- Kiedyś w dobrych czasach to było tak, że Boniek podał, Lato strzelił i cała Polska była w siódmym niebie. A teraz strzelają obydwaj. Do siebie. Szkoda, bo myślę, że Zibi - zwłaszcza teraz przed mistrzostwami Europy w 2012 r. - bardzo by się przydał - przyznał Listkiewicz. - To jest ciągle wielka postać. Na świecie, podobnie jak Latę, wszyscy go rozpoznają. Niebagatelna jest także jego niekłamana zażyłość z szefem UEFA Michelem Platinim. To nie są jakieś przechwałki. Zbyszek jest ojcem chrzestnym dziecka Michela. Lekceważenie Bońka jest zwykłą stratą dla polskiej piłki.
Listkiewicz wypowiedział się także na temat następcy ewentualnego Leo Beenhakkera. - Moim zdaniem sprawa rozstrzygnie się między Stefanem a Franciszkiem Smudą. Wiele będzie zależeć od opinii Antoniego Piechniczka. Obaj kandydaci się nadają. Zachowując odpowiednie proporcje, Smuda jest jak Jacek Gmoch, a Majewski jak Kazimierz Górski. Jeden pragmatyk, drugi żywiołowy, polegający na intuicji - wyjaśnił były prezes PZPN na łamach Dziennika.