"Określiłbym ich mianem przeciwnika z Google". Raków Częstochowa anonimowy w Belgii

WP SportoweFakty / Na zdjęciu: piłkarze Rakowa Częstochowa
WP SportoweFakty / Na zdjęciu: piłkarze Rakowa Częstochowa

Belgijski dziennikarz zajmujący się zespołem KAA Gent opowiada WP SportoweFakty o przeciwniku Rakowa Częstochowa w drodze do LKE. Jakim stylem gry wyjdzie rywal polskiego klubu? Na kogo należy zwrócić uwagę? Gdzie są słabe punkty zespołu?

W czwartek 19 sierpnia o godz. 18 Raków Częstochowa podejmie KAA Gent w pierwszym spotkaniu IV rundy eliminacji Ligi Konferencji Europy. Zwycięzca tego dwumeczu awansuje do fazy grupowej rozgrywek, która odbędzie się jesienią. Zdecydowanym faworytem są przeciwnicy polskiej drużyny.

Belgowie mogą wydawać się dobrze znani naszym kibicom, ponieważ przed trzema laty wyeliminowali Jagiellonię Białystok w kwalifikacjach Ligi Europy. Od tamtej pory zaszło u nich jednak wiele zmian. Dlatego też aby ich jak najlepiej przybliżyć skontaktowaliśmy się z dziennikarzem Jonasem Van De Veire, który od kilku lat zajmuje się zespołem z Gandawy.

Kuba Cimoszko, dziennikarz WP SportoweFakty: Jak belgijscy kibice zareagowali na awans Rakowa Częstochowa i wieść, że to z tym klubem ich zespół zagra o udział w LKE?

Jonas Van De Veire, dziennikarz Sporza: Raków określiłbym mianem "przeciwnika z Google". A to dlatego, że kibice z Gandawy musieli zaglądać do sieci żeby dowiedzieć się co ich czeka. Chociaż nazwiska takie jak Marko Poletanović i Ben Lederman brzmiały dla nich znajomo. Inaczej byłoby jednak w przypadku, gdyby na przykład losowanie wskazało Legię Warszawa.

Czy to oznacza, że w Belgii nie ma dużego zainteresowania meczem?

Wśród belgijskich kibiców zainteresowanie jest powiedziałbym całkiem "ok". To w końcu LKE, czyli europejskie puchary. Oczywiście jednak fani Gent mają nadzieję na zakwalifikowanie się do fazy grupowej i odbycie kilku fajnych wycieczek w nadchodzących miesiącach. Myślami są już przy tym.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za strzał! Wyskoczył w powietrze i... (ZOBACZ)

Jak oceniłby pan siłę Gent w obecnym sezonie?

Od początku sezonu mają pewne problemy. Swoje pierwsze ligowe zwycięstwo odnieśli dopiero w ostatni weekend z KV Mechelen, wcześniej zaś mieli serię rozczarowujących występów. Również mecze z RFS Ryga w poprzedniej rundzie kwalifikacji LKE nie były przekonujące. Osobiście wydaje mi się, że w drużynie brakuje jakości w porównaniu z najbardziej udanym sezonem pod wodzą Heina Vanhaezebroucka. Transfery takie jak Malede, Bruno, Hjulsager, Okumu itd. nie są jeszcze tzw. wartością dodaną, a byli kluczowi gracze drużyny walczą o znalezienie swojego najlepszego poziomu.

Jakiego stylu gry można spodziewać się po belgijskiej drużynie?

Gent najprawdopodobniej zagra formacją 3-5-2. Od czasu przybycia w 2014 roku Vanhaezebrouck wierzy w koncepcję trzyosobowej obrony. Tak samo zespół gra po jego powrocie do klubu w poprzednim sezonie. Prowadzona przez niego drużyna chce kontrolować grę i wywiera dużą presję na przeciwnika. Również dyspozycja fizyczna zawodników jest zawsze bardzo wysoka. Na to musi być gotowy polski zespół.

Jakich piłkarzy wskazałby pan jako kluczowych dla tej drużyny?

Kapitan Vadis Odjidja-Ofoe jest tym najważniejszym graczem. Wiele meczów w przeszłości pokazało, że kiedy tylko grał na swoim poziomie, to drużyna też była mocna. I tak jest na odwrót.

A poza tym na kogo warto zwrócić uwagę?

Michael Ngadeu to człowiek, na którego należy zwrócić uwagę podczas stałych fragmentów. Tarik Tissoudali ma w nogach odrobinę magii. W drużynie wciąż brakuje napastnika, który w każdym sezonie zagwarantuje powyżej 20 goli. Ukraiński napastnik Roman Jaremczuk odszedł do Benfiki Lizbona za około 15 milionów euro, a jego następca Yonas Malede nie pokazał jeszcze, że może go zastąpić.

Drużyna Gent ewidentnie zmieniła się w porównaniu do tej, którą polscy kibice mogą pamiętać z dwumeczu przeciwko Jagiellonii Białystok w eliminacjach Ligi Europy przed trzema laty.

Ten dwumecz jest dla nas dość wyraźnym wspomnieniem. Mecz w Polsce pamiętam głównie ze względu na wszystkie błędy, które popełnił bramkarz Colin Coosemans. Był on zabójczy dla jego pewności siebie, w sumie zniszczył jego karierę w tym miejscu. Jest też jednak druga strona, bo w obu starciach przeciwko Jagiellonii ze świetnej strony pokazał się Jonathan David. Było wówczas widać jakim jest fenomenalnym talentem i można było łatwo ocenić, że Gent nie będzie jego stacją końcową.

Szybko się to potwierdziło.

Później wyjechał za rekordową opłatę 30 milionów do Lille OSC i uczynił z nich mistrzów Francji. Raków nie musi się jednak teraz bać kogoś tak zabójczego jak David. To na pewno dobrze dla nich. Niemniej jeśli chodzi o szanse, to Gent powinien być zdecydowanym faworytem. Ma doświadczenie w Europie zdobyte w ciągu ostatnich lat i wyższą jakość składu.

Jonathan David następcą Lewandowskiego w Bayernie?

Komentarze (0)