych pojedynkach miało być wprowadzenie na boisko Krzysztofa Chrapka zamiast Rengifo. Na taki wariant Zieliński zdecydował się podczas meczu z Bełchatowem. Ostatecznie jednak trener musiał ratować wynik wpuszczając na boisko Peruwiańczyka, który odwdzięczył się golem na 2:2. - Rengifo w ostatnich meczach nie strzelał bramek. Widząc zaangażowanie i formę w ostatnich dniach Krzysztofa Chrapka, postawiłem na niego. Wejście Hernana w drugiej połowie wzmocniło nasz zespół. Wszedł ze sportową złością i strzelił bramkę - opowiada Zieliński.

Przyczyn indolencji strzeleckiej można szukać w braku koncentracji u zawodników. Bo jak inaczej wytłumaczyć seryjne marnowanie stuprocentowych okazji? Winę można by zrzucić na brak umiejętności, ale Lewandowski czy Rengifo pokazali, że mają odpowiednie możliwości strzeleckie. - Trzeba być bardziej skoncentrowanym pod bramką przeciwnika, bo mieliśmy multum sytuacji, a piłka nie chciała wpaść do siatki - przyznał po meczu z GKS Tomasz Bandrowski.

Koncentracji brakuje nie tylko pod bramką rywala, ale również w polu karnym Grzegorza Kasprzika. Lechici stracili kilka bramek po prostych, indywidualnych błędach. - Taka jest piłka, że jeśli popełnia się błędy, to traci się bramki - mówią zgodnie poznaniacy. Piętą achillesową Kolejorza są stałe fragmenty gry wykonywane przez rywali. W ten sposób Lech tracił bramki w meczach z Wisłą Kraków, Fredrikstad FK (rewanż), Polonią Warszawa oraz GKS Bełchatów. - Pierwsza bramka z Bełchatowem to książkowy stały fragment gry. Mieliśmy wszystko rozrysowane, a zawodnik, na którego zwracaliśmy uwagę strzela nam gola - analizował Zieliński. - Sytuacje te wymagają baczniejszej uwagi, bo tak nie możemy tracić bramek. Musimy poprawić ten element.

Kolejnym problemem Lecha, podobnie jak w rundzie wiosennej zeszłego sezonu, jest nierówna gra. Piłkarze Kolejorza zaczynają walczyć i efektownie poczynać sobie na boisku dopiero, gdy mają nóż na gardle. - Gramy zrywami, co zaczyna być denerwujące - przyznaje Zieliński. Z czego to wynika? - Może nie wytrzymujemy presji związanej z tym, że od początku musimy atakować i strzelać bramki? Jak ciśnienie zejdzie po straconej bramce czy w końcówkach meczów, gdy już nie ma innego wyjścia i trzeba zdobyć gola, to potrafimy zagrać na wysokich obrotach. Nie wiem gdzie leży tego przyczyna, ale na pewno daje to do myślenia i trzeba nad tym popracować, aby odłączyć się od obciążenia psychicznego - zastanawia się Bandrowski.

Wszystkie te mankamenty złożyły się na spore problemy Lecha w tabeli. Po pięciu kolejkach lechici mają już osiem straty do prowadzącej Wisły Kraków, co oznacza, że o mistrzostwo Polski będzie bardzo ciężko. - Spokojnie. Wisła jeszcze nie raz straci punkty i ma jeszcze mecze z nami. Teraz musimy się skupić, potrenować przez dwa tygodnie i zacząć wygrywać - uważa Peszko. - Trzeba przeanalizować ostatnie spotkanie i patrzeć w przyszłość, bo straciliśmy już tyle punktów, że nie możemy oglądać się na innych, tylko zacząć strzelać bramki i wygrywać mecze.

Rozgrywki ekstraklasy mają teraz dwutygodniową przerwę, więc jest czas na odpoczynek, regenerację, analizę ostatnich meczów i poprawę mankamentów. Lech, jeśli chce się liczyć w walce o czołowe lokaty, musi zapomnieć o ostatnich niepowodzeniach, odżyć psychicznie i od następnej kolejki grać z takim zaangażowaniem i polotem, do jakiego zdołał już przyzwyczaić.

Komentarze (0)