Wielka inwestycja saudyjskiego szejka. Ma pomóc mu zmyć krew z rąk

Getty Images / Pool / Na zdjęciu: Muhammad bin Salman
Getty Images / Pool / Na zdjęciu: Muhammad bin Salman

Muhammad bin Salman to jeden z najpotężniejszych, ale i najbardziej kontrowersyjnych ludzi świata. Teraz to także faktyczny właściciel Newcastle United. Klub ma pomóc mu ocieplić wizerunek.

Muhammad bin Salman nie jest postacią typową dla świata Bliskiego Wschodu. 36-letni następca tronu Arabii Saudyjskiej stara się robić wiele, by zbliżać swój kraj ku standardom znanym chociażby z Europy. Regularnie m.in. zwiększa prawa kobiet w swoim kraju. Zaciekle walczy z korupcją oraz biurokracją. Stara się uniezależnić państwo od ropy, mocno angażując się w rozwój nowoczesnych technologii.

To jednak wizerunek szejka, jakim sam chce być postrzegany w świecie. Gdy jednak przyjrzeć się wszystkiemu bliżej, wyłania się dużo ciemniejszy, mroczniejszy obraz władcy, który krytyków ucisza raz a dobrze.

Śmierć zamiast małżeństwa

Dżamal Chaszukdżi karierę dziennikarską rozpoczynał w połowie lat 80. Początkowo  była to naprawdę kariera przez duże "K". Dzięki wyrazistemu stylowi i odważnie stawianym tezom, z czasem zaczął piastować stanowiska kierownicze w największych saudyjskich mediach. Jego problemy zaczęły się jednak, gdy odważył się krytykować Muhammada ibn Salmana.

ZOBACZ WIDEO: Polski Związek Piłki Nożnej z nowymi pomysłami? "Przedstawimy je panu premierowi"

Chaszukdżi w obawie o swoje bezpieczeństwo w 2017 roku zdecydował się uciec do USA, gdzie rozpoczął pracę dla "Washington Post". Szejk jednak o nim nie zapomniał.

W październiku 2018 roku Chaszukdżi udaje się do konsulatu Arabii Saudyjskiej w Turcji. Chce uzyskać niezbędne dokumenty pozwalające mu na ślub z Hatice Cengiz. Wybrankę serca poznał zaledwie pięć miesięcy wcześniej, podczas konferencji organizowanej właśnie w Turcji, na której Cengiz miała przeprowadzić z nim wywiad.

Ostatecznie jednak do małżeństwa nigdy nie dochodzi. Cengiz pod konsulatem stoi aż do zmroku. Jej ukochany jednak nigdy już z niego nie wyjdzie.

W konsulacie na Chaszukdżiego, zamiast upragnionego dokumentu, czekało 15 specjalnie oddelegowanych do tej misji zabójców. Dziennikarz miał być bity, a następnie uduszony. Jego ciało natomiast zostało poćwiartowane i rozpuszczone w kwasie.

Hatice Cengiz do dziś walczy o sprawiedliwość. Po informacji o przejęciu Newcastle przez saudyjskich szejków (kilka dni po trzeciej rocznicy zabójstwa jej narzeczonego), opublikowała w mediach społecznościowych zdjęcie z plakatem, na którym pyta: "Gdzie jest ciało?".

Gdy cię złapią za rękę, mów, że to nie twoja ręka

Sprawiedliwość nie jest bowiem czymś, co wśród rządzących na Bliskim Wschodzie jest wartością nadrzędną. Zresztą za to właśnie bin Salmana krytykował Chaszukdżi. Krytykował on fakt, że pod płaszczykiem reform społecznych i kulturowych, szejk więzi tych, którzy mu się sprzeciwiają, czy to dziennikarzy, czy aktywistów. Ostatecznie sam stał się przykładem tego, o czym próbował informować świat.

Pierwsza reakcja władz Arabii Saudyjskiej po morderstwie? Całkowite wyparcie. Dopiero po ponad dwóch tygodniach zdecydowały się one przyznać, że faktycznie na terenie ambasady doszło do zabójstwa. Oczywiście rząd miał o niczym nie wiedzieć, a by to uwiarygodnić, zdecydowano się aresztować 18 osób, w tym faktycznych morderców.

Ostatecznie na śmierć skazano pięciu z nich, najniższych rangą w hierarchii miejscowych służb. Reszta? Uniewinniona. Jeszcze w listopadzie tego samego roku CIA przedstawiło jednak raport, z którego jasno wynikało, że za wszystkim stał Muhammad bin Salman. To na jakiś czas skomplikowało relacje na linii USA - Arabia Saudyjska, czyli dotychczasowych sojuszników.

Wygląda jednak na to, że z czasem sprawa poszła w niepamięć. Kilka dni temu doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa spotkał się z bin Salmanem. - Ta podróż to policzek dla nas wszystkich, którzy bronimy sprawiedliwości ws. Dżamala Chaszukdżiego - grzmiał Raed Jarrar z "Democracy for the Arab World Now".

Odzyskać wiarygodność

Sprawa Chaszukdżiego to najgłośniejsza z kontrowersji związanych z Muhammadem bin Salmanem. Jak jednak nietrudno się domyślić - nie jedyna. W 2017 roku miał on zlecić aresztowanie 200 wpływowych biznesmenów, których uwolnił dopiero, gdy ci przekazali miliardy na jego fundusz ds. walki z korupcją. Niemiecka agencja wywiadowcza oskarżała go natomiast o destabilizacje regionu, poprzez prowadzenie tzw. "wojen zastępczych" w Jemenie i Syrii.

Dlaczego jednak znów głośno jest o bin Salmanie, skoro za zakup Newcastle oficjalnie odpowiada Saudyjski Fundusz Inwestycyjny (PIF)?  Bin Salman jest bowiem jego przewodniczącym i zasiada w jego zarządzie.

- Światowe mocarstwa, zwłaszcza na Zachodzie, milczały na temat tego co zrobił i nie pociągnęły go do odpowiedzialności. Widzimy teraz rezultat milczenia. Kupi ten klub piłkarski i nikt nie może go powstrzymać. Wysyła wiadomość, że może kupić wszystko, co chce. Dlatego poczułam, że muszę się odezwać - mówiła Hatice Cengiz w rozmowie z "The Athletic".

Newcastle dla bin Salmana ma być sposobem na naprawę wizerunku nadszarpniętego właśnie z powodu zabójstwa Chaszukdżiego. Posiadanie klubu w najlepszej lidze świata otwiera wiele drzwi. Gdy jesteś członkiem Premier League, mocno zyskujesz na wiarygodności.

Transakcja nie była jednak łatwa. Początkowo władze ligi blokowały możliwość zakupu Newcastle przez Saudyjczyków. Główną kością niezgody były nielegalne transmisje meczów Premier League, które miały miejsce w Arabii Saudyjskiej, ale i osoba bin Salmana we wszystkim nie pomagała.

Dziś Premier League otrzymała jednak ponoć zapewnienie, że w funkcjonowanie klubu nie będzie zamieszany rząd Arabii Saudyjskiej. Twarzą odpowiedzialną za rządy w Newcastle będzie prawdopodobnie Yasir Al-Rumayyan, który jest szefem PIF. W rzeczywistości jednak, klub należeć będzie do Arabii Saudyjskiej. Podobnie, jak PSG należy do Kataru, a Nasser Al-Khelaifi pełni rolę frontmena tamtejszego funduszu.

Czytaj także:
Wielkie przejęcie stało się faktem! Tak bogatych właścicieli nie ma nikt
Kosmiczny wynik. Kamil Grosicki doczekał się goli

Źródło artykułu: