Lewandowski - specjalista od niemożliwego. Znów utrze nosa Niemcom

Getty Images / Robert Lewandowski znów może rzucić Niemcy na kolana
Getty Images / Robert Lewandowski znów może rzucić Niemcy na kolana

Robert Lewandowski od lat wyprowadza Niemców z błędu i rozprawia się z mitami. W tym sezonie może dokonać kolejnego cudu i pobić "niepobijalny" rekord ligi. - Myślałem, że to niemożliwe - kręci głową Karl-Heinz Rummenigge, prezes Bayernu Monachium.

W tym artykule dowiesz się o:

"Najpierw cię ignorują. Potem się z ciebie śmieją. Później z tobą walczą. Później wygrywasz" - Mahatma Gandhi oczywiście nie powiedział tego o Robercie Lewandowskim, ale te słowa brzmią jak opis drogi, którą przeszedł "Lewy" w Bundeslidze. A raczej szlaku, którym Polak wdrapał się na piłkarski Olimp, by na szczycie wbić biało-czerwoną flagę obok chorągwi Leo Messiego i Cristiano Ronaldo.

Dziś trudno w to uwierzyć, a autorzy pewnie kulą się ze wstydu na wspomnienie tamtej twórczości, ale na początku Niemcy bezlitośnie wyszydzali Lewandowskiego. Młody piłkarz był bohaterem skeczów, a "Bild" zagalopował się i przekroczył granicę przyzwoitości. Po jednym z meczów, w którym "Lewy" zmarnował kilka okazji, nazwał go "Lewandoofskim" (niem. "doof" to "głupek"). Dopiero po kilku latach, gdy Bundesliga była już królestwem Polaka, Raimund Hinko odważył się na publiczne przeprosiny. Lepiej późno niż wcale.

Krezus w lidze mistrzów świata

Zanim jednak Lewandowski podporządkował sobie ligę nad Renem, musiał walczyć z niesprawiedliwościami także w swoim najbliższym otoczeniu. Gdy mając już status wschodzącej gwiazdy Bundesligi, negocjował z BVB nowy kontrakt, usłyszał od Joachima Waztkego, że "Polak nie może zarabiać najwięcej w klubie". Więcej TUTAJ.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ale błąd. Co ten obrońca zrobił?!

Trzy lata później, już w Monachium, podpisał kontrakt, dzięki któremu został najlepiej opłacanym piłkarzem... w historii Bundesligi. Miało to swoją wymowę, bo cudzoziemiec stał się krezusem w lidze ówczesnych mistrzów świata. W szatni Bayernu było wtedy pięciu złotych medalistów z Brazylii, ale to Polak podpisał rekordowy kontrakt. Na szczycie listy płac utrzymuje się do dziś.

Wskazał drogę

Kilka miesięcy później z tej pozycji udzielił głośnego wywiadu "Der Spieglowi". Uderzył w zbyt zachowawczą politykę transferową klubu, która sprawia Bayern nie może konkurować z innymi europejskimi potęgami. Jego słowa rezonowały w środowisku, bo na taką otwartą krytykę kierujących niemieckim gigantem Uliego Hoenessa i Karla-Heinza Rummeniggego nie zdobył się nikt wcześniej.

- Kto otwarcie krytykuje klub, będzie miał do czynienia ze mną. Lewandowski pracuje u nas jako piłkarz i zarabia za to dużo pieniędzy. Ten wywiad został przygotowany za plecami Bayernu - grzmiał Rummenigge.

Jednak gdy kurz opadł, przyznał "Lewemu" rację. Nieuczestniczący dotąd w wyścigu zbrojeń Bayern zaczął działać bardziej agresywnie na rynku transferowym. Podążył wskazaną przez Lewandowskiego drogą, na końcu której była potrójna korona w minionym sezonie i kolejne trzy trofea w bieżącym.

Dług spłacony

Ale nim Bayern rozegrał perfekcyjny rok, Lewandowski musiał odpierać kolejne ataki. Na początku 2019 roku Hoeness, jak Andrzej Chyra w opartym na faktach filmie, wymyślił dług. - Jest być może najlepszą "9" na świecie. Na wielkiej scenie jest nam jednak coś winny - wypalił tuż przed startem fazy pucharowej Ligi Mistrzów 2018/19.

Chciał w ten sposób skarcić Polaka za to, że ten krytykuje klub, choć sam nie zrobił wiele, by wygrać z Bayernem Ligę Mistrzów. Wtedy "Lewy" ponownie zawiódł - Virgil van Dijk schował go do kieszeni, a jego Liverpool wyeliminował Bayern. Rok później jednak Lewandowski spłacił ten wyimaginowany dług.

W 10 meczach Ligi Mistrzów strzelił 15 goli, a przy 6 asystował (podobne statystyki przed nim wykręcali jedynie Messi i Ronaldo). To jemu Bayern zawdzięczał rugą potrójną koronę w historii. Bez jego bramek Hoeness i Rummenigge nie mieliby co wstawić do gabloty.

A kilka miesięcy wypłacił odsetki, dając Bayernowi i całej Bundeslidze prestiż, o jakim przez kilka dekad dumni Niemcy mogli tylko pomarzyć. Był pierwszym w historii zawodnikiem klubu Bundesligi, który wygrał istniejący od 1991 roku plebiscyt FIFA. Więcej TUTAJ. A Bayern kogoś o statusie Piłkarza Roku nie miał u siebie 10 lat dłużej.

Wielka detronizacja

Lewandowski od dekady wyprowadza Niemców z błędu i rozprawia się z kolejnymi mitami. Teraz może dokonać kolejnego cudu i pobić "niepobijalny" rekord Gerda Muellera, który w sezonie 1971/72 strzelił w Bundeslidze 40 goli. - Wydawało mi się, że nikt nigdy nie będzie tak skuteczny jak Gerd. Myślałem, że to niemożliwe, a nagle mam w drużynie piłkarza, który jest tego bardzo bliski - ekscytuje się Rummenigge.

"To ten sezon! Jeśli nie on, to kto? Jeśli nie teraz, to kiedy?" - pytają całe piłkarskie Niemcy. Nikt w historii Bundesligi nie był tak skuteczny jak teraz "Lewy". Przez cztery dekady nikt nawet nie zbliżał się rekordowego dorobku Muellera, a teraz Polak może zdetronizować ikonę niemieckiej piłki.

Po 23 kolejkach ma na koncie 28 trafień - 5 więcej niż Mueller, gdy 39 lat temu ustanawiał rekord rozgrywek. Zdobywa średnio 1,27 bramki na występ (jedną kolejkę opuścił), podczas gdy "Der Bomber" strzelał wtedy 1,09 gola/mecz. Do końca sezonu pozostało 11 kolejek - jeśli utrzyma tę skuteczność, na mecie będzie miał 41-42 trafienia.

Lewandowski 2020/21 vs Mueller 1971/72 - po 23. kolejce:

LewandowskiMueller
gole 28 25
gol co 67 minut 83 minuty
gol na mecz 1,27 1,09
mecze (z golem) 22 (18) 23 (12)

To na razie prognoza, ale nic nie wskazuje na to, by miała się nie sprawdzić. Lewandowski jest niesamowicie regularny. Strzelił gola w 18 z 22 ligowych występów w tym sezonie. W poprzednim trafiał w 25 z 31 rozegranych meczów, czym ustanowił nowy rekord Bundesligi pod względem występów ze zdobytą bramką. Podatki, śmierć i gol "Lewego" - to jedyne rzeczy pewne na tym świecie.

Co na to sam Lewandowski, który stanął przed dziejową szansą? - Nie napinam się. W czasach gry Gerda Muellera padały wyniki 11:2, więc napastnik mógł postrzelać, natomiast jeśli w rundzie rewanżowej uda mi się zdobyć przynajmniej w dwóch meczach po minimum trzy bramki, być może taka okazja się nadarzy. Gdy do rekordu będzie brakowało mi dwóch, trzech bramek, wtedy się na tym celu skoncentruję. Ale to wcale nie będzie takie proste, sezon jest bardzo ciężki - mówił o tym w ostatnim wydaniu "Piłki Nożnej".

Już w zeszłym roku szedł po rekord Muellera, ale ze względu na uraz i wybuch pandemii nie zdołał go przebić. A jeśli w tym sezonie "tylko" powtórzy wyczyn "Der Bombera", ale go nie pobije, to i tak dokona wielkiej rzeczy w skali nie tylko Bundesligi, ale i całej Europy. Dość powiedzieć, że barierę 40 bramek w ligowym sezonie po Muellerze złamało tylko trzech piłkarzy Lionel Messi, Cristiano Ronaldo i Luis Suarez*:

PiłkarzKlubGoleWystępySezon
Leo Messi FC Barcelona 50 37 2011/12
Cristiano Ronaldo Real Madryt 48 35 2014/15
Leo Messi FC Barcelona 46 32 2012/13
Cristiano Ronaldo Real Madryt 41 34 2010/11
Luis Suarez FC Barcelona 40 35 2015/16

* - w 5 najmocniejszych ligach Europy: angielskiej, francuskiej, hiszpańskiej, niemieckiej i włoskiej

Źródło artykułu: