Gdy Kenny Saief przychodził do Lechii Gdańsk, uznawano to za spory sukces gdańskich działaczy. Nie zdarza się bowiem codziennie, że do polskiej ligi przychodzi piłkarz z przeszłością w Lidze Mistrzów. A Saief takowym był. Problem polegał jednak na tym, że Amerykanin trafił do Lechii kompletnie nieprzygotowany i bardzo długo zajął mu powrót do formy, która umożliwiłaby mu grę na znośnym poziomie w PKO Ekstraklasie.
W końcu jednak Saief grał na miarę oczekiwań, pod koniec sezonu 2019/20 należał do motorów napędowych gdańskiego zespołu. Generalnie jednak brakowało mu liczb (gol i asysta w sezonie 19/20). Później Saief wrócił do Anderlechtu, z którego był wypożyczony, ale pozostawił w Gdańsku na tyle dobre wrażenie, że postanowiono wypożyczyć go raz jeszcze. Miał być jeszcze lepszy i do wysokiej jakości prezencji na boisku miał dorzucić również liczby.
I co? Saief zagrał w sezonie 2020/21 w dwudziestu dwóch ligowych meczach Lechii. Bramki? 0. Asysty? 0. Żółte kartki? 8. Nie jest to wynik powalający. Biorąc pod uwagę oczekiwania i umiejętności zawodnika - mówimy o ogromnym rozczarowaniu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kobiety też potrafią grać w piłkę. Ale bramka!
Nic więc dziwnego, że po sezonie zapadła decyzja, że współpraca na linii Lechia - Saief nie będzie kontynuowana.
- Popełniłem błąd. Liczby wszyscy znają, ale chodzi też o jego funkcjonowanie w drużynie. Stawiałem na niego, wierzyłem do końca w jego umiejętności, być może trochę zbyt długo. To mogło mieć wpływ na relacje wewnątrz zespołu. Wydaje mi się, że pozostali zawodnicy mieli mi trochę za złe, że tak nie powinno się funkcjonować w drużynie. Zaufałem Kenny'emu w ciemno i, jak czas pokazał, trochę się na tym oszukałem. Bez wątpienia jest to rzecz, która mi nie wyszła w tym sezonie - powiedział trener Piotr Stokowiec na konferencji prasowej.
CZYTAJ TAKŻE:
W kadrze Paulo Sousy brakuje piłkarza Legii. Czesław Michniewicz wszedł w buty selekcjonera
Euro 2020. Finlandia debiutuje na turnieju. Polskie akcenty w kadrze